Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Zamurowało mnie i na dwie i pół sekundy moje serce przestało bić. Potem rzuciłam gazetą w chłopaka przed sobą i wybiegłam z domu Zawadzkich. Na szczęście, ku mojemu zdziwieniu, nikt nie próbował mnie zatrzymać.
Wsiadłam w pierwszy lepszy tramwaj i dojechałam nim do domu. W tym czasie zdążyłam się już trochę uspokoić, tak sądzę. Już na spokojnie weszłam do domu i żeby uniknąć zbędnych pytań rodziców i rodzeństwa, szybko udałam się do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć nad tym co się właśnie wydarzyło. Może i zachowałam się niewłaściwie, niekulturalnie i pewnie ci chłopcy pomyśleli sobie, że jestem jaką niewychowaną dziewczyną lub coś podobnego, ale nie obchodziło mnie to. Po pierwsze praktycznie ich nie znałam, no oprócz Krzyśka.
W tym momencie zastanowiło mnie co on sobie pomyślał. A następnie prawie wybuchłam śmiechem. Już dawno nauczyłam się, że jeżeli ktoś chce się ze mną przyjaźnić musi zaakceptować mój charakter i to jaka jestem. Jeżeli Baczyńskiemu nie będzie on odpowiadał to udział wzięli, dziękujemy. Poza tym jestem osobą która nie przejmuje się za bardzo opinią ludzi. A już napewno nie ludzi których nie znam.
Jednakże podczas mojego krótkiego i jakże emocjonującego pobytu w domu Zawadzkich, wyczułam coś czego nie wyczuł nikt inny. A mianowicie dwie pary oczu obserwujących mnie pilnie przez cały czas. Były to dwie pary oczu, dwóch nieznajomych chłopaków, na których nie zwracałam większej uwagi. Mimo wszystko poczułam się trochę dziwnie.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos otwierania drzwi, co oznaczało, że ktoś wszedł do środka. Do moich uszu dotarły dwa przyciszone głosy. Odgłosy kroków zbliżały się niebezpiecznie w stronę mojego pokoju a ja poczułam nieodpartą niechęć na myśl o czyjejkolwiek wizycie. Nagle wszystko ucichło a ja zdałam sobie sprawę, że te dwie osoby stoją właśnie pod moimi drzwiami.
- Alek idź to niej. - usłyszałam głos, który niewątpliwie należał do Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.
- Przecież ja jej nie znam. Ty jesteś jej przyjacielem. - oburzył się ten drugi.
- Ja muszę porozmawiać z jej bratem. Proszę cię Dawidowski zrób to dla mnie. - prosił chłopaka Krzyś.
- Dobra, znaj łaskę pana. - mruknął a mój przyjaciel zaśmiał się pod nosem, po czym oddalił się od mojego pokoju i wszedł do sąsiedniego.
Usłyszałam jak wita się z moim bratem a potem zamyka drzwi. Zapadła cisza. Aż w końcu chłopak przed moimi drzwiami zapukał w nie.
- Proszę! - powiedziałam.
Drzwi się uchyliły a w nich stał wysoki, blond włosy, niebieskooki chłopak. Popatrzyłam na niego o on na mnie. Już go chyba kiedyś widziałam..... tak to był jeden z chłopaków u Zawadzkich. Co więcej jego oczy....
Tym razem nic nie pozostawiało wątpliwości. Tak ta para oczu to była jedna z tych, które tak bacznie mi się przyglądały w domu Hani.
Hejka!
Łapcie kolejny rozdział! Nie jest idealny ale mam nadzieje, że się podoba.