If you're playing me for a fool I'll lose my cool

418 34 202
                                    

Jeśli zrobisz ze mnie durnia, stracę nad sobą panowanie.

~ ~ ~

Oczywiście, że mnie zamknęli. Seth wepchnął mnie do swojej sypialni i przekręcił kluczyk. Przyszło mu to tak samo łatwo, jak zabicie tamtego faceta. Chryste, przez te lata zdążyłem zapomnieć z jakiego piekła się wyrwałem. Miał rację. Nie powinienem był zaćmiewać własnego umysłu obłudą o szczęśliwym życiu. To, że Cain przez tyle czasu nie celował do nikogo z broni, nie oznacza, że już nigdy nie będzie musiał tego robić. To moja kolej, by dostosować się do warunków. Z tym, że nie zrobię tego, jeśli za każdym razem, gdy coś się stanie, będą odsuwać mnie na bok, żebym przypadkiem niczego nie usłyszał, ani nie zobaczył.

Jednakże przez dwa lata wiele może się zmienić. Mickey, który dał się zamykać w sypialni w San Pedro Sula, nie jest tym samym, który teraz został zakluczony w Cleveland. Dzisiejszy Mickey zna trik z drucikiem i wsuwką. Kiedy jesteś znudzony przez tyle miesięcy, a niebezpieczeństwo czyha tuż za rogiem, wykorzystujesz dany ci czas, by nauczyć się jak najwięcej. Dobra, Cain mnie do tego zmuszał, ale to nie tak, że nie doceniałem jego starań. Mogłem sobie narzekać, że to nudne i niepotrzebne, ale pod koniec dnia wiedziałem, że każdy dzień nauki wyszedł mi na dobre. Bo słuchałem wszystkiego co mi mówił, nawet jeśli on sam myślał, że cały czas go ignoruję. Chciałem mu pokazać, że nie biorę w tym udziału, ale sam do końca nie wiem, jaki miałem w tym cel. Może próbowałem wymazać tą część jego życia. Na siłę szukałem dla nas normalności, bo wszystko nam przypominało, że nigdy nie będziemy jej mieć. Mimo wszystko te dwa lata wcale nie były tak kolorowe.

A teraz wszystko na naszych oczach zalewa się czerwienią. Ucieczka dobiegła końca i nadeszła pora, by zmierzyć się z prześladującym nas złem. Ale wszystko po kolei, najpierw muszę otworzyć ten zamek. Nie wiem czemu Seth stwierdził, że to taki genialny pomysł, żeby mnie tutaj trzymać. Pewnie dla bezpieczeństwa. A gdzie się podział Cain to nie mam pojęcia. Nie wiem nawet, która jest godzina i ile tutaj siedzę.

Zrobiłem Sethowi bajzel w szafkach, ale w końcu znalazłem coś, co może mi się przydać przy zabawie z zamkiem. Na filmach zawsze wydaje się to takie łatwe. To coś wsadzisz, tu przekręcisz i gotowe. Jesteś wolny. Cóż, w praktyce to ustrojstwo, nad którym trzeba się napocić, dopóki nie nabierze się wprawy.

Po masie przekleństw w końcu udaje mi się wydostać na korytarz. Jestem trochę zawiedziony, że nie postawili nikogo przed drzwiami, żeby mnie pilnował, ale z drugiej strony skoro ich właśni ludzie próbowali mnie porwać, zgaduję, że nie mogą już nikomu ufać. Otacza mnie cisza, więc z mniejszą pewnością wychodzę do ich kuchnio-sali narad, która cholera wie za co naprawdę robi. Nigdzie nikogo nie ma i orientuję się jaki jest tego powód, kiedy podchodzę do okien, przez które widzę resztę magazynowej hali. Wszyscy są na dole. To wygląda jak zebranie jakiejś sekty. Setki osób i wszystkie wpatrzone w jeden punkt. Caina, który stoi na czele i wykrzykuje jakieś słowa, maniakalnie przy tym gestykulując. Nie słyszę co mówi, ale nie wygląda na zadowolonego. Tuż obok niego trzymają chłopaka, który pomagał w moim porwaniu.

Co on kombinuje?

Tutaj niczego się nie dowiem, dlatego podchodzę do drzwi i wychodzę na metalowe schody. Wszyscy stoją do mnie tyłem, wpatrzeni w przeciwnym kierunku, niczym w pieprzonym kościele. Nigdy nie widziałem ile ludzi tak naprawdę ma pod sobą Cain, ale widok robi wrażenie.

- Decyzja należy do was! – Słyszę jego donośny głos, który niesie się po całej hali. I to nawet bez nagłośnienia. Imponujące. – Daje wam możliwość czystego wyjścia. Nie dostaniecie drugiej szansy. Każdy kto zdecyduje się zostać, a potem zwróci się przeciwko mnie...

g l o o m | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz