ROZDZIAŁ 3

15 4 0
                                    

- Ty gnojku! - krzyknęłam, zwracając uwagę otaczających nas ludzi. - Teatr to dla ciebie za mało? Ile jeszcze muszę przecierpieć, żebyś miał dość? - czułam, jak w oczach zbierają mi się łzy. - Nienawidzę cię, Rees! Słyszysz? NIENAWIDZĘ! - wycedziłam przez zęby i wybiegłam z domu.

Biegłam po prostu przed siebie, ocierając łzy. Nie znałam tej okolicy, więc kiedy dotarłam do miejsca, gdzie latarnie nie oświetlały już drogi, zatrzymałam się, ciężko oddychając. Zauważyłam ławkę kawałek dalej i tam się skierowałam. Nie mogłam uwierzyć, że on mi zrobił. Że oni mi to zrobili. Na balkonie czułam się wyjątkowo, Ethan był taki czuły, myślałam, że mu na mnie zależy, że chciałby czegoś więcej. Te wszystkie teksty, że lubi miłość, wiersze, biblioteka. To była tylko gra, żeby dostać to, na co miał ochotę... Faceci są okropni, już nigdy żadnemu nie zaufam.

- Mindy! - usłyszałam wołanie z daleka. To Rees. Podniosłam się z ławki, nie chcąc z nim rozmawiać.

- Odpieprz się, Rees - powiedziałam i ruszyłam w przeciwną stronę,

Niestety on zdążył już do mnie dobiec i chwycił mnie za rękę, prosząc, żebym się zatrzymała.

- Poczekaj, co się stało? Dlaczego płaczesz? - spojrzał mi w oczy.

Wyrwałam mu się, ignorując pytania.

- Mi, nie idź. Chyba mam prawo wiedzieć, za co dostałem - powiedział błagalnym tonem, ocierając czerwony jeszcze policzek.

- Nie udawaj niewiniątka! Możesz śmiało przybić Ethan'owi piątkę! Udało wam się mnie nabrać. To było naprawdę super. "Jesteś fajną dziewczyną, Mindy", "Wydajesz się być ciekawa" - prawie plułam mu w twarz. - Możesz być z siebie dumny, a jeśli to wszystko, daj mi już spokój.

Chłopak patrzył na mnie, nie rozumiejąc, o co chodzi.

- O co się założyliście, hm? Ethan jest nadziany, co dostaniesz za upokorzenie mnie? - syknęłam.

- Boże, Mindy, chyba nie myślisz, że ja... - wyjąkał, uświadamiając sobie, za co jestem zła - On i Matt przyszli do mnie trochę już wstawieni, opowiadając o tym, że mają plan przelizać się z jakąś laską. - Nie miałem pojęcia, że chodzi o Ciebie, przyrzekam - powiedział.

Nie chciałam słuchać jego wymówek, wyjęłam telefon, chcąc zadzwonić po Haley. Dopiero teraz zauważyłam sporo smsów od niej i dwa nieodebrane połączenia.

22:23

SPOTKAŁAM KOGOŚ FAJNEGO. IDZIEMY SIĘ PRZEJŚĆ. CZEKAJ NA MNIE PRZED DOMEM ZA 30 MINUT.

22:58

MINDY? GDZIE JESTEŚ? WSZYSTKO OKEJ?

23:05

ETHAN MÓWI,ŻE WYSZŁAŚ GDZIEŚ Z REES'EM. ODBIERZ ODE MNIE, DZIECKO.

23:30

MINDY! MARTWIĘ SIĘ. CZEKAM PRZY SAMOCHODZIE. ODEZWIJ SIĘ.

23:56 DO HALEY

BĘDĘ ZA 5 MINUT, JUŻ IDĘ.

23:56

DZIĘKI BOGU, ALE CI SIĘ DOSTANIE.

- Mindy, spójrz na mnie - od telefonu oderwał mnie głos Rees'a.

- Nigdy już się do mnie nie zbliżaj, Rees. Nie dotykaj mnie, nie mów do mnie. - odwróciłam się od niego i ruszyłam z powrotem.

Kątem oka widziałam, jak patrzy na mnie, nie ruszając się z miejsca. Zawiodłam się na nim ponownie. Po sprawie z teatrem przyszedł do mnie do domu i przeprosił. Widać było, że żałuje. Potem dowiedziałam się, że zrobił to sam z siebie. Pani Brown o niczym nie miała pjęcia. Mimo, że wciąż do końca mu nie wybaczyłam, rozumiałam, że byliśmy wtedy tylko dziećmi, a wiadomo, że dzieciom do głowy przychodzą różne pomysły. Tłumaczyłam sobie, że te wzajemne docinki były po prostu czymś na kształt sympatii. Nigdy nie powiedział mi nic raniącego, ale uraz wciąż pozostawał.

Kiedy doszłam na parking, widziałam, że Haley ma ochotę mnie udusić, ale po zobaczeniu mojej czerwonej twarzy i zapuchniętych oczu, nie powiedziała nic, tylko wsiadła do samochodu. Nie odzywałyśmy się do siebie, nie powiedziałam też ani słowa przy wysiadaniu koło domu. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu kluczy do numeru 345 A.

Mama już dawno spała, na szczęście, nie będzie świadkiem mojego późnego powrotu do domu. Zawsze się o to czepia. Rzuciłam się na łóżko, nie ściągając nawet ubrań. Zasnęłam, mając nadzieję, że nie przyśni mi się nic związanego z tym dniem, z tą imprezą.

Obudziłam się dość wcześnie, czując kwaśny smak w ustach. Pachniałam potem i alkoholem, co zmusiło mnie do podniesienia się i ruszenia pod prysznic. Namydliłam całe ciało, szorując je porządnie gąbką. Chciałam zmyć z siebie cały wczorajszy dzień. Po wyjściu z łazienki ubrałam długą koszulę, odpuszczając sobie bieliznę. Przynajmniej wszystko mi oddychało. Wróciłam na łóżko, sięgając po telefon. Było tam trochę wiadomości od Haley. Jedna nadesłana z nieznanego numeru.

7:25

PRZEPRASZAM.

Tylko tyle. Teraz to nie podziała, Rees, prychnęłam w myślach, usuwając smsa. Zadzwoniłam do Haley, opowiadając jej, co zaszło wczoraj, pomijając rozmowę z Rees'em.

- Nie wierzę, że mógł to zrobić. dlaczego ci faceci są tacy niedojrzali..? Przykro mi, Mindy.

- Wiesz, Ethan naprawdę mi się podobał. Myślałam, że w końcu znajdę sobie kogoś - westchnęłam.

Nie miałam już 14 lat, więc strasznie mnie to nie dotknęło, po prostu zgraja niedorozwojów postanowiła się zabawić moim kosztem. Po tym nieszczęsnym wieczorze premiery przedstawienia stałam się twarda i mało co było w stanie mnie załamać.

Już nie dam się tak podejść pierwszemu lepszemu lalusiowi gadającemu o miłości i poezji. Znajdę sobie kogoś wartego...

Zaraz, właśnie przypomniało mi się..

- Haley? Kogo poznałaś na imprezie? - rozsiadłam się wygodniej na łóżku.

- Um...to nic takiego... - zająkała się.

- Gadaj! - podekscytowałam się.

- Więc...ma na imię Alex - prawie szepnęła.

- I?

- I co?

- Przyjaźnimy się tyle lat i jesteś w stanie zdradzić mi tylko imię? - oburzyłam się.

- Mindy, ja po prostu nie chcę zapeszać. Podczas rozmowy okazało się, że wiele nas łączy...i...- zrobiła przerwę. - Spotykamy się w przyszłą sobotę!

- O Boże, jak się cieszę - zapiszczałam. - Moja Haley kogoś wyrwała! Cieszę się jak cholera!

Jak długo?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz