19

126 12 0
                                    

Luna

- I wtedy widziałem jak na niego patrzysz, rozmawiasz. Byłem wściekły. - powedział.
- Zamierzałem go zabić, ale stwierdziłem, że jeszcze poczekam.
- Tak, tak, tak - myślała Luna. Ostrożnie manipulując drugim nadgarstkiem. Wpatrywała się w szalone oczy Karla.
- A dzisiaj tak na ciebie patrzył. Zrozumiałem, że cię pragnie i chce mieć tylko dla siebie. Musiałem cię przed nim chronić.
Rozwiązała sznur na drugim nadgarstku.
- Zwycięstwo. - ale panowała nad swoją miną i zaciskała dłonie usiłując wymyślić, co robić.
- Był taki silny i szybki. Przy nim nie mam żadnych szans.
Karl się cofnął. Luna na chwilę odetchnęła z ulgą.
- Potrzebna mi broń, nie mam nawet srebrnego sztyletu. Srebrny sztylet.. Srebrny nóż..
Samochód za Karlem spowijały kłęby dymu. Gdzieniegdzie przedzierał się czerwony blask buzującego ognia.
- To zbyt niebezpieczne. - pomyślała Luna.
- Zaraz wybuchnie. Nie ma mowy, żeby udało mi się wejść i wyjść.
Nagle wampir przerwał i odwrócił się gwałtownie. Znów odsłonił kły, szykując się do ataku. Luna zrozumiała dlaczego. Shin się poruszył. Usiadł chociaż miał ranę na gardle. Rozejrzał się nieprzytomnie. Dostrzegł Lune. Spojrzał na Karla.
- Odsuń się od niej! - krzyknął ze śmiertelną furią.
Jednym zwinnym ruchem przygotował się do skoku. Ale wampir zareagował pierwszy. Dał susa jak zwierzę z rękami. Jedną chwycił kij. Walnął nim Shina i powalił na ziemię. Później wyrzucił kij, już go nie potrzebował. Odsłonił kły. Zamierzał rozerwać Shinowi gardło.
Luna puściła się pędem. Nie w stronę Shina. Gołymi rękami nie była w stanie mu pomóc. Biegła do samochodu w stronę kłębów gryzącego dymu.
- Boże jak gorąco. Pomóż mi się tam dostać. - czuła żar na policzkach, na rękach. Upadła na kolana i zaczęła się czołgać tam, gdzie było chłodniej. I wtedy za plecami usłyszała krzyk Karla.
- Wie co robię. Widział, że leży tam nóż. Na pewno będzie chciał mnie powstrzymać.
Rzuciła się ślepo w kłęby dymu i żaru. Z silnika jak szalone strzelały pomarańczowe płomienie. Szarpała za parzącą klamkę.
- Otwórz się, otwórz..
Drzwi się otworzyły. Buchnęło w nią gorące powietrze. Jako zwykły człowiek, nie zniosłaby tego. Spod deski rozdzielczej wydostawały się języki ognia. Pomacała skwierczący plastik i wsunęła dłoń pod siedzenie kierowcy.
- No, gdzie jesteś! - palce trafiły na metal, srebrny nóż.
Zacisneła na nim dłoń, wyciągnęła spod siedzenia i wtedy coś dopadło ją od tyłu. Odwróciła się instynktownie. Musiała spojrzeć napastnikowi w twarz. Później zawsze będzie towarzyszyła jej świadomość, że mogła wycelować nóż w ziemię albo w siebie. A teraz wysunęła nóż do przodu. Napastnik na nią skoczył.

Serce I Księżyc / Diabolik Lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz