*5*

288 31 8
                                    

-Minghao? Co ty tutaj robisz? - zapytał Seungkwan. Zrobił się blady, a jego dłonie zaczęły drżeć, z resztą jak całe jego ciało. Poczuł nagły przypływ gniewu, smutku, żalu i nie wiadomo czego jeszcze.
-Postanowiłem przyjechać na jakiś czas..- złapał się za kark czarnowłosy. Po chwili na klatce schodowej znalazła się pozostała czwórka. Kwan odwrócił wzrok w ich stronę z nadzieją na jakieś wyjaśnienie.
-Wejdźmy do środka, tam ci wszystko wytłumaczymy- westchnął Jihoon.

-Chcieliśmy ci powiedzieć, że przyjedzie ale wiedzieliśmy jak zareagujesz- zaczął obronie Jeonghan. Boo chodził od jednego kąta pokoju do drugiego. W końcu jednak stanął i spojrzał na przyjaciół.
-A jak miałbym zareagować? Ten wypadek to wina Minghao! - wykrzyczał zły.
-Ej, ten wypadek to nie była niczyja wina, a już z pewnością nie jego, rozumiesz? - odpowiedział zirytowany Jihoon. Blondyn westchnął głęboko.
-Po co on tutaj przyjechał? - zapytał spokojniej.
-Po prostu stwierdził, że przyjedzie. Poza tym, nie zapominaj, że Hansol to też jego przyjaciel i też się o niego martwi. Pewnie chciał zobaczyć co u niego- wzruszył ramionami Jeonghan.
-Zobaczył, to teraz może już wracać do domu.
-Seungkwan, uspokój się. On ma takie samo prawo do przebywania w tym mieszkaniu albo odwiedzenia Hansola jak ja czy ty. - wtrącił Seungcheol. -My rozumiemy, że go nie trawisz, okej, ale postaraj się zrozumieć, że on też chce przebywać z Vernonem- dodał. Kwan tylko westchnął po raz kolejny i ruszył w stronę wyjścia z salonu.
-Chyba nie mam nic do gadania, więc po prostu się zamknę w pokoju- mruknął na odchodne i poszedł na górę.

Tak jak powiedział, tak i zrobił.
Wszedł do swojej jaskini i trzasnął drzwiami. Oparł się plecami o ścianę i powoli po niej zjechał na dół. Usiadł na zimnej podłodze, aż przeszedł go lekki dreszcz. Przyciagnął kolana do klatki piersiowej i wpatrywał się w drugi koniec pomieszczenia. Na jego ramię skapnęła pojedyncza łza. Samotna jak pierwszy przebiśnieg, samotna jak Seungkwan. Co prawda, miał przyjaciół i mógł na nich polegać, jednak on czuł jak z każdym dniem coraz bardziej się od nich oddala. Czuł, jak wszyscy mają do niego pretensje o ciągłe siedzenie w domu. Czuł, jak jego relacja z Hansolem staje się coraz bardziej znikoma. Czuł, jak oddala się od samego siebie, jak bardzo jego myśli odbiegły od rzeczywistości. Po jego policzku spłynęła kolejna łza, która wywołała następne. Chłopak się po prostu rozpłakał. Oparł głowę o ścianę i pozwolił im płynąć tak długo, jak będą chciały.

Drzwi do pokoju Boo otworzyły się, a do środka wszedł Vernon. Rozejrzał sie po pomieszczeniu ale nigdzie nie mógł znaleźć starszego.
-Seungkwan? - zapytał, lekko przymykając wrota. Zauważył blondyna siedzącego w kącie. Podszedł do niego i uklęknął przed nim.
-Hej, hyung- dotknął jego ramienia. Kwan podniósł głowę do góry i swoimi mokrymi od płaczu oczami spojrzał na Hansola. Nie miał siły wytrzeć policzków ani się odezwać.
-Co się stało? Czemu płaczesz? Chodzi o przyjazd Minghao? - zaczął wypytywać zaniepokojony Choi. Seungkwan pokiwał przecząco głową.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku- odpowiedział ze sztucznym uśmiechem.
-Gdyby było, nie siedziałbyś na zimnej podłodze i byś nie płakał- powiedział z troską w głosie Chwe.
-Nie, to nic.. Ja tylko..- i właśnie w tym momencie załamał się mu głos. Czuł jak coś ściska go w gardle, czuł jak łzy znowu napływają do oczu. Znów się rozpłakał. Hansol podszedł do niego bliżej i go przytulił. To było to, czego niższy potrzebował teraz najbardziej. Zapachu, ciepła, dotyku i obecności chłopaka, których tak bardzo mu brakowało przez prawie 3 miesiące. Objął go niepewnie i wtulił twarz w jego klatkę piersiową. Przysłuchiwał sie biciu jego serca, przez co już trochę sie uspokoił. W końcu w ramionach ukochanej osoby jest zawsze najlepiej i najbezpieczniej.
-Chłopaki powiedzieli mi, że jeszcze przed wypadkiem byliśmy ze sobą na prawdę blisko- zaczął niepewnie młodszy. -Co to znaczy? - kontynuował.
-To znaczy, że byłeś dla mnie na prawdę ważny. Po prostu bardzo się przyjaźniliśmy i nie mogliśmy dnia bez siebie wytrzymać. To znaczy, ja tak to odbierałem- wymruczał. Choi kiwnął głową i lekko odsunął się od starszego. Spojrzał na niego i westchnął.
-Więc dlaczego teraz starasz się jak najmniej spędzać ze mną czasu i zamykasz się w pokoju? - zapytał. Kwan kompletnie nie wiedział co ma odpowiedzieć. Spuścił wzrok i patrzył na swoje dłonie.
-Przepraszam - tylko to potrafił powiedzieć.
-Po prostu przebywaj więcej czasu poza tymi czterema ścianami- dodał brązowowłosy i podniósł się z podłogi. Blondyn wytarł policzki po czym również wstał.
-Dobra nie ważne, jest jakiś konkretny powód dla którego tutaj przyszedłeś? - zadał pytanie kompletnie zmieniając temat. Vernon nie chcąc wypytywać o przyczynę płaczu przyjaciela, po prostu mu odpowiedział.
-Tak. Moja ładowarka do laptopa się zepsuła, a my mamy ten sam model i chciałem prosić o to, żebyś pożyczył mi swoją na jakiś czas.
-Em.. już, czekaj- odrzekł i odpiął kabel od komputera i od gniazdka. -Proszę bardzo- dodał podając rzecz.
-Dzięki- wyższy ukłonił się lekko a następnie wyszedł z pokoju i ruszył do siebie. Seungkwan znów został sam z głową pełną przeróżnych myśli.

-Co ty tyle tam robiłeś? - zapytał Minghao, gdy Chwe wszedł do środka.
-Po prostu jeszcze chwile rozmawiałem z nim i tyle- odpowiedział podłączając ładowarkę do laptopa.
-O czym gadaliście?
-O niczym szczególnym. Co oglądamy? - spojrzał na czarnowłosego.
-Możemy obejrzeć jakąś komedie czy coś w tym stylu- zaproponował Xu. Hansol przytaknął, po czym włączył jakiś pierwszy lepszy film pod zakładką "komedia".

