Młodzieniec poczuł chłód, bijący od betonowej posadzki. Na co się nie spojrzał, wszystko wirowało. Zamknął oczy. Starał się zatrzymać zawroty głowy. Czuł jak okropny, pulsujący ból rozłupuje mu czaszkę.
- Co z tobą Rony?
Słowa te dochodził do niego jakby z oddali. Wiedział jednak, że wypowiada je gruby facet stojący tuż obok. Młodzieniec starał się podnieść, ale przeszywający ból głowy skutecznie go powstrzymywał. Chłopak mocniej zacisnął powieki. Stwierdził, że dłużej tego nie wytrzyma. Nagle poczuł, że wnętrze jego czaszki się uspokaja. Ron powoli otworzył oczy. Oparł się na łokciach nie chcąc gwałtownie się podnosić. Bał się powrotu tego okropnego bólu
- Gorzej z tobą chłopie - stwierdził z udawanym smutkiem Roger - W ostatni dzień dostać takie lanie...
Mężczyzna szyderczo się zaśmiał. Był przełożonym kadecji "V", w skład której wchodził Rony. Młodzieniec spojrzał na grubasa. Dziwiąc się samemu sobie stwierdził, że będzię tęsknić za tłustym Rogerem. Splunął na bok krwią z rozciętej wargi i przetarł dłonią obolały nos. Z niego również sączyła się stróżka szkarłatnej cieczy.
- I tak zleciało - mężczyzna ściągnął bokserskie rękawice. Ron musiał przyznać, że tłuścioch ma cholernie dużo siły.
- Możesz mi przypomnieć,dlaczego to robimy? - zapytał chłopak ze złośliwym uśmiechem
Młodzieniec pamiętał, jak zadawał to pytanie po każdym bóltreningu. Co prawda z czasem znając jedną jedyną odpowiedź przestał to robić. Teraz jednak wróciły spojrzenia. Przełożony spojrzał na niego ze szczerym uśmiechem, którego Ron na jego twarzy jeszcze nie widział. Po chwili grubas odpowiedział ja zawsze.
- Robimy to dla twojego dobra, prawda?
Ron powoli podniósł się z ziemi. Odebrał od Rogera namoczoną i trochę już wysłużoną szmatkę. Raz jeszcze zastanowił się nad odpowiedzią przełożonego. Stwierdził, że to gówniane wytłumaczenie. Możliwe, że mężczyzna starał się tak usprawiedliwić swoją pracę, o ile pracą można nazwać okładanie pięśćmi i darcie się na kadetów. Ron wiedział jednak, że za swoją pracę grubas zbiera duże pochwały. Podobno szkolone przez niego kadecje , stawały się najlepszymi jednostkami. Możliwe, że tłuścioch lubi tę robotę.
- Nie mogę uwierzyć, że jestem tu po raz ostatni - to mówiąc chłopak wskazał ręką całe pomieszczenie.
Było ono surowe i ponure. Panował w nim półmrok, ponieważ jedna, dyndająca na kablu żarówka dawała słabe oświetlenie. Na ścianie, na wprost wejścia widniał duży, biały napis "DOL". Z lewej strony stała stara komoda Rogera z narzedziami do bóltreningów, a także mała umywalka. Tyle. Ron pamiętał jak bardzo przerażało go to pomieszczenie. Z czasem się do niego przyzwyczaił. Nie miał wyjścia...
- No dobra chłopie - przełożony przemywał ręcę - twoi kompani czekają na ostatnie lanie. Nie każ im się niecierpliwić i idź się doprowadź do porządku.
Młodzieniec kiwnął głową. Jeszcze raz rozejrzał się po pomieszczeniu, oddał Rogerowi szmatkę, którą przetarł krew cieknącą z nosa i wyszedł. To był koniec. Ron był podekscytowany, ale czuł również niepewność. Zastanawiał się co dalej. Spędził trzy lata w wojskowych szkołach dziecięcych, trzy lata w koszarach młodzieżowych i trzy lata w kadecji. Teraz pora rozpocząć nowe życie.
CZYTASZ
Czas zagłady
Science FictionNasz świat miał nas dość... Ziemia zapragnęła się nas pozbyć... Mineło ponad 20 lat od najczarniejszych dni w historii ludzkości. Węgiel typu "B", który miał być kluczem do naszej wspaniałej przyszłości, latających samochodów, leków na nieulaczalne...