ROZDZIAŁ 1

35 4 0
                                    

4 LATA PÓŹNIEJ

Najbardziej na świecie nienawidziłam, kiedy mój sen został przerwany. Tak stało się dzisiejszego ranka, kiedy dokładnie 4 minuty przed budzikiem obudziło mnie koszenie trawy przez sąsiada. Kto normalny kosi trawę o 6 rano?!

Zwlokłam się z łóżka, wzdychając głośno. Założyłam na siebie białą koszulkę na ramiączkach, a na nią delikatny lawendowy sweter. Na dół wybrałam czarne rurki i białe Converse'y. Wpakowałam książki do plecaka i zeszłam na dół.

- Dzień dobry - uśmiechnęła się do mnie mama. - Zrobiłam naleśniki z syropem klonowym - powiedziała, stawiając talerz parujących pyszności na stole.

- Hej. Czy pan Sims nie ma zegarka? - zapytałam, odgryzając kawałek naleśnika. - Czemu hałasuje tak wcześnie?

- Nie czepiaj się go, Mindy, ostatnio widzę, że chodzi poddenerwowany, może coś się stało... - zastanawiała się.

- Stała to się jego żona - odparłam. - Każdy wie, że to suk... - nie dopowiedziałam, widząc spojrzenie mamy. - Że to jędza, znaczy się.

Nim usłyszałam kazanie o wulgarnym wyrażaniu się, zadzwonił telefon.

- To Haley - wyjaśniłam, przykładając telefon do ucha.

- Czekam już 10 minut, gdzie jesteś? - burknęła do mnie.

Kurde, już 7:30. Zerwałam się z krzesła, rzucając do mamy "Lecę" i wybiegłam z domu. Na podjeździe stał już czerwony Opel mojej przyjaciółki.

- Zapomniałam, że dzisiaj miałam być szybciej, sorka - powiedziałam, wsiadając do środka.

- No spoko. Przyzwyczaiłam się - wzruszyła ramionami. - Zdecydowałaś się już?

Ach, tak. Wycieczka. Pod koniec szkoły ostatnie roczniki organizowały wycieczkę. W tym roku wybór padł na jezioro. Według planu mieliśmy spać w małych domkach przy jeziorze. Taki "tydzień w otoczeniu natury". Pomysł był nawet w porządku, tylko...

- Nie mów mi, że przez niego zrezygnujesz z wspaniałych siedmiu dni ze mną, być może ostatnich dni - powiedziała, widząc moją niepewną minę. - Minęły już 4 lata, jesteśmy dorośli. Wiele się zmieniło.

- Haley! - krzyknęłam ze złością. - To nie Ty byłaś wtedy na scenie, to nie Ty oglądałaś zaryczaną siebie potem w internecie. Szkoła była dla mnie jednym wielkim piekłem. On mnie upokorzył, zgnoił, jak jakiegoś nic niewartego śmiecia. A to wszystko po to, żeby mieć ubaw. Zniszczyć przedstawienie mamusi - powiedziałam odwracając się do okna. - Nienawidzę go. Mam nadzieję, że po liceum nasze drogi już nigdy się nie skrzyżują.

- To będzie ciężkie, bo mieszkacie cztery domy od siebie...Dobrze, wybacz - położyła swoją rękę na moim ramieniu, żebym jej nic nie odkrzyknęła . - Ale przemyślisz to, okej? Tyle lat albo się kłócicie, albo ignorujecie, więc może nad jeziorem po prostu nie będziesz zwracać na niego uwagi i miło spędzimy czas, hm?

- Dobrze - fuknęłam.

Haley uśmiechnęła się w odpowiedzi, parkując przed budynkiem szkoły. Tak jak co dzień kupiłyśmy sobie po kawie z automatu i skierowałyśmy się pod klasę.

- Ej, Hughes! - usłyszałam z końca korytarza.

- Mindy, spokojnie - powiedziała do mnie Haley, także ropoznając ten głos.

- Czego chcesz, Rees? - krzyknęłam, nie odwracając się.

- Skąd wiesz, że to ja? - padła odpowiedź.

- Nikt inny nie wydziera się do mnie po nazwisku, reszta jest dobrze wychowana - powiedziałam obojętnie.

- Au! Mi, ranisz mnie! - chłopak złapał się w miejscu serca.

Jak długo?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz