ROZDZIAŁ 2

21 3 0
                                    

- Auć, dziecko! - krzyknęłam, kiedy przyjaciółka, w maniakalnym szale, robiła mi make-up.

Uciszyła mnie, mówiąc, że jeśli chcę zrobić wrażenie na Ethanie, powinnam wyglądać co najmniej jak Angelina Jolie.

- Szkoda tylko, że nie mam takich ust i nie jestem tak szczupła - burknęłam, niecierpliwiąc się. - W bibliotece było ciemno i mógł nie dostrzec tych fałdek i ogólnie mojej brzydkiej twarzy - przejrzałam się w lusterku, kiedy skończyła.

- Mindy, przestań. Masz ładną twarz i pełniejsze kształty. Nie wszyscy faceci wolą wieszaki.

- Ethan na pewno tak - jęknęłam, otwierając szafę.

Wybrałyśmy jasne, opinające sukienki i dopasowane do nich botki. Haley pożyczyła mi swoją kopertówkę i fajne kolczyki.

- Wyglądacie zjawiskowo - powiedziała mama, stając w drzwiach mojego pokoju. - Tylko mi się nie spóźnijcie, max. 24 w domu - pomachała palcem. - I uważajcie na alkohol, bo.. - przerwała widząc nasze miny. - Dobrze, już nie ględzę, bawcie się dobrze - dała nam po buziaku.

Dzięki smsowi z adresem od Ethana, dotarłyśmy na miejsce bez problemu. Była już tam sporo ludzi. Sporo dziewczyn. Haley widząc, że zaczynam panikować, wzięła mnie pod ramię i zabroniła się zatrzymywać. Bywała częściej na takich spędach, więc ta "garstka" osób nie robiła na niej wrażenia. Skierowałyśmy się do wejścia, chcąc poszukać kogoś znajomego. Miałam tylko nadzieję, że Rees nie przyjechał, zachorował albo coś sobie złamał.

Dom Ethana był pokaźnych rozmiarów, ciekawiło mnie, czym zajmują się jego rodzice. Najwięcej osób zgromadziło się w salonie, gdzie przy pokaźnym sprzęcie muzycznym stał jakiś wysoki chłopak i raczył wszystkich remixami starych hitów.

- Cieszę się, że przyszłyście. Jestem Ethan - chłopak zwrócił się do mojej przyjaciółki, podając nam kubki z alkoholem.

Zapytał, czy nie miałyśmy problemu z dotarciem i chciał wiedzieć, co sądzimy o domu. Pogawędziliśmy chwilkę, ale potem musiał iść, bo kilku chłopaków chciało wiedzieć, gdzie jest więcej butelek z winem.

- Znajdę was później - rzucił i odszedł w kierunku kuchni.

Widziałam, że Haley aż rwie się do tańca, więc kazałam jej iść i zadzwonić, jak już się wyszaleje. Niby się opierała, ale w końcu dołączyła do grupki tańczący dziewczyn i zniknęła mi z oczu. Postanowiłam trochę się rozejrzeć i przedzierając się przez tłum, ruszyłam schodami do góry. Niektórzy byli już mocno wstawieni, siedzieli na ziemi albo biegli korytarzem do toalety, zakrywając usta. Piętro wyżej znajdowało się wiele pomieszczeń, z kilku z nich dobiegały jednoznaczne dźwięki, więc postanowiłam znaleźć jakieś puste i w spokoju dopić zawartość kubka. Jedynym zachęcającym miejscem był niewielki pokój na końcu. Weszłam do pomieszczenia, siadając na łóżku. Meble były w typowo męskich odcieniach, na ścianach zauważyłam plakaty drużyn koszykarskich, wszędzie walały się też książki. To musiał być pokój Ethana. Z zaciekawieniem podeszłam do półki ze zdjęciami. Przedstawiały małego blondyna, który cały umorusany czekoladą pokazuje coś na niebie, potem już nastolatka trzymającego piłkę do kosza... Nagle poczułam gwałtowny powiew wiatru, zadrżałam. Dopiero teraz zauważyłam, że ten pokój ma balkon. Przeszłam przez drzwi i oparłam się o barierkę, wdychając świeże powietrze.

- Jednak to ty mnie znalazłaś - spojrzałam w kierunku, z którego dochodził głos.

- Ethan - ucieszyłam się, widząc chłopaka. - Przepraszam, że tu weszłam. Chciałam znaleźć jakieś ustronne miejsce. I...

- Nie ma sprawy - machnął ręką. - Chcesz jeszcze? - pokazał mi butelkę jakiegoś wina.

- A nalej - nadstawiłam kubek. - Czemu się tutaj chowasz? - zapytałam, obejmując się ramionami.

Chłopak odparł, że już trochę ma dość i uciekł na górę. Zauważył, że jest mi zimno i zaoferował mi swoją bluzę. Przyjemnie pachniała. Ethan był taki uczynny, miły i kulturalny. Mieliśmy podobne zainteresowania, pasje. Przybliżyłam się do niego i zadałam kilka pytań na temat zdjęć i plakatów na ścianie. Opowiedział mi kilka anegdotek z dzieciństwa, a także o powodach przeprowadzki. Okazało się, że jego rodzice są architektami i często nie ma ich w domu. Dostają masę zleceń poza miastem i zostawiają syna czasem nawet na parę tygodni.

- Musi być ci tu samotnie -stwierdziłam, wyobrażając sobie siebie w pustym domu na tak długo.

- Słuchaj, Mindy... - zaczął, patrząc mi w oczy. - Jesteś naprawdę fajną dziewczyną - powiedział. Zaczerwieniłam się, unikając jego wzroku.

Ethan zbliżył się do mnie i objął mnie w pasie. Alkohol, który zaczął działać, sprawiał, że nawet mu się nie opierałam. Nie zrobiłam nic nawet wtedy, kiedy przyciągnął mnie do siebie, gładząc po policzku.

- Masz takie piękne oczy, usta - wyszeptał, muskając moje wargi. Poczułam przyjemny dreszcz i motyle w brzuchu. Właśnie miałam mu powiedzieć, że ostatni raz całowałam się w podstawówce, a raczej dostałam buzi w usta, więc niech wiele nie oczekuje, kiedy nagle zatopił swoje usta w moich. Boże, jak on świetnie całował. Delikatnie przejechał językiem po moich wargach, czekając, aż pozwolę mu zawędrować dalej. Poddałam się tej chwili, otwierając usta szerzej. Nasze języki spotkały się. Objęłam go mocniej, chcąc, żeby zabrał mnie daleko i nigdy nie puszczał. W końcu oderwaliśmy się od siebie, rozgrzani i dyszący.

- Łał -wydusił z siebie, puszczając mnie. - To było dobre.

- Było, chłopie - usłyszałam za sobą głos i oklaski.

Kiedy się odwróciłam ujrzałam Matt'a, który właśnie przybijał piątkę Ethanowi.

- Ethan, o co chodzi? - zapytałam, domyślając się wszystkiego. - Nie - powiedziałam, patrząc na nich. - Nie, nie, nie - wypowiadałam raz po raz, nie chcąc uwierzyć w całą sytuację. - Ty draniu - popatrzyłam na Ethana. - Myślisz, że to zabawne? - wycedziłam przez zęby. - Zgadaliście się, a może to były jakieś zawody, co? - prawie go oplułam z oburzenia.

- Hej, laska - uniósł ręce w obronnym geście. - O co się wkurzasz? - zaśmiał się.

- Rees miał rację, to był boski pomysł! Która ci jeszcze została? - wykrzyknął Matt i dolał sobie wina od Ethana.

- Rees? - podchwyciłam. - Mogłam się domyślić, że to jego pomysł - powiedziałam, wybiegając z pokoju. Krzyczeli jeszcze coś za mną, ale nie miałam ochoty tego słuchać. Ruszyłam na dół , chcąc znaleźć tego idiotę i udusić go gołymi rękoma.

Nie musiałam długo szukać. Stał przy ścianie i rozmawiał z jakąś nadmuchaną blondynką.

- Cześć, kluseczko. Jednak przyszłaś - zauważył mnie, kierując się w moją stronę. Przystanął jednak, widząc, jak szybko idę w jego stronę.

Moja ręka powędrowała w stronę jego twarzy. PLASK!

Jak długo?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz