II

1.7K 106 32
                                    

Nie mam bladego, zielonego, niebieskiego czy nawet w innych kolorach pojęcia ile czasu leżałam z otwartą buzią tuż obok Flamesa Chestera. A smród? Nie do opisania. Ale spróbujmy, tak, żebyście mogli to sobie zwizualizować: Połączenie słodkawo-metalicznej woni krwi i spalenizna. Dym. Gdzieś w oddali.

Zamknęłam usta czując jak w nich suszy. Bolał mnie policzek, szczęka i głowa, a w uszach dudniło. Dźwignęłam się do pozycji siedzącej i przebłądziłam wzrokiem po ciemnej izebce. Lampa biurkowa teraz leżała na ziemi, ale o dziwo, nadal świeciła. Zsunęłam do końca kajdanek z lewej dłoni, wzięłam metalowe narzędzie które miało mnie znokautować jakiś czas temu i rozejrzałam po pomieszczeniu. Flames leżał zbyt cicho więc skupiłam się na najpierw na nim. Był rozebrany od pasa w górę z rozwalonym brzuchem na pół, miałam tą przyjemność zobaczyć jego trzewia i resztę śniadania której rozbebeszony żołądek nie zdążył przetrawić gdy jeszcze funkcjonował. Zatrzymałam na tym spojrzenie, pochyliłam się i przyjrzałam dokłaniej. To na pewno nie było rozcięcie w akcie zwyczajnego morderstwa, wskazywała na to precyzja chirurga i idealnie rozstąpiona skóra, jakby sprawca posługiwał się skalpelem i miał w tym cel. Teraz... Cóż. Wnętrzności ruszały się wesoło wskazując na obecność robactwa które zebrało się na wyżerkę za free. Lekko zdegustowana i zaniepokojona rozejrzałam się jeszcze, trzymając bezpieczną pozycję siadu pomiędzy biurkiem a zwłokami. W oknach brakowało krat a kawał materiału powiewał, ujawniając nocne niebo.

Leżałam tu cały dzień i nikt a nikt tu nie wparował, nie odkrył ani nie zainteresował tym harmidrem? Niemożliwe. Czasoprzestrzeń, oddawaj zmarnowane godziny na bezczynne leżenie do góry cyckami.

Drzwi zastawione jakby przypadkowo zostały przewróconą gablotą z książkami na temat prawa i innych dupereli, ale wydawało mi się, że jestem sama z ciałem Flamesa i być może tego świniaka. Wręcz modliłam się o to, że sprawca uciekł z miejsca zbrodni, ale dlaczego zostawił mnie w takim razie jedynie nieprzytomną? Macając się po udach i brzuchu nie wyczułam nic podejrzanego, ubrania pozostały na swoim miejscu. Zostałam nieruchomo i z zamkniętymi oczami skupiłam się starając wyczuć kogoś jeszcze, ale w mojej głowie niejasno szumiało. Uchyliłam powieki. Wstałam bardzo powoli, zachowując wszelkie środki ostrożności jakich nauczyłam się przez lata w zakładzie karnym.

Gdy ustabilizowałam się w pozycji stojącej, zaświeciłam na biurko. I nie uwierzycie.

Ktoś na nim kucał, podpierając się z przodu rękami. Osobnik najprawdopodobniej płci męskiej w czarnej bluzie z kapturem, jeansach i niebieskiej masce. Upuściłam lampę nie ze strachu, a z zaskoczenia i nagłego nasilenia szumu który eksplodował nagle pod czaszką. Cofając się do tyłu potknęłam o zwłoki Flamesa i wywaliłam na tyłek, dzięki czemu skupienie ustało wraz z szumem.

Myślicie teraz - Moje reakcje są nierealne, normalna osoba by panikowała, krzyczała a zawory puściłyby powodując wylew fekaliów prosto w majciory. Ale ja widziałam na własne oczy więcej niż wy, zwłoki nie robią na mnie większego wrażenia, zamknięcie z mordercą w małym pomieszczeniu też nie (Dziewczyna z którą dzieliłam celę zrobiła ubój rodzeństwa). Myślicie, że jak zjecie niedzielny obiadek oglądając Ludzką Stonogę jesteście hardcore'ami? Zobaczcie coś w ten deseń na własne oczy i spróbujcie nie wymiotować na prawo i lewo. Wtedy możemy rozmawiać.

- Bu - Powiedział awansując w moich oczach na pajaca.

Nie zamierzałam pytać kim jest, bo szczerze mówiąc mało mnie to obchodziło. Ale jako, że nie miałam nic innego do powiedzenia a formalności mnie do tego popychały, spytałam.

- Twoim najgorszym koszmarem - Odparł mrocznym głosem, aby chwilę później dodać już normalnie - Jack, a ty?

- Yyy... - Zawahałam się - Rose. Ty zrobiłeś ten bajzel czy przylazłeś po herbatę? Już po fajerwerkach zatem możemy napić się razem - Mówiłam opanowanym głosem, lecz tak naprawdę byłam gotowa na samoobronę choćbym musiała odgryźć mu nogę. Pamiętajcie, mając do czynienia z wariatem musicie myśleć jak wariat.

Can I See Your Kidney? // E.J.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz