Twoje nozdrza otulał zapach jej orzechowego szamponu, a twój podbródek spoczywał na czubku jej głowy. Mocniej ściskasz jej drobną dłoń w twojej i wnosisz nikle kąciki ust, napotykając na sobie jej lazurowe tęczówki, kiedy chcesz przelotnie zerknąć na jej twarz. Przebiegasz po niej wzrokiem i przyciągasz ją bliżej siebie, układając wielką dłoń na jej placach. Skrywa twarz w materiale twojej białej koszuli, zaciągając się twoimi intensywnymi perfumami z przymkniętymi powiekami, a ty chichoczesz pod nosem na ten gest z jej strony i możesz przysiąc, że teraz na jej słodkich ustach widnieje błogi uśmiech. Kołysze się powoli opleciona przez twoje ramiona, a ty chłodniesz jej bliskość na maksymalnych obrotach. Jej otumaniająca woń sprawia, że kręci ci się w głowie, a od jej ciała przypartego do twojego, którego ciepło przenika przez materiał ubrania odczuwasz duszności. Luzujesz jednym ruchem ręki guzik pod szyją, dostrzegając rozbawienie na twarzy przyjaciela. Patrzysz na niego z politowaniem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Cieszysz się, że w końcu pomiędzy tobą a młodym przyjmujący zapanowała aura pojednania. Wreszcie jesteś w pełni szczęśliwy. Ponownie znajdujesz się tu gdzie wszystko się rozpoczęło. W miejscu, w którym blondynka odpowiadająca za twój znacznie przyśpieszony puls zahipnotyzowała cię i z każdym pojawieniem wzmacniała działanie tego stanu. Mieszkanie Fornala już zawsze pozostanie dla ciebie ważną lokalizacją. Brunet zupełnie tak jakby czytał ci w myślach wzniósł znacznie kąciki ust, odsłaniając śnieżnobiałe uzębienie i wpatrywał się w waszą dwójkę z zadowoleniem oraz satysfakcją. Odegrał znaczącą rolę w postaniu tego związku i byłeś mu za to ogromie wdzięczny. Gdyby nie pamiętna, zakrapiana znaczą ilością alkoholu parapetówka nie poznałbyś tej niewiasty. Choć ta impreza skończyła się dla ciebie katastrofalnie źle pod względem samopoczucia to jednak byłeś wdzięczny losowi za taką kolej zdarzeń. Gdy wolna melodia zaprzestała wydobywać się z głośników rozstawionych w salonie Tomka ciężarna wyplotła się z twoich objęć. Wznosisz dłoń i przykładasz ją do jej policzka, gładząc go ślamazarnym, subtelnym ruchem. Ciepło promieniujące z jej tęczówek oraz szalejące w nim szczęście sprawia, że wznosisz się kilka metrów nad podłogą pomieszczenia. Skradasz z jej smakujących pomarańczowym sokiem warg przelotny, czuły pocałunek i opadasz na miękką sofę obok Ziobrowskiego, odprowadzając jej sylwetkę zmierzającą w kierunku łazienki wzrokiem.
-Cudnie się na was patrzy.-mruga rozanielona Karina, popijając kolorowego drinka.
-Na bogów zawsze patrzyło się z podziwem.-odpierasz, unosząc z dumą głowę.
- Ale zbyt krótko jest z tobą, aby naklepać ci więcej mózgu do głowy.-rzuca właściciel mieszkania, wzdychając głośno.- Jak już to ona jest boginią, a ty bogiem, pojebie.-kręci z niedowierzaniem głową.
- Zamilcz podstępny syfie Tyfusie.-mówisz ostro.
Parskasz niepohamowanym śmiechem na widok miny Fornala wraz ze zgromadzonymi w mieszkaniu krakowianina gośćmi. Brunet gromi cię wzrokiem, zagryzając wargi, a ty klepiesz go jedynie po ramieniu i chwytasz szampana, wydzierając się na całe gardło, że niebawem północ.
-Dwunasta dopiero za pół godziny, bałwanie.-przewraca oczami Kozub.
- Tak, wiem. Chciałem uratować swoje istnienie.-szepczesz do niego.
Salwy śmiechu rozbrzmiewają po wnętrzu lokalu zajmowanego przez 21-latka w towarzystwie większej grupy rocznika dziewięćdziesiątego siódmego. Zawodnik radomskiego zespołu spogląda na ciebie ze zrezygnowaniem, ale po chwili także dołącza się do grona rozbawionych tą sytuacją. Chłoniesz błękitnymi tęczówkami wirującą w tańcu Konarską w asyście twojego przyjaciela i chichoczesz pod nosem na widok jej miny, gdy Tytus zaskakuje ją kilkoma ruchami oraz szybkością ich wykonania. To nie tylko pogłoski, że jest świetnym tancerzem. To rzeczywistość. Ty natomiast nie potrafisz uwierzyć w swoją. Mateuszu Masłowski, wątpisz w to, że przeżywasz swoją pierwszą życiową miłość. Choć pod opuszkami palców czujesz miękkość skóry Aleksandry, a gdy muskasz jej usta odczuwasz ich żar. Przecież nie wymyśliłeś sobie jej słodkiego zapachu czy woni jej szamponu. Nie śniłeś także o pierwszych świętach spędzonych przy boku ukochanej w jej malowniczym, rodzinnym Zakopanem, a mimo to podważasz te fakty, twierdzisz, że to wyśniony przez ciebie sen niechcący dobrnąć końca. Właśnie tak się teraz czujesz. Niczym krążący w pięknej, nieskazitelnej, nieskażonej złem baśni. To ty jesteś tutaj królem, a ona królową, a niebawem na świat przyjść ma królewna lub książę. Obserwując ją świetnie bawiącą się w towarzystwie Kochanowskiego wydaje ci się taka odległa, taka nierealna. Zdecydowanie za idealna. Z letargu wyławia cię machająca w twoim kierunku dłonią Karina. Śmiejesz się i podrywasz z miejsca, aby po chwili okręcać ją w zawrotnym tempie wokół własnej osi do Miłości w Zakopanem. Mimowolnie zerkasz na wielbiącego ten utwór oraz jego wykonawce Hubera i chichoczesz pod nosem na widok podekscytowana na jej twarzy oraz przerażenia Anny. Chwilę później narzucasz na nagie ramiona Aleksandry czarną marynarkę i lustrujesz wzrokiem grafitowe niebo skąpane gwiazdami. Nadstawiasz swój kieliszek Tomaszowi rozlewającemu trunek i wydzierasz się uradowany wraz z pozostałymi siatkarzami oraz ich partnerkami, kiedy wskazówki zegara wskazują północ a na niebie pełnym gwiazd można dostrzec multum mieniących się na różne barwy fajerwerków. Zanosisz się cichym śmiechem na widok wydętej wargi blondynki, gdy gospodarz wypełnia jej naczynie sokiem pomarańczowym i wzrusza ramionami, że nie może nic na to powadzić.
—Trzeba było nie urządzać sobie ostrej jazdy w Nissanie. —wypowiada z cwanym uśmiechem. —Wiesz, że duża prędkość jest niebezpieczna. —dodaje.
—A ja wiem, że mi zazdrościsz, bo ty nie masz kogo tak obracać. —prezentuje mu swój język Konarska.
— Pff.. Dziewczyny pchają się do mnie drzwiami i oknami. —odpiera urażony przyjmujący.
—Balkonem też? Bo ja coś nie widzę. —rozbawiony przyłączasz się do konwersacji tej dwójki.
Tomek milknie, a ty z Olą przybijacie sobie piątkę. Stukasz kieliszkiem o jej kieliszek i zaplatasz wasze ramiona, aby nieco utrudnić sobie wlanie alkoholu do gardła. Opierasz czoło o jej i szepczesz:
—Szczęśliwego Nowego Roku, Aleksandro! Abyś uczyniła go mi i sobie jeszcze lepszym niż końcówkę dwa tysiące osiemnastego.
— Byś był jeszcze lepszy w łóżku niż zazwyczaj, skarbie.-mruknęła przy płatku twojego ucha. — A tak na poważnie to spełnienia marzeń.
—Na poważnie?! Bo niby nie mogę być jeszcze lepszy w te klocki tak?! —patrzysz na nią z uniesioną brwią, gestykulując żywo dłońmi. —Się zaraz przekonamy młoda damo!
Odstawiasz wasze kieliszki na parapet i bierzesz ją na ręce, zmierzając w kierunku pokoju gościnnego.
—Ludzie no! Nie tutaj, proszę! —jęczy błagalnie zawodnik radomskiego klubu.
Ty to jednak lekceważysz i z szelkowskim uśmiechem pociągasz za suwak jej kreacji na dzisiejszą noc, wsłuchując się w jej dźwięczny chichot. W twoich oczach płonie ogień, gdy sukienka opada na jasne panele i odkrywa tym samym jej drobne, skąpane w świetle księżyca ciało. Przywierasz ustami do jej warg i kiedy popychasz ją na materac ona niespodziewanie czyni coś zaskakującego. Nie orientujesz się nawet, kiedy siada okrakiem na twoich udach i wbija zęby w płat dolnej wargi, spoglądając na ciebie zalotnie. Z salonu dobiegają do ciebie zażalenia Tytusa oraz rozbawienie pozostałych członków Sylwestra zorganizowanego w Radomiu. To się jednak teraz nie liczy. Nie kiedy blondynka kołysze zmysłowo biodrami i popycha cię na materac, nachylając się nad tobą. Rozpinasz pośpiesznie koszulę, ale ona widząc jak nieudolnie wykonujesz to drgającymi z podniecenia dłońmi wyręcza cię w tym, serwując odrobinę ulgi dla twojego płonącego ciała. Wtedy jednak przerywa wam huk zamykanych drzwi i damski głos. Podrywasz się i zrzucasz z siebie prawie nagą dziewczynę. Sięgasz po koszule i pośpiesznie narzucasz ją na siebie, zjawiając się w salonie. Wytrzeszczasz oczy, gdy w jego wnętrzu zauważasz znajomą brunetkę.
—Ty skurwysynie! Zabrałeś mi ją! —wydziera się w twoim kierunku.
—Po pierwsze spuść z tonu laska, a po drugie sama mnie wybrała. —odpierasz spokojnym tonem, opierając się biodrami o balustradę drzwi pokoju gościnnego.
—Karina!? Co ty tutaj robisz?! —na twarzy byłej partnerki przybyłej niespodziewanie dziewczyny malował się szok.
—Nie wierzę! To teraz tak się z nim świetnie bawisz?! Jesteś żałosna! —prycha brunetka.
— Posłuchaj! —warkasz w jej stronę. —Ola nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, więc jeżeli ją kochasz uszanuj jej decyzję i zostaw ją w spokoju, jasne?!
— Spierdalaj! Nic o mnie nie wiesz! Nie masz pojęcia ile poświęciłam dla tej szmaty, a ona kopnęła mnie w dupę! — na jej policzkach pojawiły się łzy.
— Nie masz prawa tak o niej mówić! — sykasz przez zaciśnięte zęby, zmniejszając dzielący was dystans i ściskając jej nadgarstek. — Wynoś się stąd!
— Maślak, ty się chyba zapominasz. — chrząka Fornal.- No, ale masz rację. Koniec tej szopki. Wyjdź proszę, Karina. —rozwiera przed nią drzwi brunet.
~*~
Hejka! ^^
Zostawiam Was z tym wyżej i mykam wyspać się na jutrzejszą poprawkę ;( Jak ja tam nie chcę iść :/ Nie wiem czy w czwartek pojawi się nowość, gdyż w piątek jadę na memoriał i nie jestem w stanie powiedzieć czy znajdę czas, aczkolwiek nie mówię stanowczego nie :D Całuję i do zobaczenia ;*
CZYTASZ
Najważniejsze jest teraz i tu. Bo jutro wybudzimy się ze snu.
FanfictionMateusz Masłowski zjawia się w mieszkaniu przyjaciela, świętując z nim wynajęcie nowego lokalu. Nie jest jeszcze świadomy, że noc spędzona w Radomiu znacznie odmieni jego życie. Ola nieświadomie urzeka młodego libero i ten decyduje się ją odnaleźć...