9.

1.4K 36 7
                                    

Anna przez całą noc nie spała dobrze. Przekręcała się z boku na bok i stresowała rozmową z Wiktorem. Musiała mu wszystko wyjaśnić. Była mu to winna. Około godziny 7.00 kobieta postanowiła wstać. Na dworze panował półmrok- w końcu był początek grudnia i słońce dopiero zaczynało wschodzić. Stanęła oparta o parapet i patrzyła na budzące się do życia miasto. Odwróciła się w stronę łóżka, na którym nadal spał Wiktor. Mimowolnie się uśmiechnęła, przywołując wspomnienie gdy byli razem pod namiotami i Zosia spała dokładnie w tej samej pozycji co teraz mężczyzna. Zwróciła twarz z powrotem do miasta. Otworzyła drzwi na balkon i usiadła na metalowym krzesełku. Owinęła się kocem i obserwowała wschodzące słońce. Przez jej głowę przemknęło tysiące wspomnień i cudownych chwil spędzonych z Zosią i Wiktorem. Pogrążona w swoich myślach nawet nie usłyszała, że jej ukochany już wstał i teraz stoi za nią przyglądając się jej uważnie.

-Kochanie..-położył dłoń na jej ramieniu. Anna podskoczyła zaskoczona i spojrzała na Wiktora.-Wszystko dobrze? Nie chciałem cię wystraszyć.-speszył się lekko.

-Cześć, tak tak wszystko dobrze..-położyła swoją dłoń na jego dłoni i spojrzała mu prosto w oczy.-Przy tobie najlepiej na świecie.

Na twarzy obojga zagościły uśmiechy.

-Oj Anka Anka.. Kocham cię.-wyznał kucając obok krzesełka.-Bardzo. Jak stąd na księżyc!

-Ja ciebie też wariacie! Co ci odbiło, żeby tutaj jechać w środku nocy?-pytała rozbawiona wyznaniem ukochanego.

-Ty mi odbiłaś..-czarował.-Twoje oczy, uśmiech, ciało...-mówił i zbliżał się do jej twarzy na niebezpiecznie bliską odległość.

-Głupek!-zaśmiała się Ania i pocałowała go namiętnie, a on odwzajemniał każdy jej ruch.

-Musimy pogadać. Poważnie.-jej wyraz twarzy momentalnie uległ zmianie na bardziej poważny.

-No tak..-mężczyzna podrapał się z tylu głowy, wyraźnie nie wiedząc od czego zacząć.-Ciężki temat, co?-spojrzał na wybrankę z wyczekiwaniem.

-Tak.. Wiktor, musisz wiedzieć, że nigdy, przenigdy nie przestanę was kochać! Cokolwiek by się nie stało i jakkolwiek byś nie zareagował na moje słowa. Będzie na pewno ciężko ci to przyjąć... Słuchaj mnie uważnie. Pamiętasz tę kłótnie 5 miesięcy temu? Kiedy powiedziałam, że to nie ma już sensu?-mężczyzna pokiwał głową na „tak".-Wcześniej byłam u Stanisława. Pokazał mi wasze zdjęcia. Ciebie i Zosi..-głos jej się łamał.-Obiecał, że jak was nie zostawię to stanie wam się krzywda! On byłby zdolny nawet was zabić! Bałam się. Co ja mówię... Byłam śmiertelnie przerażona! Musiałam was zostawić. Po prostu musiałam. Nie widziałam innej opcji, bo gdyby zabił was to mnie musiałby również. Nie chcę żyć bez was.. Jeszcze ta Monika..-tutaj rozkleiła się na dobre.-Widziałam jak cię całuje.. Mojego ukochanego Wiktora. Nigdy w życiu nie przeżyłam takiego bólu.-nie mogła już dalej mówić, ponieważ głos ugrzązł jej w gardle. Patrzyła na niego zapłakanymi oczami. Brunet bez słowa porwał ją w ramiona i najmocniej jak tylko umiał przytulił do siebie.

-Zabije gnoja... Nie mogę patrzeć jak cierpisz! Serce mi pęka.-pocałował ją w głowę.-Już jesteś bezpieczna. Tak bardzo cię kocham ty mój głuptasie! Jak mogłaś pomyśleć, że z Moniką to na poważnie, co? I jeszcze jedno! Jestem twoim i tylko twoim Wiktorem. Rozumiemy się?-spojrzał na jej zapłakaną twarz. Ona już nic nie mówiła tylko pocałowała go mocno. Dlaczego tak długo zwlekała z powiedzeniem mu prawdy?

-A Potocki wyląduje w pierdlu. Przysięgam, że nie tknie ani ciebie, ani Zośki. Masz jeszcze te zdjęcia?

-Mam... Wiktor on jest zdolny do wszystkiego.-chlipała cicho.

-Aniu! Spójrz mi w oczy.-wykonała polecenie.-I teraz zapamiętaj dokładnie. Nigdy, przenigdy nie pozwolę cię skrzywdzić, bo cię kocham i nie wyobrażam sobie już ani jednego dnia bez ciebie. Byłbym w stanie nawet oddać za ciebie swoje własne życie.