-Chłopaki chodźcie, kolacja gotowa! - wykrzyczał Jeonghan. W mgnieniu oka cała banda wygłodniałych dzieciaków zjawia się w kuchni. Zasiedli przy stole, a eomma Han zaczął nakładać jedzenie na talerze. Gdy każdy już dostał swoją porcję, chłopcy życzyli sobie smacznego i zaczęli jeść. Przez pierwsze 5 minut panowała cisza, potem zaczęły się rozmowy na przeróżne tematy. Takim sposobem z posiłku, który powinien trwać nie więcej niż 20 minut, zrobiła się wielka, ponad godzinna pogawędka na temat ryb. Żaden z nich się nie znał, ale każdy się wypowiadał.
-Zamknij się, dorsz wcale nie jest gruby, on jest chudy i fajny- warknął Seuncheol na Minghao.
-Jasne, tak samo jak i ty- młodszy wywrócił oczami. Obydwoje zaczęli sie sprzeczać o wygląd tejże ryby.
Pozostała trójka rozmawiała na temat szczupaków. Tylko Hansol zajmował się samym sobą i swoimi myślami, które z pewnością nie dotyczyły życia morskiego. Starał się przypomnieć sobie cokolwiek. Tak strasznie nieswojo się czuł, kiedy nie miał zielonego pojęcia kim jest, kim są jego przyjaciele, kim jest jego rodzina. Czuł się, jakby ktoś przydzielił go do nowego życia, o którym nie wiedział kompletnie nic.
Na przykład cała czwórka, z którą mieszkał. Patrzył na nich i znał ich imiona, wiedział jak wyglądają, wiedział ile mają lat i czym się zajmują ale nic poza tym. Nie czuł z nimi tego przywiązania przyjacielskiego. To znaczy,  na tyle co potrafił traktował ich jako najbliższą mu rodzinę, ale gdy zagłębiał się w ten temat, to kompletnie nie wiedział kim on i chłopcy są dla siebie. A już w szczególności nie wiedział co z nim i Seungkwanem. Przeczuwał, że byli kiedyś ze sobą mocno związani, ale nie mógł sobie przypomnieć o co dokładnie chodziło. Ta niewiedza już powoli zaczynała go przerastać. Wszystkiego musiał uczyć się od nowa. Nie raz było tak, że musiał prosić któregoś z domowników o pomoc w prostych czynnościach.
-Hej Hansol, śpisz? - odezwał się Jihoon tym samym wybudzając brozowowłosego z transu.
-Co? Nie, nie śpię- odpowiedział spoglądając w jego stronę.
-Więc nad czym się tak zamyśliłeś? - zapytał Cheol.
-Nad niczym szczególnym- westchnął Chwe.
-Pewnie nad tym, co będziesz oglądać z Minghao- szturchnął go w ramię siedzący obok Jeonghan i puścił mu oczko.
-Co?- przeniósł wzrok na Yoona. -Żartowałem- zaśmiał się białowłosy, po czym odsunął się od stołu i wstał z krzesła.
-Już wpół do dziewiątej. Będę się zbierał bo mój serial się zaraz zacznie- powiedział i się pożegnał, a następnie ruszył na górę. Jihoon i Seungcheol też długo nie posiedzieli. Pozostała trójka siedziała w ciszy, która nie należała do tych przyjemnych. W końcu najmłodszy z nich odezwał się.
-Ja.. ja muszę iść wziąć leki- powiedział podnosząc swoje cztery litery z krzesła. -Do zobaczenia chłopaki- powiedział i szybko ruszył na górę.
Minghao odprowadził go wzrokiem do wyjścia z kuchni po czym skierował wzrok na Seungkwana. Uśmiechnął się do niego.
-Posłuchaj. Lepiej zacznij przyzwyczajać się do mojej obecności tutaj- zaczął mówić.
-Nie rozumiem? - zapytał blondyn.
-Przecież doskonale wiem, że mnie nie trawisz i uważasz, że ten wypadek to moja wina- chłopak zaśmiał się i wstał od stolika. Podszedł do niższego. -Jak narazie nie mam zamiaru stąd wyjeżdżać. Muszę zabrać to, co było moje- dodał po czym poklepał młodszego po ramieniu. W Boo aż się zagotowało. Doskonale wiedział o co mu chodzi, miał ochotę rzucić się z pięściami na Hao, ale to nie w jego stylu.
-Dobranoc- starszy ukłonił się lekko z uśmiechem na ustach i wyszedł z kuchni. Jasnowłosy oparł czoło o blat i przeklnął w myślach. Chciał zignorować to co powiedział chińczyk ale wiedział, że może się mu udać plan "zabrania to co jego". Miał jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie nigdy przenigdy, nie przeżyłby tego po raz kolejny.
Nie chcąc myśleć zbyt o tym, po prostu zamknął oczy i nawet nie zauważył kiedy usnął.

You're My Light || VerkwanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz