Druga część lotu upłynęła na spokojnych rozmowach i opowieściach Matta. Ron cały czas zastanawiał się, dlaczego dowódca tak zareagował na tamtą sytuacje. Przecież w turbośmigłowcu wszyscy byli bezpieczni. Mężczyzna musiał mieć do tego swoje powody. Młodzi żołnierze dowiedzieli się, że Matt żył jeszcze przed katastrofą węglową. Miał 12 lat gdy jego normalne życie dobiegło końca. Ron stwierdził, że sierżant wygląda na znacznie młodszego. Obstawiał, że dowódca skończył kadecje w pierwszych turach. Tak naprawdę Matt nie przechodził szkolenia takiego jak wszyscy kadeci urodzeni po katastrofie. Służbę w wojsku zaczął w wieku 14 lat podobnie jak wielu młodzieńców, którzy przeżyli apokalipse. Wtedy nie było kadecji. Chłopcy dowiedzieli się również, że lecą do placówki Plutonów Zwiadowczych w Bostonie. Podobno jest to jedna z nawiększych baz DOL-u na wschodzie. Stacjonuje tam nawet owiana sławą Gwardia Kryzysowa.
Po dwóch godzinach od wylotu z kadecji turbośmigłowiec wylądował na lotnisku wojskowym.
- Panowie, witajcie w Bostonie - powiedział z uśmiechem Matt, gdy żołnierze wysiedli z maszyny - Tam czeka na nas ciężarówka, idziemy.
Po drodze Ron zauważył kilka innych grup podobnych do tej, w której właśnie szedł. Domyślił się, że to też są kadeci.
- Widziałeś kiedykolwiek coś takiego? - zapytał go Collin, wskazując na zabudowania miasta.
- Ta, na zdjęciach - odpowiedział żartobliwie.
Młodzieniec musiał przyznać, że ten widok robi wrażenie. Gdyby nie czarno-szary osad węgla typu "B" znajdujący się dosłownie wszędzię i ślady po pożarach, można byłoby rzec, że żadnej apokalipsy nie było.
- To nie wygląda źle - Gibby dołączył się do rozmowy - Myślałem, że będzię gorzej.
Kierowca ciężarówki skinął na nich głową. Był w podeszłym wieku, a jego mina wskazywała, że nie jest w najlepszym humorze.
- Wskakujcie - burknął chrypowatym głosem, po czym przywitał się z sierżantem.
Żołnierze usadowili się na pace. Po chwili weszedł na nią Matt. Ciężarówka ruszyła ruszyła wyznaczonąbetonowymi słupkami drogą tuż obok płyty lotniska.
- Dlaczego lotnisko nie znajduje się przy bazie? - zapytał Tom przeczesując ręką włosy.
- To proste - zaczął Matt - Placówkę wybudowano na zgliszczach kilku budynków w środku miasta. Miejsca na wojskowe lotnisko nie wystarczyło, dlatego wykorzystano cywilną płytę, przy której teraz jedziemy.
- Zgaduję, że tamte ruiny i gruzy to dawny terminal, prawda? - Sped wskazał ręką pozostałości zabudowań lotniska
- Prawda - dowódca skinął głową - Jadąc w przeciwną stronę można zobaczyć wraki samolotów pasażerskich, które w naszych czasach są praktycznie bezużyteczne.
Ron zaczął zastanawiać się jak to miejsce wyglądało przed ogólnoświatową katastrofą. Ciekawiło go również co działo się tu w czasie apokalipsy i czemu jest ono tak zrujnowane.
Ciężarówka minęła trzy rdzawo-brązowe hangary i dojechała do głównej bramy. Po obu jej stronach stały betonowe, złowieszczo wyglądające wieże strażnicze. Z boku Ron zauważył dwa wozy opancerzone z dobrze już mu znanym znaczkiem "DOL", a także kilku rozmawiających ze sobą żołnierzy w pełnym rynsztunku bojowym. Ciężarówka zatrzymała się pod bramą. Kierowca skinął głową żandarmowi w eleganckim granatowym mundurze i podał mu kartę pojazdu. Ten zeskanował ją urządzeniem podobnym do pistoletu i po chwili oddał kierowcy. Pojazd przejechał przez bramę, po czym wjechał na drogę zrobioną z betonowych płyt. Po drodze minął dwie ciężarówki załadowane różnego rodzaju skrzyniami. Kierowca powtarzał czynności z kartą na kolejnym, tym razem bardziej strzeżonym punkcie kontrolnym. Po obu jego stronach rozciągało się nie tylko ogrodzenie z drutu kolczastego ale także trzy metrowy mur.
- Władze Departamentu bardzo dbają o bezpieczeństwo - prychnął znudzony Verd
- Tylko dzięki temu panuje tu taki porządek - odpowiedział sierżant - Za murem jest strefa zwiększonego ryzyka. Tam trzeba uważać. Aby zapewnić większe bezpieczeństwo wojsko zbudowało mury.
- Nasza placówka też jest obmurowana? - zapytał Ron
- Dzielnica, w której się ona znajduje, tak - poprawił go Matt
Na dalsze pytania nie było czasu. Ciężarówka ruszyła. Młodych żołnierzy oczarował widok tętniącego życiem miasta. Co prawda kiedyś żyło tu znacznie więcej ludzi. Skąd jednak mieli o tym wiedzieć młodzi chłopcy urodzeni po katatrofie?
Ron nie mógł oderwać wzroku od tłumów ludzi, zwykłych ludzi! Cywilów! Mężczyzn, kobiet, dzieci. Pierwszy raz odkąd pamiętał widział tyle osób w jednym miejscu.
- Ten świat w sumie nie jest taki zły - stwierdził rozglądający się na wszystkie strony Gibby.
Sierżant Matt tylko pokiwał głową. Zdawał sobie sprawę, że wie znacznie więcej niż jego podopieczni. To tylko namiastka normalności. Tak naprawdę ten świat jest okropny...
CZYTASZ
Czas zagłady
Science FictionNasz świat miał nas dość... Ziemia zapragnęła się nas pozbyć... Mineło ponad 20 lat od najczarniejszych dni w historii ludzkości. Węgiel typu "B", który miał być kluczem do naszej wspaniałej przyszłości, latających samochodów, leków na nieulaczalne...