-Tak bardzo cię kocham Wiktor.-wtuliła się mocno w jego silne ramiona i w końcu poczuła się bezpieczna. To było piękne wrażenie, że jest obok ciebie, ktoś o ciebie zadba i będzie cię kochał. On delikatnie objął ją talii i trzymał tak blisko, że niemal stykali się biodrami.

-Ja ciebie też kocham Aniu. Nawet nie wiesz jak mocno... Jeszcze nigdy do nikogo nie czułem czegoś tak mocnego.. Takiego.. przywiązania? Bez ciebie po prostu jestem cieniem samego siebie. Nie uśmiecham się, nie śmieję. Już myślałem, że odeszłaś od nas na zawsze..

Ona w odpowiedzi wspięła się na palcach i pocałowała jego miękkie wargi. Mężczyzna mocniej objął ją w talii. Zatopił się w jej ustach i nic oprócz niej się teraz nie liczyło. Każdy pocałunek był potwierdzeniem tej magicznej więzi pomiędzy nimi, której obojgu tak mocno brakowało.

-Aniu.. mam do ciebie jedną prośbę. Mów mi zawsze o wszystkim, dobrze?-odgarnął kosmyk włosów opadających na jej twarz i spojrzał jej w oczy.-Te pięć miesięcy było najgorszym czasem jaki pamietam. Taka niepewność. Chociaż ja, odkąd pierwszy raz cię pocałowałem, widziałem, że będziemy razem do końca.-uśmiechnął się do niej.-Bo jesteś moja i tylko moja, a ja jestem twój i tylko twój.

Anna delikatnie zahaczyła nosem o nos ukochanego.

-Tylko twoja..-powtórzyła i pocałowała go bardzo długo i namiętnie.

-Pójdziemy zjeść jakieś śniadanie?-zapytała gdy już się od siebie oderwali.

-Teraz..? Gdy jest tak miło?-zapytał zadziornie Wiktor całując ją w szyję.-No pani doktor.. Tak się nie robi..

-Owszem panie doktorze-robi się!-cmoknęła go w usta i szybkim krokiem weszła do domu.

-Ja ci dam!-powiedział i dogonił ją przy drzwiach.

Pociągnął jej delikatną dłoń tak, że znalazła się w jego ramionach. Następnie przywarł do ściany i zaczął intensywnie całować. Annę przeszedł przyjemny dreszcz, ale niestety rodzice kobiety nadal byli w domu, więc o niczym więcej nawet nie było mowy. Zasłoniła więc usta dłonią i aby uniknąć dalszych pocałunków, przytuliła się do niego.

-Następnym razem ci nie odpuszczę!-zaśmiał się i również ją przytulił.

-Oj Wiktor Wiktor... Kocham cię wariacie ty!-wtuliła się w niego z całej siły,  po czym trzymając się za ręce zeszli na śniadanie.

-Nie ma ich?-zapytała sama siebie ze zdziwieniem, gdyż była pewna, że jej rodzice nadal są w domu.

-No widzisz.. Może jednak wrócimy do poprzedniej czynność..?-zapytał i objął ją w talii.

-Nie nie nie! Nie ma mowy.-zaśmiała się.-Jestem głodna jak wilk! Na co masz ochotę?-zapytała po chwili i od razu pożałowała, gdyż dobrze widziała jaka będzie odpowiedz ukochanego.

-Hmm... Na co ja mam ochotę? Na panią doktor na przykład.-obrócił ją przodem do siebie, ale nie udało mu się jej pocałować, ponieważ wymknęła się i zaczęła już robić kanapki dla obojga.

-No Ankaa! Tak mi ciebie brakuje.

-Mi ciebie też kochanie.-pogładziła jego policzek.-Odbijemy sobie wieczorem? Hm?-pocałowała go subtelnie i wróciła do robienia śniadania.

-Dobrze, dla ciebie wszystko.-pogładził jej plecy i pocałował w głowę.

Po śniadaniu wybrali się na długi spacer ulicami Krakowa. Wspominali wszystkie wspólne chwile, np. pierwszy pocałunek, pierwsze „Kocham cię"..

-Wiesz co kochanie? Cieszę, że jesteś obok mnie. Po prostu. Niczego innego teraz nie potrzebuje. Bo jesteś piękna, mądra, kochana, wrażliwa i co najważniejsze tylko moja..-powiedział czule brunet. Załapał jej twarz w dłonie i wbił się w jej usta, namiętnie je całując. Ona oddawała każdy pocałunek. Położyła ręce na klatce piersiowej ukochanego. Nie obchodziło ich, że stoją na środku rynku, całując się jak para nastolatków, a ludzie się na nich patrzą. Ważne było to, co ich połączyło, czyli ta piękna, bezwarunkowa miłość, która przetrwa nawet najgorszą burzę.

————

Tak niedaleko do 2k!!! Kocham was i dziękuje za wszystko! Za każdy komentarz i ⭐️, za to, że po prostu jesteście tutaj ze mną.
❤️

ᴡᴢʟᴏᴛʏ ɪ ᴜᴘᴀᴅᴋɪOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz