Trzynaście

117 8 4
                                        


       Draskasz ustami pobieżnie aksamitne wargi blondynki rozwierającej przed tobą drzwi i zwinnie wymijasz ją, zagłębiając się we wnętrzu jej mieszkania. Opuszczasz swoją sylwetkę na niewielką kanapę w skromnie urządzonym salonie i lustrujesz dziewczynę wnikliwym wzrokiem błękitnych tęczówek. Wzbija kąciki ust na wyżyny i próbuje wydostać z twojej dłoni butelkę napoju dla dzieci. Mimowolnie chichoczesz na jej wolę walki i determinacji w zmaganiach z twoją siłą, ale ostatecznie poddajesz się i wręczasz jej upragniony przez nią płyn. Opada na twoje kolana, a jej otumaniający zapach uderza w ciebie ze zdwojoną intensywnością. Mimowolnie przymykasz powieki i zaciągasz się nim zachłannie, wypełniając nim po brzegi swoje nozdrza. Wyrywa cię z tego zastoju dopiero jej pisk przeszywający twoje uszy, gdy butelka zostaje otwarta z hukiem. Uradowana oczyszcza drobne palce z klejącego się napoju i upija jego niewielki łyk. Zanosisz się śmiechem pod nosem i czujesz się potwornie z tym, że za moment będziesz jej w stanie odebrać te błogie chwilę, ale musisz poznać okoliczności wyjaśnienia mającej miejsce kilkanaście minut temu sytuacji. Aleksandra z połyskującymi oczami zwraca twarz w twoim kierunku, wręczając ci butelkę, ale gdy chłonie lazurowymi tęczówkami twój beznamiętny wyraz twarzy radość ulatnia się z jej oczów. Przejmujesz od niej szkło i upijasz niewielki łyk trunku owocowego, po czym oddajesz jej jego opakowanie.

- Musimy porozmawiać.-mówisz poważnym tonem, zsuwając ją ze swoich ud i układając na wolnym obok ciebie miejscu.

- Właśnie widzę, że coś jest nie tak.-zagryza nerwowo dolny płat wargi, a ty czujesz niebywałą chęć złożenia pocałunku na jej ustach.-Coś się stało?- pyta niepewnie, ściskając dłonie na materiale sofy po obu stronach kolan.

- Zaufałem ci po tym wszystkim, ale ty nadal w coś pogrywasz.-prychasz, spoglądając jej głęboko w oczy.- Jestem zabawką w twoich rękach, a ja głupi myślałem, że tym razem wszystko co robisz jest szczere, prawdziwe, że chcesz wychować to dziecko ze mną, ale ty... Ty nadal się mną bawisz!- warczysz zirytowany, podrywając się z miejsca.- Dlaczego ty mi to robisz, co?! -krzyczysz wprost w jej twarz.

- Mateusz, co ty do cholery wygadujesz?!- staje naprzeciwko ciebie, patrząc z niedowierzaniem w twoje tęczówki.- Skąd w ogóle przyszło ci to do głowy?

-Jakiś chłopak, chyba twój znajomy dopadł mnie w parku i to uświadomił.- odpierasz już spokojniej.

- Karina.-szepcze pod nosem blondynka.- To sprawka Kariny.- dodaje, zaciskając pięści.

- Nie wierzę ci.-wypowiadasz stanowczo.- Mam wrażenie, że ciągle coś przed mną ukrywasz, że nie wiem wszystkiego.

- Mateusz, wiem, że popełniłam błąd, wykorzystując cię wtedy, ale teraz naprawdę cię kocham i ...

- Przestań! Nie chcę tego słuchać!

Spoglądasz na nią po raz ostatni. Na jej powiekach balansują słone łzy. Wiesz, że ją ranisz. Zdajesz sobie sprawę z tego, że serwujesz jej ogromne cierpienie, ale inaczej nie potrafisz. Nie umiesz jej zaufać. Skoro zadała ci cios raz, podle wykorzystując to teraz może zrobić to ponownie. Zatrzaskując za sobą drzwi z impetem słyszysz jej cichy szloch łamiący twoje serce na kawałeczki. Może źle zrobiłeś? Może warto było jej dać szansę się wytłumaczyć? Machasz dłonią z obojętnością na zalewające cię z każdą sekundą coraz większe wątpliwości i zbiegasz po pliku schodów najszybciej jak tylko się da.

***

Zaklinasz siarczyście pod nosem, skrywając twarz w dłoniach, kiedy żółto-błękitna Mikasa posłana z pola serwisowego przez brata twojego przyjaciela odbija się od twoich przedramion, obierając parabolę lotu na trybuny. Uradowany Fornal podskakuje wraz z drużyną, a ty czujesz jak całe twoje mierzące metr osiemdziesiąt pięć ciało zalewa fala furii na samego siebie. Zgodnie z zaleceniami trenera wyciszasz się i wysilasz na słaby uśmiech w kierunku pocieszających cię klepnięciem w ramie kolegów z drużyny. Odprowadzasz uważnym wzrokiem szybująca nad siatką piłkę, aby po chwili uderzyć otwartą dłonią w parkiet, gdy ta uplasuje się pomiędzy tobą a Miką. Szkoleniowiec kręci z dezaprobatą głową i przywołuje cię do siebie gestem dłoni, prosząc, abyś przyjrzał się grze z perspektywy widza. Narzucasz na kark puchaty ręcznik i ocierasz nim przelotnie twarz, śledząc uważnie przebieg drugiego seta toczącego się pod zjawiskowym sufitem hali w Sosnowcu. Musisz przyznać, że dzisiaj rodzice Tomka spoczywający w pierwszym rzędzie sektora VIP mają niebywały powód do dumy i to tym razem ze starszego syna. Janek rewelacyjnie obija dłonie w waszym bloku i utrudnia przyjęcie solidną zagrywką. Mimo to spotkanie zamknięte zostaje wynikiem trzech wygranych setów przez rzeszowski klub, a jedynie jednego zgarniętego na swoją stronę przez gospodarzy. Z delikatnym uśmiechem ściskasz dłoń blondyna, co on oczywiście z chęcią odwzajemnia, ale spostrzega, że nie zachowujesz się jak zazwyczaj. Nawet on jak nie zna cię na wylot jak jego młodszy brat potrafi zauważyć, że coś jest nie tak.

-Chcesz pogadać?-mruka z zachęcającym uśmiechem.

Kiwasz jedynie głową i proponujesz zjawienie się przy jego szatni. 24-latek przystaje na takie warunki i oboje uciekacie się rozciągać. Zaciskasz zęby i wysłuchujesz krytyki przykucającego przy tobie trenera, naciągając mięśnie nóg. Jedyne co ci pozostaje to obiecać, że następnym razem postarasz się bardziej. Po kilkunastu minutach podnosisz się z chłodnego parkietu i nie masz serca nie podejść do przywołującej cię starszej kobiety, której ciepło zawarte w uśmiechu może naprawdę rozgrzać w kilkunastu stopniowym mrozie. Pukasz podrażnione wrzaskami motywującymi starszych kolegów gardło chłodną cieczą w postaci wody mineralnej i wymieniasz kilka zdań z rodzicielką twojego kompana ze spalskiego pokoju, a jej mężowi komplementujesz, że wygrał walkę o wpojenie odpowiednich genów synom.

-Wybaczą państwo, ale jestem rozchwytywany. - chichoczesz pod nosem, gdy w pobliżu twojego wzroku pojawia się Janek machający do ciebie dłonią. - Proszę pozdrowić babcię Fornal. Z chęcią wpadnę w najbliższym czasie na serniczek.- dodajesz, unosząc znacznie kąciki ust.

Stawiasz się obok będzińskiego przyjmującego i w drodze do szatni objaśniasz całą sytuację jaka odpowiada za twoje przygaszenie, które nie umyka nikomu kto dobrze cię zna. Johny kręci z niedowierzaniem głową :

- Słyszałem o tej waszej skomplikowanej relacji, ale powiem ci jedno. Jesteś kretynem, Maślak. Tomek wie?

- Czyli cały Kraków już o tym wie?- patrzysz na niego z wyczekiwaniem.

- Nie, tylko cały ród Fornalów.-szczerzy się.

- Poważnie?!-wytrzeszczasz oczy z niedowierzaniem.

- Nie no, żartuję. Dorotka i Mareczek nie wiedzą. Do szczęścia im to nie potrzebne.- chichocze pod nosem.- Tomek wie?-ponawia pytanie.

- Nie, bo powiedziałby mi, że jestem idiotą i...

- I dobrze by zrobił!-wydziera się wprost do twojego ucha.-Powiem krótko. Ogarnij dupę, bo stracisz ją.

- Ale ty nic...

- Ona ma rację. Karina chce się odegrać i pragnie waszego rozpadu. Pewnie teraz pije szampana, bo się jej udało. Z resztą sam musisz to wszystko przemyśleć.- klepie cię po ramieniu blondyn.- Do zobaczyska kiedyś tam!

-Dzięki Johny! Pozdrów Ewkę! Cześć!-wykrzykujesz za jego oddalającą się sylwetką.


~*~

Dziś krótko i średnio, ale zamieszanie w domu trochę utrudnia tworzenie :( Mam jednak nadzieję, że ten rozdział bardziej spodoba się Wam niż mi ;) Drama time jeszcze trwa, ale czy niedługo zostanie zażegnana? Czy Maślak po rozmowie z Jankiem ogarnie sytuacje? Dowiecie się w najprawdopodobniej w czwartek ^^ Nie mam już za wiele pomysłów na to opowiadania także nie zdziwcie się, że niebawem ukaże się tutaj epilog i wybaczcie, że tak szybko, ale na pocieszenie powiem, że szykują się naprawdę niezłe historie po zakończeniu tego bloga ^^ Całuję i do zobaczenia ;*

PS: Za kilka godzin zapraszam wraz z Paulką na Miśka, Izę i Julkę oraz Tomka, Janka i Aurelię, gdzie zaraz pędzę dodać nowość :3


Najważniejsze jest teraz i tu. Bo jutro wybudzimy się ze snu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz