Rozdział piąty

1.3K 87 12
                                    

Chciałam ominąć Krzysia i jego przyjaciół, ponieważ nie miałam ochoty na rozmowę. Niestety po usłyszeniu jego wołania, pozostawały dwa wyjścia. Jeden: podejść do nich i wymyślać jakieś tanie kłamstwo. Dwa: udawać głuchą.

Wybrałam pierwszą, jako, że była bezpieczniejsza. Zmusiłam się do uśmiechu i szybkim krokiem podeszłam do nich. Co by tu wymyślić...

-Cześć Krzyś, dzień dobry wam. Wiesz spieszę się i...

-Dokąd?- przerwał mi jeden z nich i o mało nie dostał w pysk. Serdecznie nienawidziłam, gdy ktoś mi przerywał.

-Do domu.

-A to pójdziemy z tobą.- zaproponował Krzysiek. Pozostali tylko ochoczo przytakneli, a mi pozostawało jedynie, iść do mieszkania z małą obstawą.

Gdy zbliżaliśmy do mojej ulicy, jeden z chłopców stanął.

-Ej możemy wejść na chwilę do Zośki? Potrzebuję coś od niego.- musiałam się mocno powstrzymać, od nie przywalenia mu, po raz drugi.

Już miałam się go zapytać, dlaczego nie może iść sam, ale ubiegł mnie ten drugi:

-Rudy, idź sam. Po co ci tam my?- powiedział, kładąc duży nacisk na słowo "my" i patrząc na mnie, jakbym to ja stanowiła problem. A przecież ja łaskawie zgodziłam się, na spacer z nimi.

Ten "Rudy" spojrzał na niego groźnym wzrokiem, a blondyn zamilkł. Co tu się dzieje...?

-Dobra idziemy. Morro ty też.

-A potem, mam nadzieję, że do mojego domu.- dodałam cichutko, tak żeby nikt mnie nie słyszał.

Szliśmy więc do tego całego "Zośki", a chłopcom udało się zapomnieć o mojej obecności. Prowadzili jakaś ożywionią konwencje, pełną nieznanych imion, nazw, dat. Kroczyłam za nimi i przeklinałam w myślach, mój pomysł wyjścia na dwór, a potem pozwolenia im "odprowadzenia" mnie do domu.

Nagle, gdy już totalnie nie wiedziałam gdzie się znajdujemy, [no przepraszam ale nie mam w głowie całego planu miasta Warszawa] stanęliśmy przed jakimś blokiem.

Ja, która od urodzenia mieszkała na parterze, nie byłam przyzwyczajona do wchodzienia po X schodach. Krzyś zapukał. Otworzyła jakaś dziewczyna.

-Cześć Hania, jest Zośka?- zapytał brunet.

-Tak i chyba nawet z Alkiem.-wpusciła ich do środka. Mnie zatrzymała w drzwiach.

-Chodź, oszczedzę ci tego. Jak masz na imię?

-Julia, a ty Hania?- spytałam

-Po części. Hej chłopaki Julka idzie do mnie!- krzyknęła na całe mieszkanie. Z salonu słychać było coś co mogło być słowem "dobrze". Hania chwyciła mnieza rękę i pociągnęła za sobą.

Uff... Chyba jestem uratowana.

Hejko!
Jak widzicie, postanowiłam napisać ten rozdział jeszcze raz!
Wstawiam go o 3 w nocy, ponieważ jestem chora i nie mogę zasnąć, a jutro mam wycieczkę integracyjną, na którą nie dojadę! Hurra!
Jak tam u was? Zmęczeni szkołą?

Do następnego
TrueFakeBandit

S T O N E SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz