Everything is shattering and it's my mistake

382 44 23
                                    

Wszystko się sypie i to moja wina. 

~ ~ ~

To zabawne, że akurat pogoda wydaje się idealnym problemem, który rozprasza mnie od katastroficznej sytuacji, w której się znaleźliśmy. Albo może nie, to wcale nie jest zabawne. Rzecz w tym, że tak długo siedziałem w zamknięciu, potem ledwie co wychylając głowę na podwórko, że teraz, kiedy wyszedłem na zewnątrz, nie mam bladego pojęcia, jaką mamy porę roku. Normalni ludzie zwracają uwagę na zmieniający się świat, sam również tak robiłem, zanim trafiłem do San Pedro Sula, gdzie zawsze było gorąco. Potem tak wiele podróżowaliśmy po Europie, że nawet nie próbowałem odgadnąć, jaki mamy dzień. Nie wydawało się to istotne, kiedy śmierć deptała nam po piętach, więc czemu akurat teraz zaczęło mnie to intrygować?

Zaciągam się papierosem, drugą ręką obejmując się w klatce, by zatrzymać przy sobie trochę ciepła. Trzęsę się jak cholerna osika, a moje ciało niemal sztywnieje z zimna, więc wiem, że nie jest to tylko odpływ adrenaliny. Dym, który wypuszczam z ust, miesza się z parą, bo jest tak cholernie zimno.

Z rozważań o pogodzie i porze roku wyrywa mnie stłumiony krzyk dobiegający z samochodu. Zaciskam mocno oczy, by jakoś się od niego odciąć i ponownie przykładam papierosa do ust.

- Musimy ruszać – pogania Seth z równą zaciętością kończąc swoją fajkę.

- Chcesz się zamienić? – odkrzykuje wściekle Rook. – Sam możesz go pozszywać, jak tak ci się spieszy!

Nie uciekliśmy zbyt daleko ze względu na Caina i jego obrażenia. Kłóciłem się z Sethem tak długo, aż w końcu raptownie zjechał na pobocze i wyskoczył z samochodu. Przez chwilę sądziłem, że miał już dosyć mojego marudzenia, ale wtedy zobaczyłem jak rozmawia z Rookiem, który następnie wygonił mnie z auta, by zająć się raną po kuli. Cillian, o dziwo, przesypia całe zajście na przednim siedzeniu, albo jak twierdzi Seth, zgrywa głupa i podsłuchuje. Nie mam pojęcia, czego takiego mógłby się dowiedzieć z krzyków Caina, ale zostawmy już paranoję Setha w spokoju.

Wciąż ciężko mi ogarnąć to, co się wydarzyło. Wszystko stało się tak szybko. W jednej chwili walczyłem o to, by zatrzymać Caina przy sobie, a w drugiej musiałem patrzeć jak się nad nim znęcają. Oczywiście wcześniej miałem swoje podejrzenia, domyślałem się, że musieli nieźle namieszać mu w głowie, ale zobaczenie tego na własne oczy to już inna sprawa. On nawet nie podjął próby walki, wydawał się tak bezsilny, a to tylko dlatego, że w każdej chwili mogli mnie zastrzelić. Nic z tego nie jest normalne i sam do końca nie wiem, jak powinienem się z tym czuć. Z jednej strony mam pewność, że nie jestem mu obojętny, ale czy cena, którą za to ponosimy, nie jest za wysoka? Cain nie myśli jasno, kiedy coś mi zagraża i dlatego jest tak niebezpieczny, nawet dla swoich bliskich.

- Zrobione – oznajmia chwilę potem Rook, wychodząc z samochodu i wycierając zakrwawione dłonie w jakąś szmatkę. Jego twarz pozostaje bez wyrazu, a ruchy dłoni są szybkie i konkretne, jakby nie robił tego pierwszy raz. Wygląda jak jakiś rzeźnik, który właśnie skończył zarzynać świnię i szykuje się na przerwę. Brakuje mu tylko białego fartucha. – Daj mi swój telefon – mówi do Setha, wyciągając do niego dłoń, a kiedy dostaje urządzenie, od razu zaczyna coś na nim pisać. – Udajcie się pod ten adres, to przydrożny motel. Podjedźcie od tyłu, pokój numer piętnaście powinien być otwarty. Możecie zostać tam na noc, ale wyjedźcie jeszcze przed świtem – wyjaśnia, oddając telefon i schylając się po kask, który wcześniej rzucił na ziemię. – Wszystko jasne?

- Nie – warczy Seth, zaciekle wsuwając telefon do kieszeni. – Musimy trzymać się razem, więc gdzie się wybierasz?

Rook zerka w moją stronę, jakby liczył, że mu pomogę. Nie mam pojęcia, co takiego kombinuje i dlaczego chce się od nas odłączyć, więc tylko unoszę brew, czekając na jakieś wyjaśnienia.

g l o o m | boyxboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz