Od momentu wybuchu wojny, ojciec zaczynał powoli rozumieć, że przeprowadzka do stolicy nie była najlepszym pomysłem. Warszawa bowiem była całkowicie sterroryzowana przez wojska niemieckie.
-Szczęście, że przynajmniej maturę zdać zdążyliśmy.- powiedział Staś, idąc obok mnie.
Był piękny, wiosenny poranek. Trawy mieniły się wszystkimy kolorami tęczy, a słońce grzało, jakby chciało spalić nas na popiół. Był cudowny, ciepły maj 1940 roku. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie czarna chmura okupacji, zawisła nad Polską.
-Ja bym sobie poradziła i bez niej. Cóż nam ona daje, gdy i tak nie mamy możliwości rozwijania się.
Staś przeczesał ręką swoje jasne włosy. Och, jak ja mu ich zazdrościłam! Zawsze marzyłam o lokach w kolorze pszenicy, mieniących się złotem, a tymczasem zostałam skazana na moje czarne jak smoła włosy.
-Mi to w sumie obojętne. Prawdę mówiąc Batory to stanowczo nie była najlepsza szkoła, w której przyszło się mi uczyć. No ale przynajmniej...
-Nie było wojny.- dokonczyłam za niego. Szliśmy przez chwilę w milczeniu. Przechodząc obok mieszkania Marysi i jej dwójki braci, postanowiliśmy złożyć im wizytę.
Otworzyła pani Jadzia.
-O witajcie! Co was tutaj sprowadza?- rzekła z uśmiechem. Była to naprawdę przemiła pani, każdy ją lubił.-Dzień dobry proszę pani. Myśmy przyszli z wizytą.- na szczęście mój brat został dobrze wychowany i nie muszę się za niego wstydzić. Gdyby jednak było inaczej, ech to by było naprawdę męczące życie.
-Z wizytą, o proszę. Pewnie do Marysi i chłopców.- odwróciła się i krzyknęła- Dzieci mamy gości! A wy kochani, nie stójcie tak w progu. Zapraszam, zapraszam...
Pani Jadzia zaczęła się krzątać po kuchni w poszukiwaniu czegoś, a po chwili stały przed nami: prawdziwa herbata i pachnący kawałek jabłecznika.
Chcieliśmy odmówić, lecz widząc jej minę, nie śmieliśmy wydobyć z siebie nic oprócz cichego "dziękuję". Po zjedzeniu ciasta i wypiciu herbaty, zostaliśmy oddelegowani do pokoi naszych przyjaciół. Staś poszedł oczywiście do chłopców, a ja skierowalam się do pokoju Marysi. Weszłam bez pukania, przez co brunetka podskoczyła na łóżku.
-KTO WCHO.... Julka!- rzuciła się na mnie. Oddałam uścisk, po czym obie usiadłyśmy na jej łóżku, pochłonięte rozmową.
Cześć!
Już trzeci, jak nie czwarty raz zaczynam tę książkę, ale tym razem to jest już ostateczna wersja.
Rozdziały będą nieregularne, ponieważ jak wiecie SZKOŁA, a z tego co wiem to 7 klasa nie jest łatwa :(
Poza tym muszę skończyć "Herosów w Hogwarcie" na których bardzo serdecznie zapraszam :)
Mam nadzieję, że was niezanudziłam, zarówno książką jak i notką :)
Do zobaczaniaTrueFakeBandit