Od przeprowadzki minęło już cztery miesiące, a ja jeszcze nie zwariowałam. Rodzice średnio raz w miesiącu, wyjeżdżają. Nie ma ich wtedy przez tydzień może dwa. Nie sądziłam, że w tej szkole zdobędę tyle przyjaciół. Ta szkoła nie jest taka zła jak na początku myślałam. O i za moim domem odkryłam mały lasek z stawem.
-Jagoda! Rusz się bo znowu się spóźnisz! - Usłyszałam krzyk mojej mamy, która wyrwała mnie z przemyśleń.
-Spokojnie, mam czas. - Powiedział schodząc na dół. - Jedziecie w tym miesiącu na szkolenia? - Zapytałam siadając na blacie w kuchni.
-Tak, jedziemy jutro rano. - Rodzicielka po tych słowach wcisnęła mi do rąk drugie śniadanie, którego pewnie nie zjem. - Idź już bo serio się spóźnisz. - Powiedziała patrząc na mnie wyczekująco.
-Idę... jest dopiero za piętnaście, ale okej. - Założyłam skórzaną kurtkę i chwyciłam za klamkę.
Na pierwszej lekcji mam plastykę, więc pójdę jeszcze po kawę. Pani na pewno zrozumie bo sama pije chyba z litr kawy, dziennie. Kawiarnia znajduję się po drodze do liceum. Koło mnie przejechało kilku znajomych, którzy śpieszyli się na lekcję. Spokojnym krokiem szłam do mojego kochanego miejsca, gdy nagle zatrzymał się obok mnie czarny, drogi samochód. Obróciłam się w jego stronę. Tylna szyba opuściła się powoli. Ujrzałam blond włosy i od razu wiedziałam kto to. Gdy szyba całkiem się opuściła zobaczyłam uśmiechniętego Nathaniela.-Nie potrzebujesz podwózki? Zaraz lekcję się zaczynają. - Powiedział chłopak, a za nim dostrzegłam wściekłą Amber.
-Nie dzięki. - Z ładnym uśmiechem podziękowałam za podwózkę. - Idę jeszcze po kawę, a poza tym na pierwszej lekcji mam plastykę, więc nie mam co się śpieszyć. - Wytłumaczyłam, widząc minę chłopaka.
-Już chyba codziennie proponuję ci podwózkę, a ty uparcie odmawiasz. - Powiedział zrezygnowany chłopak. - Daj mi od razu kartkę z spóźnieniem. - Z tylnej kieszeni spodni wyjęłam zmięty kawałek papieru i podałam chłopakowi.
-To widzimy się w szkole. - Oznajmiłam oddalając się od pojazdu.
-Jesteś niemożliwa. - Rzekł blondyn, po czym zniknął wraz z autem, za zakrętem.
Już trochę szybszym krokiem ruszyłam po kawę.Stoję sobie spokojnie i czekam, aż w końcu zaświeci się to zasrane zielone światło. Zegarek wskazywał pięć po ósmej.
-Jag! - Usłyszałam znajomy głos. Obróciłam się i ujrzałam biegnącego Lysandra.
-O hej! Nie spóźnię się jako jedyna. - Powiedziałam witając zmachanego chłopaka, uśmiechem.
-Nie mogłem znaleźć notesu. - Powiedział zawstydzony Lys. - Kastiel mnie olał bo napisał, że ma dość czekania na mnie przez "pół godziny" - Dostrzegłam, że zaświeciło się zielone światło. Złapałam mężczyznę za przed ramię i pociągnęłam przez pasy.
-Nie dziwię mu się... Lys... ty kiedyś głowę zgubisz. - Powiedziałam puszczając chłopaka dopiero po przejściu na pasach. Dla bezpieczeństwa.
-Przecież ty też się często spóźniasz. Pewnie też wszystko gubisz. - Powiedział oburzony Lys.
-Ja to robię świadomie, kawa jest dla mnie ważniejsza niż dziesięć minut straconej lekcji. - Oznajmiłam przekraczając bramę szkoły. - A ty się spóźniasz bo nie możesz swoich rzeczy znaleźć. - Powiedziałam po czym skierowałam się do sali 11. Pożegnałam się z białowłosym i rozeszliśmy się do swoich klas.
-Dzień dobr... co jest? - Zapytałam zdziwiona patrząc po klasie. - Gdzie jest nauczycielka? - Usiadłam w przed ostatniej ławce, obok Rozy.
-Jeszcze nie przyszła. - Odpowiedziała zaspana dziewczyna. - Mogę trochę kawy? - Zapytała wskazując na kubek. Podsunęłam jej napój pod nos i odwróciłam się.
CZYTASZ
Give Me More | Kastiel Słodki Flirt
Fanfiction-To się nazywa urok osobisty. - Chłopak wyraźnie zadowolony z siebie, puścił mi oczko. -Nie schlebiaj sobie. - Powiedziałam wywracając oczami, a na mojej twarzy błąkał się uśmieszek. - Masz tyle uroku co zdechła dżdżownica. - Rzekłam wysiadając z cz...