Rozdział 2

108 11 1
                                    

((Julie POV))

Siedziałyśmy w domu Moon'ów nudząc się. Nie mogłyśmy nigdzie się ruszyć aż nie odzyskamy w pełni sił. Tak przynajmniej stwierdziłyśmy jak tu wróciłyśmy. Nie był to najlepszy pomysł. Chociaż wtedy wydawał się słuszny.

- Dobra mam dość podaje się. -powiedziała Veronica wstając.

- Gdzie idziesz? - zapytałam niemal natychmiast mając nadzieje, że chce iść zrobić coś złego.

- Słyszałam, że mugole mają mieć albo maja już dzisiaj jakiś koncert. A gdyby tak przez przypadek wszystkie te osoby były martwe? - zapytała retorycznie dziewczyna.

- Uwielbiam cię. - powiedziałam wstając. 

Zaraz za mną wstała reszta dziewczyn. Jak widać wszystkie miałyśmy dość siedzenia i nudzenia się w tym domu. Deportowałyśmy się na teren koncertu. Jednak nikt nas nie zauważył wszyscy byli zbyt pochłonięci koncertem. 

- To co pora pozbyć się tych wszystkich mugoli? - zapytała Veronica.

 Reszta uśmiechnęła się po czym wyciągnęła różdżki. Pierwsze zaklęcie jakie można było zauważyć to Incendio. Chciałyśmy odgrodzić wszystkich mugoli od możliwości ucieczki. Następnie było to albo Crucio albo Avada Kedavra zależało od naszych preferencji. No jednak ktoś musiał zepsuć nasza zabawę byli to aurorzy. Chociaż jak na razie nie widać nigdzie tych, których uważałyśmy za wartych naszej uwagi. Zaśmiałam sie jak psychopatka patrząc na tych, którzy mieli nas powstrzymać. Pierwsze co usłyszałyśmy od nich to nie zaklęcie czy klatwy tylko

- Jakim cudem uciekałyście? - bo przecież nie trzeba z nami walczyć i targać przed ministerstwo. Nas pytasz tylko jakim cudem się tu znalazłyśmy. Nie no jeszcze nas na kawę i ciastko zaproś. Historie naszego życia napewno ci opowiemy z wielką przyjemnością. Cała ta banda to jacyś idioci. Chociaż chyba był z nimi jakiś jeden mądry auror skoro sie gdzieś deportował. Ewentualnie był to tchórz.

((James POV))

Siedziałem razem z chłopakami u mnie w domu rozmawiając sobie o ostatnich naszych akcjach. No i wszystko było idealnie aż nie wpadł do nas jeden z nowszych aurorów i powiedział:

- Uciekinierzy z Azkabanu atakują mugoli na koncercie w Londynie.

- Kto dokładnie uciekł? - zapytał Syriusz wstając z wcześniej zajmowanego miejsca. 

- Huncwotki. - wyszeptał chłopak z przerażeniem, a ja aż wyplułem wode z wrażenia. 

- Ty sobie żartujesz? - zapytałem.

 Kiwnął głowa na nie. Złapaliśmy jak najszybciej się dało za różdżki i deportowaliśmy sie na pobojowisko. I cóż nie czekało tam na nas nic ciekawego. A zwłaszcza, że nasi koledzy po fachu byli martwi. Poza jednym, w którego właśnie celowała Lily z różdżki. Już miałem krzyczeć, kiedy usłyszałem te dwa słowa, które mrożą krew w żyłach.
- Avada Kedavra!

((Julie POV))

Lily zabiła ostatniego aurora. No przynajmniej tak nam się wydawało aż nie usłyszałyśmy pewnego krzyku.

- Rzucie różdżki natychmiast w naszą stronę, a nic wam się nie stanie! -krzyknął Black. Veronica momentalnie spojrzała w jego stronę uśmiechnęła sie i powiedziała:

- No proszę. Sam wielmożny panicz Syriusz Orion Black III zaszczycił nas tutaj swoja obecnością. Co nieźle zarobiłeś jak nas wsadziłeś z kumplami do Azkabanu? - w czasie wymawiania imienia chłopaka Vera pokłoniła się że śmiechem. 

- Nie jest to twój interes. - wyszeptał Syriusz patrząc wszędzie byle nie w jej oczy.

- A tak z ciekawość gdzie jest Courtney? W końcu musimy jej podziękować za to co dla nas zrobiła. - powiedziała Tonks patrząc uważnie na Lupina. 

Żaden z nich nie chciał nam udzielić odpowiedzi na to pytanie. Jednak my i tak miałyśmy zamiar dowiedzieć się gdzie się ukryła. Nie ujdzie jej na sucho to, że nas zdradziła zakonowi.

- Jak widać nie dostaniemy odpowiedzi. - powiedziała Lily, a Evellin prychneła ze śmiechem mówiąc pod nosem coś co brzmiało jak pewnie nawet nie wiedzą gdzie ona się ukrywa.

- No nic czas na nas. Do zobaczenia wkrótce panowie. Mam nadzieję, że nie możecie się już doczekać następnego spotkania z nami. -powiedziałam śmiejąc się pod nosem, po czym razem z dziewczynami chciałyśmy się deportować. 

Jednak przerwał naszą czynność ten nieznany nam auror. Szczerze mówiąc to już o nim zapomniałam. Siedział cicho przez całą naszą wymianę zdań i przez myśl mi przeszło, że gdzieś uciekł, a tu proszę jednak cały czas tu był. 

- Stójcie bo użyje zaklęcie niewybaczalnego! - jego ręką trzymająca różdżke strasznie się trzęsła. Byl przerażony. 

- Mam dla ciebie przykrą wiadomość będę szybsza. - powiedziałam po czym krzyknęłam celując różdżka w nieznajomego:

- Avada Kedavra!

Po tych słowach zniknełyśmy z oczu reszcie aurorów.

Avada Kedavra?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz