"Nocą myśli mają nieprzyjemny zwyczaj zrywania się ze smyczy."
Mimo że uciekł, to przegrał.
Demony nawiedzały go w każdym śnie, więc przestał śnić.
Wciąż uciekał przed przeszłością.
Do pewnego momentu wszystko szło po jego myśli...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
★・・・・・・★・・・・・・★
Kobieta siedziała znudzona przy barze i wlepiała swój wzrok w szklankę, w której na dnie znajdowało się jeszcze trochę alkoholu. Przychodziła do baru raz na dwa tygodnie, a czasami nawet i częściej. Była to dla niej swojego rodzaju odskocznia od przytłaczającego ją życia.
— Skąd ja wiedziałem, że tu będziesz — westchnął mężczyzna i oparł się o blat, tuż przy siedzącej brunetce.
Kobieta uniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się słabo. W jej głowie już od dawna szumiało z powodu zbyt dużej ilości wybitego alkoholu. Sama ledwo utrzymywała się na stołku, co jeszcze bardziej zawiodło jej brata.
— Znowu pijesz? — spytał bezradny.
— Opijam zwolnienie z pracy — oznajmiła cicho, chcąc jak najniewinniej brzmieć.
— Rosie... zwolnili cię trzy miesiące temu — zauważył i odsunął od niej szklankę.
— I przez to, że mi przypominasz, muszę pić częściej — burknęła pod nosem.
— Odwiozę cię do domu — odparł, po czym zwrócił się do barmana, by zapłacić za zamówiony przez kobietę alkohol.
Rosie siedziała upojona alkoholem i patrzyła na swojego brata. Nie chciała sprawiać mu przykrości, ale prawda była taka, że sobie nie radziła po stracie stanowiska. Praca była dla niej ważna i wypełniała jakoś jej samotne życie. Brunetka zacisnęła szczękę i resztkami swojego trzeźwego umysłu, obiecała sobie, że skończy z tym wszystkim.
William chwycił kobietę za rękę i zaczął prowadzić do swojego samochodu. Cały czas milczał, a jej było wstyd się odezwać. Znowu widział ją w takim stanie...
Kobieta niezgrabnie ściągnęła swoje czerwone szpilki i rzuciła nimi gdzieś w kąt, po czym odłożyła skórzaną kurtkę na podłogę. Nieporadnie położyła się na łóżku i wtuliła w swoją poduszkę.
Will westchnął cicho i pozbierał rozrzucone przez nią rzeczy, po czym ułożył je na pobliskim fotelu, a siostrę nakrył leżącym z boku kocem. Bardzo chciał jej pomóc i nawet sam zaczął szukać jej nowej pracy, ale ona nie wyrażała żadnych chęci, więc uznał te działania za zbyteczne.
Wszedł do kuchni i wyciągnął sobie z lodówki szklaną butelkę soku, po czym udał się do salonu i rozsiadł się na kanapie. Nie chciał jej zostawiać teraz samej, więc postanowił przespać się na kanapie, a rano z nią dopiero porozmawiać.
Gdzieś blisko dwunastej kobieta zaczęła się budzić. Uniosła się do siadu i przetarła twarz dłonią. Jeszcze śpiąca spojrzała na szafkę nocną i zauważyła szklankę z wodą oraz opakowanie tabletek przeciwbólowych. W głowie od razu zaświtało jej, że kochany brat możne zrobić kolejną awanturę.
Szybko zażyła jedną tabletkę i wygrzebała się z łóżka. Udała się wprost do łazienki, ówcześnie zabierając jakieś ubrania. Zamknęła za sobą drzwi i zaczęła powoli się rozbierać, po czym sprawnie weszła do kabiny prysznicowej, by zrobić sobie zimny prysznic.
Dźwięk lejącej się wody od razu zwrócił uwagę, siedzącego na kanapie mężczyzny. Wrócił wzrokiem na telewizor i skupił się z powrotem na lecącym programie z wiadomościami. Tym razem nie chciał tego załatwiać krzykiem, bo wiedział, że to nic nie da.
— Hej — oznajmiła cicho Rosie, wchodząc po kilkunastu minutach do salonu. Mężczyzna przytaknął jej jedynie głową. — Przepraszam — dodała, czując spore wyrzuty sumienia.
— Ciągle powtarza się ta sama sytuacja — zauważył z zadziwiającym spokojem, który sprawił, że brunetka jeszcze bardziej zaczęła się obwiniać.
— Skończę z tym. Teraz już naprawdę — odparła pewnie, a mężczyzna podniósł się z kanapy i wyciągnął z barku wszystkie butelki z alkoholem, które kobieta miała w mieszkaniu.
— Więc wylej to wszystko — powiedział z pełną powagą, a kobieta westchnęła cicho i zabrała kilka butelek.
Udała się do kuchni i zaczęła wylewać cały alkohol prosto do zlewu. Oczywiście szkoda jej było tych zmarnowanych na to pieniędzy, ale jeżeli tak miała udowodnić wszystko bratu, to zrobiła to, nie stawiając się przy tym zbytnio.
William uśmiechnął się lekko i uchylił lekko okno, żeby wprowadzić do środka trochę świeżego powietrza. Kiedy kobieta wylała cały alkohol, jaki miała, westchnęła cicho i spojrzała skruszona na brata.
— Poradzimy sobie z tym jakoś Rosie — zapewnił, a ona przytaknęła mu. Pragnęła zmian i wierzyła, że z czyjąś pomocą się jej uda.
— Jędza Amber wie, gdzie jesteś? — zapytała, otwierając lodówkę, jednak z bólem musiała ją zamknąć, gdyż urządzenie świeciło pustkami.
— Nadal nie rozumiem czemu, tak pałasz do niej niechęcią — przyznał.
— Skoro ona mnie nie lubi, to ja jej też nie. Nie zdziwiłabym się, gdyby zamknęła mnie w więzieniu — burknęła cicho, a Will tylko westchnął głośno.
Rosie założyła ręce na piersi i uniosła dumnie głowę. Mężczyzna nie miał zamiaru się z nią już kłócić, więc po prostu odpuścił.
Wieczorem brunetka założyła swoją skórzaną kurtkę i wyszła z domu. Nogi same poniosły ją do baru, jednak zamówiła tym razem jedynie pomarańczowy sok. Chciała trzymać się swojego postanowienia. Obserwowała uważnie znajdujących się tam ludzi, aż jej wzrok zatrzymał się na mroźno niebieskich tęczówkach. Oboje nie spuszczali z siebie wzroku, a Rosie od razu przypomniała sobie, jak wczoraj rano go widziała.
Kobieta dopiła szybko swój sok i zapłaciła za niego, po czym szybko zebrała się do wyjścia. James zacisnął metalową dłoń w pięść i odczekał chwilę, a zaraz potem udał się za kobietą. Wyszedł z baru i rozejrzał się dokładnie, a jego wzrok utkwił w oddalającej się postaci.
Od razu ruszył za nią i sprawnie ją dogonił, wciągając w pobliski zaułek. Rosie szarpała się i gdy chciała już krzyknąć, to James zasłonił jej usta dłonią. Zmrużył lekko oczy, przyglądając jej się uważnie.
— Czemu mnie śledzisz? — warknął groźnie, ale nie ściągnął dłoni, przez co kobieta tylko burknęła coś niezrozumiałego. James po chwili dostał olśnienia i zabrał dłoń, lecz mocniej przyszpilił brunetkę do ściany.
— Nie śledzę cię — odparła od razu. — Zwykły zbieg okoliczności — dodała, patrząc na niego uważnie. Barnes przytrzymywał ją jedną ręką, a drugą zaczął przeszukiwać jej kurtkę.
— Ej, ej, ej. Gdzie te łapy, koleś? — zapytała, zaczynając się na nowo szarpać.
Mężczyzna tylko wywrócił oczami i wyciągnął w końcu z tylnej kieszeni spodni kobiety dowód osobisty, po czym dokładnie go obejrzał. Zaczął doszukiwać się śladów fałszowania, jednakże takowych nie znalazł.
— Nie wydaje się fałszywy — mruknął cicho jakby do siebie.
— Bo nie jest — zauważyła bezradnie. — Już sobie obmacałeś i mnie puścisz? — zapytała.
James westchnął cicho i mimo wszystko puścił kobietę. Odsunął się od niej i wciąż nieufnie na nią patrzył. Brunetka otrzepała się i wyminęła mężczyznę.
— Palant — mruknęła pod nosem, zmierzając ku swojemu mieszkaniu.