Rozdział 9

64 6 0
                                    

((Evellin POV))

Byłyśmy w starym dworze Voldemorta i leczyłyśmy już od trzech dni rany po walce z aurorami. Po tym jak zauważyli, że my jednak będziemy zdolne ich zabić zaczęli używać naprawdę potężnych zaklęć. 

- Zaraz coś mnie trafi. - powiedziała Veronica patrząc na swoją rękę. 

Miała ona na sobie szary dres i związane włosy w rozwalającego się koka. Dawno nie widziałam jej w takim wydaniu.

- Sama postanowiłaś użyć tego zaklęcia teraz cierp. - stwierdziła rudowłosa. 

Ubrała się w pasujący do koloru oczy zielony dres. Jej włosy były spięte z tyłu głowy.

- Ale z ciebie przyjaciółka. - rzekła sarkastycznie Veronica wywracjąc oczami.

- Lepszej wymarzyć sobie nie mogłaś. 

- A byś się zdziwiła. - wymamrotała pod nosem Veronica. 

Lily na jej słowa wywrociła oczami.

- A tak w sumie nie wiecie czy ta Szatańska Pożoga Very zabiła ich? - zapytała Tonks. 

Siedziała ona w fotelu ubrana w fioletowy dres. Włosy spieła w wysokiego kucyka.

- W gazetach cały czas mówią o spaleniu się dworu Moon'ów. Podobno nic się stamtąd odratować nie dało. Nawet cmentarzyk domowy się spalił. Nie wiadomo w jaki sposób, ale to się stało. I płaczą nad jednym z pokoi, ale mam bladego pojęcia co tam było. - powiedziałam powtarzając dziewczyną to co wiedziałam z gazet.

 Mówiąc to usiadłam na fotelu ubrana w błękitny dres. Moje krótkie włosy były rozpuszczone.

- Drzewo genealogiczne narysowane na jakiejś starej mapie gdzie był zaznaczony dwór, pełno pamiątek rodzinnych typu pamiętniki, listy i biżuteria, a były tam jeszcze księgi z czarną magią. Moja matka jak żyła nazywała je podręcznikami dla idiotów. - oznajmiła że śmiechem Veronica. 

- Czemu akurat dla idiotów? - zapytała zaciekawiona Julie.

 Była w czarny dres, natomiast jej włosy były związane w warkocza.

- Bo wszystko było opisane jak dla dziecka. W sensie obrazki i dokładny opis. Do tego słowa pocieszenia w stylu, że czarna magia jest trudna, nie wolno się załamywać po porażce. Trzeba próbować do skutku i tak dalej. 

- Dla jakiej grupy wiekowej były one przeznaczone? - zapytałam dziewczyny ze śmiechem.

- Dla zaawansowanych. Ja nie wiem kto to pisał, ale na pewno musiał mieć nie po kolei w głowie. - stwierdziła Veronica nadal się śmiejąc. 

Jednak umilkła jak tylko przez przypadek uderzyła się poparzoną ręką o stół. Zaczęła kląć pod nosem.

- Nie da się tego jakoś wyleczyć? Jakieś zaklęcie? Albo jakiś eliksir? Czarna magia musi coś na to mieć. - rozmyślała Julie. 

- Wolę nie używać czarnej magii do leczenia takich ran. Zwłaszcza, że ona także powstała przez taką magię. - rzekła Veronica. 

- Nie dziwię się. Nie wiadomo jakby się to skończyło. - stwierdziła Lily opierając się wygodniej o oparcie w kanapie, na której siedziała. 

- No dobra, ale zmieniając temat. Co my teraz zrobimy? - zapytałam. 

Dziewczyny już chciały mi coś odpowiedzieć, ale na środku pokoju pojawił się ojciec Julie. 

- Myślę, że mam dla was idealne zadanie. - powiedział, a my się uśmiechnełyśmy.

((James POV))

Avada Kedavra?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz