*10*

197 16 5
                                    

Od przyjazdu Seungkwana do Busan minęły jakieś 3 tygodnie, w ciągu których chłopak na prawdę poczuł się lepiej. Między innymi była to zasługa Mingyu i Sangjin, z którą zresztą się zaprzyjaźnił.

-Ha, wygrałem! - zawołał zadowolony Mingyu wstając z kanapy. -Mówiłem ci, że jestem mistrzem tej gry- dodał spoglądając na blondyna siedzącego na sofie z wyrazem twarzy typu "co tu się właśnie odwaliło"
-Ale przecież jakim cudem, miałem więcej punktów od ciebie- odpowiedział.
-No widzisz, peszek- zaśmiał się starszy.
-Dobra, ja się poddaje. Może chociaż Sangjin cie ogra- blondyn podał pada dziewczynie i wstał z siedzenia, aby usadowić się na dywanie.
-No raczej- dziewczyna się zaśmiała.
Przyjaciele pewnie siedzieli by i grali jeszcze przez pół dnia, gdyby nie telefon do Seungkwana. Blondyn wstał niechętnie z podłogi i poszedł odebrać. W słuchawce usłyszał głos Jeonghana.
-Słuchaj, Hansol jest w szpitalu. Dzisiaj rano- zaczął, ale Seungkwan nawet nie zdążył do końca wysłuchać. Telefon wypadł mu z dłoni na podłogę, a on sam stracił na chwilę równowagę i podparł się o komodę, przy okazji zrzucając z niej jedną z ozdób.
-Co się stało? - Mingyu i Sangjin przyszli do pokoju. Boo spojrzał na nich ślepo ze łzami w oczach.
-Hansol... - to było jedyne co najmłodszy potrafił powiedzieć.

Pół godziny później Seungkwan wraz z Mingyu byli w drodze do domu. Blondyn nic nie mówił, był przerażony całą sytuacją. Siedział z jedną z nóg na siedzeniu i patrzył ślepo w okno.
-Hej, wszystko z nim w porządku- powiedział starszy spoglądając na przyjaciela. Chciał dodać mu w jakiś sposób otuchy. Boo tylko przeniósł na niego wzrok, a po chwili od razu wrócił do swojej poprzedniej czynności.

-Gdzie on jest? - zapytał Seungkwan wpadając do mieszkania. Wszyscy siedzieli w salonie i rozmawiali o Hansolu.
-W szpitalu- odpowiedział Jihoon.
-Jezu, to wiem, w którym. Muszę do niego jechać, zresztą nie wiem dlaczego wy przy nim nie jesteście.
-Seungkwan, przestań. On potrzebuje teraz spokoju- wtrącił Seungcheol.
-Spokoju? Co ma spokój do siedzenia w szpitalu?! - zaczął krzyczeć.
-Przede wszystkim, to przestań się na nas wydzierać. Byliśmy u niego jakieś 15 minut temu i narazie to on śpi- mówił ze spokojem w głosie różowowłosy.
-Nie, ja muszę do niego jechać. Jak w ogóle to się stało, że trafił do szpitala? - blondyn zaczął chodzić w kółko po całym salonie.
-Rano powiedział, że ma zawroty głowy i ciężko mu złapać równowagę. Chcieliśmy z nim jechać do lekarza, ale powiedział, że to nic. Jednak jak był w łazience to usłyszeliśmy dość głośny huk. Hansol stracił przytomność i przy okazji uderzył głową o wannę.. - odpowiedział Jeonghan, przygotowany mentalnie na wybuch złości młodszego.
-Co? Jak to nie chciał jechać do szpitala? Przecież to było wiadome, że tak to się skończy! Powinniście go bardziej pilnować!
-Może gdybyś był w domu, do czegoś takiego by nie doszło! Chociaż w sumie, co ja gadam. Ty ciągle tylko siedziałeś w pokoju i gniłeś w łóżku! - burknął Seungcheol.
-Ej, to nie jest czas na tego typu kłótnie- Mingyu starał się uspokoić przyjaciół.
-Dobra, nie ważne. Muszę do niego jechać. Mingyu, zawieziesz mnie? - blondyn spojrzał na wyższego, a ten tylko kiwnął głową na znak aprobaty.

Będąc już na miejscu, Boo wypadł z auta jak poparzony i szybko pobiegł do środka. Na recepcji dowiedział się, gdzie leży Hansol.
-Nie wierzę- powiedział pod nosem, kiedy obok sali chłopaka zobaczył Minghao.
-Co ty tu robisz?- zapytał podchodząc do czarnowłosego. Ten przeniósł wzrok na jego osobę i prychnął pod nosem.
-Pan wielki Seungkwan raczył się zjawić, bo jego ukochany jest w szpitalu. Śmieszne- rzucił i wrócił wzrokiem na drzwi.
-Słuchaj no. Nie wiem, co mu nagadałeś, ale na pewno ci nie uwierzył.
-Ja? Przecież ja nic bym mu nie powiedział. Zresztą co bym miał, że z twojej winy wpadł pod auto i dlatego wylądował w szpitalu?- chłopak zadał pytanie podnosząc kącik ust ku górze, kiedy zobaczył, jak blondynowi podskakuje ciśnienie.
-Nie wiesz co masz powiedzieć? Szkoda, bo Hansol chętnie by się dowiedział co się stało- Hao wzruszył ramionami. Po chwili odepchnął się od ściany i ruszył w przeciwną stronę. Zatrzymał się jednak przy Seungkwanie i nachylił nad nim.
-To twoja wina- wyszeptał i z rękami w kieszeniach oraz z anielskim spokojem ruszył przed siebie. Boo stał przez moment jak wryty, po chwili jednak odwrócił się do oddalającego się chłopaka.
-Hej, Minghao- powiedział głośno, aby zwrócić uwagę starszego na siebie i ruszył szybkim, zdecydowanym krokiem. Uderzył starszego w twarz tak mocno, jak tylko potrafił.
-Jeszcze raz powiedz, że to moja wina! - wykrzyczał zdenerwowany. Xu podniósł się, wycierając krew z wargi. Prychnął tylko i znów odwrócił się, aby gdzieś iść.
Seungkwan westchnął głęboko i usiadł na krześle przed salą Hansola.

Było już koło pierwszej w nocy. Blondyn stwierdził, że to czas aby udać się do domu. Właściwie, to wcale nie chciał tam wracać, ale musiał chociażby poinformować chłopaków o stanie zdrowia młodszego. Wychodząc ze szpitala założył kaptur na głowę, bo zaczęło padać. Boo wsadził dłonie do kieszeni, spuścił wzrok i szedł w stronę domu. Był tak bardzo odcięty od świata, że nawet nie zauważył, kiedy wszedł na jezdnię w nieodpowiednim czasie. Ostatnie co poczuł i zobaczył, to silne uderzenie i smuga światła zbliżająca się w jego stronę.

You're My Light || VerkwanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz