17

138 14 0
                                    

Luna

Szarpała się, starając się wyrwać, usiłując kopać. Za późno, ręce miała związane.
- Nic dziwnego, że ludzie w filmach Wrzeszczą, kiedy są zakuwani w kajdanki. - pomyślała niespodziewanie.
- To boli! - po ramionach rozał się ból, kiedy ktoś ciągnął ją do tyłu do drzewa.
- Przestań się ruszać. - warknął niski głos, którego nie rozpoznała.
Usiłowała zobaczyć, kto to jest, ale zasłaniało jej drzewo.
- Jak się rozluźnisz, nie będzie boleć. Cały czas się szarpała, ale to nic nie dawało. Przy rękach i plecach czuła głębokie bruzdy kory.
- O boże, nie mogę uciec. Ani nawet się ruszyć. Przestań panikować i myśl. - upominał ją surowo wewnętrzny głos.
- Użyj mózgu, zamiast histeryzować. - stała, dysząc i usiłowała opanować strach.
- Mówiłem. Boli tylko, kiedy się szarpiesz. Z wieloma rzeczami tak jest. - powiedział głos.
Odwróciła głowę i zobaczyła kto to. Serce podskoczyło jej do gardła. Nie powinna być zaskoczona, a jednak była. Zaskoczona i bezgranicznie rozczarowana.
- Karlheinz. - wyszeptała. Było w nim coś dziwnego, potężnego, przerażającego i nieobliczalnego. Oczy miał nieludzkie.
- Nie chce ci zrobić krzywdy. Związałem cię tylko dlatego, żebyś się nie wrącała. - powedział.
Umysł Luny rejestrował różne rzeczy na różnych płaszczyznach.
Jedna część mówiła.
- Mój Boże, stara się być miły.
Inna.
- Dlaczego mam się nie wtrącać?
A jeszcze inna powtarzała tylko.
- Shin.
Spojrzała na Shina. Leżał nieruchomo. Oczy Luny dostrzegły, że jasne włosy powoli nasiągają krwią. Na ziemi obok niego leżał twardy kij z cisu. Nic dziwnego, że Shin stracił przytomność.
- Ale skoro krwawi, to znaczy że żyje. O boże, nie może być martwy. Wampira zabije tylko srebro albo ogień.
- Muszę się nim zająć. - oznajmił Karl.
- Potem cię wypuszczę, obiecuję. Zrozumiesz, kiedy Ci wszystko wytłumaczę.
Luna przeniosła wzrok z Shina na Karla. Z przerażeniem zrozumiała, co miał na myśli mówiąc " zająć się ". Zabijanie dla wampira, to po prostu część życia.
- To zajmie tylko minute. - Karl odsłonił kły.
Serce dudniło Lunie jak szalone. Teraz, kiedy stał nad Shinem, szczerząc kły i ciężko dysząc, wyglądał jak obłąkany.
- Ala dlaczego? - wybuchła.
- Dlaczego chcesz go skrzywdzić? Uniósł wzrok i przeżyła kolejny wstrząs. Jego oczy były całe żółte z wielkimi płynnymi źrenicami.
- Nie wiesz? Czy nikt tego nie rozumie? Jesteś moja.
- O rany..
Przestał mówić, ale wydał inny odgłos. Z początku ledwie słyszalny dla Luny, ale ciche burczenie poruszyło jakąś czułą stronę strachu. Było tak upiorne i nieziemskie, jak niebezpieczne bzyczenie roju atakujących pszczół.
- Shin! - krzyknęła. Szarpnęła się do przodu, nie zwracając uwagi na biały płomień bólu, który objął jej ramiona. Sznur trzymał mocno. Karl doskoczył do Shina z głową wysuniętą do przodu jak jadowity wąż.

Serce I Księżyc / Diabolik Lovers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz