10.

1.4K 38 7
                                    

Był 6 grudnia, czyli Mikołajki. Ania od rana szykowała dom rodziców i dodawała różne świąteczne akcenty. Kochała święta i całe te przygotowania do nich, które zaczynała zazwyczaj już w listopadzie.

-Co robisz kochanie?-zapytała Janina kiedy zobaczyła córkę próbującą zawiesić świąteczne lampki.

-Staram się to...-krzesło niebezpiecznie się zachwiało i kobieta już prawie wylądowałaby na podłodze, gdyby nie Wiktor, który właśnie schodził na śniadanie i w ostatniej chwili złapał ukochaną.

-Co ty robisz?-zaśmiał się mężczyzna stawiając ją na dywanie.

-Dziękuje kochanie.-pocałowała go szybko w usta i poklepała po klatce piersiowej.-Świąteczną atmosferę robię!-w jej oczach pojawiły się iskierki radości.-Dzisiaj Mikołajki!

Wiktor momentalnie zesztywniał. Zośka! Przecież ona nadal jest u jego rodziców, a on nawet nie ma dla niej prezentu. Bezradnie spojrzał na Ankę, a z jego twarzy dało się wyczytać zakłopotanie i brak pomysłu.

-Nie martw się. Nie zapomniałam o Zosi.-uśmiechnęła się i skierowała wzrok w stronę matki.-Dzisiaj wyjeżdżamy do Warszawy, do Zośki i do normalnej pracy... Urlop za 2 dni mi się skończy.-przytuliła i pocałowała ją w policzek .

-Zostaniecie chociaż na obiad?-spytała ze smutkiem w głosie Janina. Widać było, że nie zdążyła się nacieszyć przyszłym zięciem i córką. Ania bardzo rzadko ich odwiedzała, a była jedynaczką. Rodziców przerażała wizja samotności, więc walczyli o każdą chwile spędzoną w dzieckiem.

-No nie wiem.. Co myślisz skarbie?-tym razem spojrzała na mężczyznę.

-Myślę, że chętnie zostaniemy.-uśmiechnął się i pocałował Anię w skroń. Janina momentalnie się rozpromieniła i zakasała rękawy.

-To ja zabieram się do roboty, a jak stary wróci z roboty to zjemy!-wykrzyczała szczęśliwa i pobiegała do kuchni. Ania roześmiała się głośno i zarzuciła ręce na szyję Wiktora.

-Kocham cię.-powiedziała i nadal śmiejąc się próbowała pocałować bruneta, który odchylił głowę, uniemożliwiając jej wykonanie czynności.

-A jak bardzo?-zapytał z uśmiechem widząc starania kobiety, którą trzymał w ramionach.

-Wiktoooor!-lekarka śmiała się coraz bardziej, nadal próbując go pocałować.

-Odpowiedz...-droczył się z nią mężczyzna, jednocześnie mocno ją ściskając i zamykając w szczelnym uścisku.

-Bardzo bardzo bardzo!-Ania wspięła się na palcach i dosięgnęła w końcu ust lekarza, całując je namiętnie. On tylko się uśmiechnął i odwzajemnił pieszczotę. Oboje czuli, że są z odpowiednią osobą na właściwym miejscu. Wreszcie byli szczęśliwi.

Kiedy skończyli jeść śniadanie udali się na górę i zaczęli przygotowania do podróży.

-Spakowana?-zapytał Wiktor i przytulił się do jej pleców.

-Chyba tak...-Ania rozejrzała się po pokoju i westchnęła głęboko.-Tutaj poczułam się jak w domu.. Nie chcę wracać do tego pustego mieszkania.-w jej oczach pojawiły się łzy.

-Kochanie, no co ty? Jakiego mieszkania? Przecież chcesz wrócić do nas, prawda?-dopytywał, odwracając ją przodem do siebie.

ᴡᴢʟᴏᴛʏ ɪ ᴜᴘᴀᴅᴋɪOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz