6.

1.3K 38 9
                                    

Anna płakała jeszcze kilka godzin. Myślała nad wszystkimi pięknymi chwilami jakie spędziła razem z ukochanym. Zasnęła dopiero nad ranem, mocno ściskając w dłoni ich zdjęcie z pierwszego wspólnego wyjazdu. Byli tacy szczęśliwi...

Około 11 obudził ją dzwonek do drzwi. Wstała i szybkim krokiem udała się do przedpokoju, aby otworzyć. Nie zobaczyła tam nikogo..

-Głupie żarty...-pomyślała i już chciała wrócić do środka, kiedy zobaczyła na wycieraczce małą kopertę. Szybkim ruchem podniosła ją z podłogi i udała się do sypialni, żeby zobaczyć co znajduje się w środku. Usiadła na brzegu łóżka i otworzyła kopertę. Wyjęła z niej dość długi list podpisany przez... Wiktora!!! Zaczęła czytać:

Aniu,
Nie będę na Ciebie naciskać, ani błagać Cię na kolanach abyś wróciła, bo sama najlepiej wiesz, że wymuszona miłość to najgorsze co może być.., ale
nie umiem i nie chcę pogodzić się z Twoją decyzją. Przepraszam Cię, za wszystko co złe... Za wszystko co przeze mnie wycierpiałaś. Za każde złe słowo i gest. Jednocześnie dziękuję za każde „Kocham Cię" wypowiadane z ogromną miłością, za każdy Twój uśmiech, za każdą wspólną noc, za każdy pocałunek... Za Twoje cudowne oczy... Byłaś, jesteś i będziesz miłością mojego życia... Nie pozwolę skrzywdzić, ani Ciebie, ani Zosi. Nie pozwolę zrobić wam niczego złego, bo jesteście wszystkim co mam. Dam Ci czas, abyś mogła sobie wszystko poukładać w głowie. Jak będziesz gotowa, to porozmawiamy...
Kocham Cię moje słoneczko i nigdy Cię nie zostawię...
Wiktor

Jej oczy wypełniły się łzami po raz tysięczny w tym tygodniu... Te słowa dały jej sporo do myślenia. Zachowała się bardzo egoistycznie, ale to wszystko było już ponad jej siły.

Blondynka mimo wszystko postanowiła wziąć się w garść. Połknęła leki, zjadła śniadanie i wzięła prysznic. Od razu poczuła się dużo lepiej. Wyjęła telefon i zadzwoniła do mamy. Chciała chociaż na chwilę stać się znowu małą dziewczynką, która nie miałaby tych wszystkich problemów.

-Halo mamo?-zapytała niepewnie.

-Ania! Córeczko! Co tam jak tam?-pytała jak zawsze roześmiana Janina Reiter. Kobieta była anestezjologiem w prestiżowej krakowskiej klinice, a ojciec gastrologiem, również w tej samej prywatnej klinice. Byli bardzo bogaci, ale nie okazywali tego wcale. Wpłacali pieniądze na akcje charytatywne i fundacje. Mieli ogromne serca i dużo dużo radości w sobie. Byli kochającymi rodzicami i wspaniałym małżeństwem. Ania zawsze brała z nich przykład. Marzyła, aby kiedyś też stworzyć taką szczęśliwą rodzinę.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dzwonisz kochanie!-wykrzykiwała matka Anny.- Coś się stało?- zapytała, a jej głos momentalnie spoważniał.

-Nie no co ty mamo!-wymusiła śmiech blondynka.-Nie mogę tak po prostu zadzwonić?

-Jasne, że możesz skarbie. Co ty masz taką chrypę?

-Jestem trochę chora..-tutaj urwała i zaczęła kichać.

-Mhm... Trochę.-ironicznie powiedziała 60-latka.

-Mogłabym przyjechać i was odwiedzić? Brakuje mi was bardzo...-głos Anny zaczął się lekko łamać.

-Jasne kochanie! Możesz przyjechać nawet już dzisiaj. Czekamy na ciebie tutaj. Nasze drzwi są dla ciebie zawsze otwarte!

-Dziękuje. Kocham was.-zakończyła połączenie i bezwładnie opadła na łóżko. Po raz kolejny uciekała od Wiktora i problemów, ale czy miała jeszcze siłę żeby stawić im czoła? Chyba rzeczywiście musiała trochę odpocząć i „naładować akumulatory". Chciała pomyśleć. Po prostu.

ᴡᴢʟᴏᴛʏ ɪ ᴜᴘᴀᴅᴋɪOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz