((Evellin POV))
Byłyśmy w starym dworze Voldemorta i leczyłyśmy już od trzech dni rany po walce z aurorami. Po tym jak zauważyli, że my jednak będziemy zdolne ich zabić zaczęli używać naprawdę potężnych zaklęć.
- Zaraz coś mnie trafi. - powiedziała Veronica patrząc na swoją rękę.
Miała ona na sobie szary dres i związane włosy w rozwalającego się koka. Dawno nie widziałam jej w takim wydaniu.
- Sama postanowiłaś użyć tego zaklęcia teraz cierp. - stwierdziła rudowłosa.
Ubrała się w pasujący do koloru oczy zielony dres. Jej włosy były spięte z tyłu głowy.
- Ale z ciebie przyjaciółka. - rzekła sarkastycznie Veronica wywracjąc oczami.
- Lepszej wymarzyć sobie nie mogłaś.
- A byś się zdziwiła. - wymamrotała pod nosem Veronica.
Lily na jej słowa wywrociła oczami.
- A tak w sumie nie wiecie czy ta Szatańska Pożoga Very zabiła ich? - zapytała Tonks.
Siedziała ona w fotelu ubrana w fioletowy dres. Włosy spieła w wysokiego kucyka.
- W gazetach cały czas mówią o spaleniu się dworu Moon'ów. Podobno nic się stamtąd odratować nie dało. Nawet cmentarzyk domowy się spalił. Nie wiadomo w jaki sposób, ale to się stało. I płaczą nad jednym z pokoi, ale mam bladego pojęcia co tam było. - powiedziałam powtarzając dziewczyną to co wiedziałam z gazet.
Mówiąc to usiadłam na fotelu ubrana w błękitny dres. Moje krótkie włosy były rozpuszczone.
- Drzewo genealogiczne narysowane na jakiejś starej mapie gdzie był zaznaczony dwór, pełno pamiątek rodzinnych typu pamiętniki, listy i biżuteria, a były tam jeszcze księgi z czarną magią. Moja matka jak żyła nazywała je podręcznikami dla idiotów. - oznajmiła że śmiechem Veronica.
- Czemu akurat dla idiotów? - zapytała zaciekawiona Julie.
Była w czarny dres, natomiast jej włosy były związane w warkocza.
- Bo wszystko było opisane jak dla dziecka. W sensie obrazki i dokładny opis. Do tego słowa pocieszenia w stylu, że czarna magia jest trudna, nie wolno się załamywać po porażce. Trzeba próbować do skutku i tak dalej.
- Dla jakiej grupy wiekowej były one przeznaczone? - zapytałam dziewczyny ze śmiechem.
- Dla zaawansowanych. Ja nie wiem kto to pisał, ale na pewno musiał mieć nie po kolei w głowie. - stwierdziła Veronica nadal się śmiejąc.
Jednak umilkła jak tylko przez przypadek uderzyła się poparzoną ręką o stół. Zaczęła kląć pod nosem.
- Nie da się tego jakoś wyleczyć? Jakieś zaklęcie? Albo jakiś eliksir? Czarna magia musi coś na to mieć. - rozmyślała Julie.
- Wolę nie używać czarnej magii do leczenia takich ran. Zwłaszcza, że ona także powstała przez taką magię. - rzekła Veronica.
- Nie dziwię się. Nie wiadomo jakby się to skończyło. - stwierdziła Lily opierając się wygodniej o oparcie w kanapie, na której siedziała.
- No dobra, ale zmieniając temat. Co my teraz zrobimy? - zapytałam.
Dziewczyny już chciały mi coś odpowiedzieć, ale na środku pokoju pojawił się ojciec Julie.
- Myślę, że mam dla was idealne zadanie. - powiedział, a my się uśmiechnełyśmy.
((James POV))
CZYTASZ
Avada Kedavra?
FanfictionDruga wersja dalszych losów Huncwotek z mojej książki "Cztery domy i... Huncwotki?!" Pierwsza wersją jest: "Następne Pokolenie" Minął rok od tego zdarzenia. Cały rok. Już nie jednen czarodziej zginął w tym więzieniu, ale ta piątka dziewczyn jest w...