Rozdział 9

63 8 6
                                    

Dragonici w Przystani mieli swoją własną wioskę. Tak było od niepamiętnych czasów i tak zapewne będzie przez wiele kolejnych pokoleń.

Miejsce to było zarezerwowane wyłącznie dla nich i nikt nie miał prawa wejść tam nieproszony. Ktoś, kto chciał się z nimi spotkać musiał stanąć przed bramą i zadzwonić w wielki dzwon, który tam wisiał. Następnie czekał, aż któryś z mieszkańców wioski do niego wyjdzie.

Miejsce to zamieszkiwało kilkudziesięciu Dragonitów w przeróżnym wieku, ale w przeważającej liczbie byli ci, którzy nie ukończyli jeszcze stu lat. Starsi zazwyczaj rozjeżdżali się po świecie i rzadko wracali. Spędzili tu lata swojej młodości, a teraz pragnęli zyskać szacunek i sławę bitewną tam, gdzie ich potrzebowano. Byli elitarną grupą, bardzo dobrze znaną na południu. Królowie wielkich mocarstw pragnęli mieć w swojej armii jak najwięcej Dragonitów, gdyż to stanowiło o ich sile.

Tym sposobem dawniejsi przyjaciele często stawali po dwóch stronach konfliktu, co było nie lada ciężką sytuacją. W takich chwilach zapominało się o dawnych więziach i robiło to, co należało – dążyło ku zwycięstwu.

Jednak byli i tacy Dragonici, którzy decydowali się zostać w wiosce i przekazywać swoją wiedzę i umiejętności dalej, dzięki czemu kolejne pokolenia mogły się kształcić na wybitnych wojowników.

___________________________________________________________________

Impulsywne działanie nigdy nie było dobre. Emocje to zły doradca i Shetani sam się o tym przekonał. Wszak kazał swojemu smokowi lecieć do La Far nie przemyślawszy potencjalnych skutków swojego postępowania. Zapewne, gdyby zastanowił się nad swoją decyzją, dostrzegłby jak wiele luk jest w jego planie. Dolecieć do La Far na smoku? Przecież dookoła aż roi się od Mrocznych wypatrujących Mieszańca, który uwolnił Sumu. Znaleźć rebeliantów? Dobrze, gdyby wiedział gdzie ich szukać. Objąć nad nimi dowodzenie? A będę tego chcieć?

Z sekundy na sekundę w głowie mężczyzny pojawiało się coraz więcej myśli dowodzących, że ta wyprawa nie jest dobrym pomysłem, a mimo to nie zawrócił. Uparcie lecieli naprzód przedzierając się przez śnieżną zawieruchę. Sumu wiedział, że nie może dostarczyć Shetaniego pod bramy La Far, ale chciał zawieść go jak najbliżej celu. Pogoda i ciemność znacznie ułatwiała mu to zadanie. W końcu był Mrocznym Smokiem i nic, co kryło się w cieniu nie stanowiło dla niego tajemnicy.

Gdy znaleźli się u podnóża gór, na zachód od La Far, obaj wiedzieli, że będą musieli na jakiś czas się rozstać. W tym momencie mogli jeszcze zawrócić, zrezygnować, przemyśleć sprawę i dopiero podjąć kolejną próbę, ale żaden z nich tego nie zrobił. Nie chcieli się cofać. A przynajmniej Sumu nie chciał. Shetani miał więcej wątpliwości. Przez sto lat ukrywał się przed światem, a teraz miał się iść z nim zmierzyć – zupełnie sam i wbrew woli swojej matki.

Coraz wyraźniej dostrzegał, że był w jej rękach jedynie naczyniem, które sama modelowała tak, jak jej się podobało. Najwyższy czas, żeby się temu sprzeciwić.

Mocno zacisnął szczęki i popatrzył przed siebie. Jak okiem sięgnąć panowała niezmącona niczym ciemność. Niebo pokryły gęste chmury, które uniemożliwiały przebicie się blasku księżyca i gwiazd. Shetani wolał żyć w świetle rzucanym przez ogień, ale teraz musiał się nauczyć, że to mrok jest jego sprzymierzeńcem. W końcu jego ojciec był Mrocznym, więc pora zapanować nad tą częścią siebie, bo tą ognistą znał już doskonale.

Mozolnie parł do przodu, aż na wschodzie zamigotały pierwsze promienie wschodzącego słońca. Wraz z nowym dniem budziła się nadzieja, która mężczyźnie dodała sił. Powoli nabierał przekonania, że może podołać wyzwaniu. Matka już z pewnością zauważyła jego nieobecność. Pewnie już podążała w stronę La Far, ale musiało minąć dużo czasu, zanim dotrze do bram miasta. A Shetani już je dostrzegał w oddali.

Najemnik [ZAKOŃCZONY✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz