Za oknem robiło się już ciemno. Dziś miałem dość luźny dzień. Medyk potrzebował jedynie kilku ziół i odprawił mnie. Wziąłem dłuższą kąpiel w łaźni i siedziałem teraz w pokoju czytając jedną z książek, które przyniósł mi Lyle. Nie było to coś po co sięgnąłbym z własnej woli, ale stanowiło pewną odskocznie więc czytałem, by zapełnić sobie czas. Nim się obejrzałem świece prawie się wypaliły, rzucając wokół chybotliwe cienie, a za oknem trwała w najlepsze nocna cisza. Nie spodziewałem się, że nagle ten spokój i ciszę przerwie mocne pukanie do moich drzwi. Wstałem, wzdychając i otworzyłem je by ujrzeć Ren'a. Uniosłem brew, opierając się o framugę z lubieżnym uśmiechem. Uwielbiałem drażnić tego jednego strażnika, który nie trawił mojej obecności tutaj.
- Nie za późno na takie wizyty? – zapytałem.
- O tym książę decyduje. Masz się udać do jego komnat.
- A on czemu nie śpi?
- Jemu zadaj to pytanie. – odparł blondwłosy mężczyzna. Przewróciłem oczami i odwróciłem się, wracając do pokoju i gasząc świeczki. Nie fatygowałem się ubieraniem biżuterii czy przebieraniem się. Miałem nadzieje szybko wrócić do łóżka.
- A więc chodźmy do niego. – mruknąłem, odwracając się do czekającego na mnie strażnika.
Droga minęła spokojnie. Na korytarzach mało kogo mijaliśmy. Ren zatrzymał się przed drzwiami i zapukał, aby na głos Aspena otworzyć je. Wszedłem do środka, pomieszczenie jaśniało od płomieni zapalonych w złotych kandelabrach świec, a powietrze wypełniało delikatne nocne powietrze oraz... słodka woń wina? Rozejrzałem się, nim spojrzałem na mężczyznę siedzącego na kanapie w niedbałej, a jednak pełnej elegancji pozie. Na stole przed nim oprócz otwartej książki stał kielich i dzban.
- Nie mogłeś spać, książę? – zapytałem i najwyraźniej wyrwałem go z zamyślenia.
- Quen - mężczyzna uśmiechnął się. - Czemu nie masz wisiorków, Quen?
- Bo jest środek nocy. – odparłem, słysząc zamykające się za mną drzwi. Miałem ochotę zaprotestować, przecież ja zaraz wracam do siebie.
- Ale nie śpisz - powiedział i wstał. Jego lekkie zachwianie tylko potwierdziło moje domysły, że Aspen jest pijany.
- Trudno spać, gdy ktoś dobija się do drzwi i oznajmia, że książę wzywa. – odparłem, przyglądając się mężczyźnie. Granatowowłosy machnął ręką z uśmiechem.
- Nie ma problemu z błyskotkami, dam ci - powiedział i skierował się do komody stojącej w pokoju.
- Czy to konieczne? – zapytałem, nie rozumiejąc czemu ja miałem zajmować się pijanym księciem. Aspen pokiwał głową i pochylił się nad otwartą szufladą. Westchnąłem, zbliżając się do niego i zastanawiając się jak wybić mu to z głowy. – Późno już... może pójdziesz spać?
- Nie chce mi się - mruknął i uśmiechnął się zachwycony wyciągając naszyjnik z pięknym kamieniem. – Chcę żebyś go nosił. – oznajmił Aspen, obracając się w moją stronę i pokonując dzielącą nas odległość.
Uniósł naszyjnik w górę, tak, że mogłem przyjrzeć się niezwykłemu, błyszczącemu niemal własnym blaskiem owalnemu, gładkiemu kamieniowi, którego oplatały delikatne srebrne, drobne listki. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się dostrzegłem małe pąki róż.
- Jest piękny. – powiedziałem, ale nie wziąłem go od niego.
- Weź go - pomachał mi naszyjnikiem przed twarzą. Pokręciłem głową.
- Nie mogę, jest twój.
- Ale ci go daje - zmarszczył brwi. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższy moment, aż w końcu westchnąłem i sięgnąłem po naszyjnik. Nie myślałem, że sprawi to taką radość Aspenowi, ale jego twarz natychmiastowo rozpromieniła się i wpatrywał się we mnie błyszczącymi radością oczami.
CZYTASZ
Porta della Morte
FantasyŚmierć nigdy nie jest końcem... Jest początkiem czegoś innego. "Nie mam pojęcia jak to się stało. Na pewno nie obudziłem się rano ze świadomością, że tego dnia zmieni się całe moje dotychczasowe życie. Nie wiedziałem, że idąc do kawiarni w jednej ch...