2

9.4K 223 1
                                    

- Marie, Anthony tu jest z chłopakami! - moja przyjaciółka Hannah zawyła mi do ucha. Była już nieźle wstawiona. Z resztą, jak my wszystkie. Spodziewam się w gazecie jakiegoś wielkiego bum na temat tańczenia na stole, albo coś w tym stylu. Jenny mnie udupi. Lola wzruszyła ramionami, kiedy kiwnęłam głową w stronę swojego byłego, by wiedziała, o co chodzi.
- Idę do toalety. - oznajmiłam. Byłam pijana i szumiało mi w głowie. Potrzebowałam się trochę ochlapać zimną wodą. Na chwiejących się nogach podążyłam do łazienki. W ciemnym korytarzu ktoś przygniótł mnie do ściany, gdzie nie było kompletnie nikogo. Usta zakrył mi dłonią. Tu i tak nikt by mnie nie usłyszał, przy tak dudniącej muzyce. Zamrugałam powiekami, by dobrze widzieć swojego oprawcę. Anthony. Dreszcz przeszedł moje ciało. Próbowałam się wyszarpnąć, albo tak tylko mi się wydawało. Zastanawiało mnie tylko, czego on chce. Zapiszczałam głośno, jednak zdawało się, że w tym chaosie, nikt nie zdołał tego usłyszeć.
- I co teraz? Nie sądziłaś, że Cię złapię? - zaśmiał mi się prosto w twarz. Byłam tak zachlana, że jego rysy ciągle mi się rozmywały. Nie dawał mi nawet odpowiedzieć i szczerze mówiąc, nie wiem, o co mu chodziło. W którymś momencie zacisnął palce tak mocno, że nie dawałam rady wziąć oddechu. Zrobiło mi się ciemno przed oczyma.

- Chyba jest w porządku, Mark. - jakiś głos dobiegał do moich uszu. Uchyliłam na moment powieki, ale dreszcz przeszył moje ciało i po prostu się poddałam. - Prawdopodobnie się budzi. Dam Ci znać później, jeśli będę się niepokoił.
Znałam ten głos, jednak nie potrafiłam przypisać go do żadnej osoby, którą znałam. Kompletnie zaschło mi w gardle i czułam, jak mocno mam spierzchnięte usta. Z minionej nocy nie pamiętam totalnie nic. Mam nadzieję, że nie wyszłam z imprezy z żadnym kolesiem... Agh, nawet nie chcę o tym myśleć.
- Wody. - wychrypiałam jedno proste słowo, które i tak przyniosło mi aż nadto bólu. Wkrótce poczułam zimną, metalową słomkę w swoich ustach. Chcąc, nie chcąc, postanowiłam otworzyć oczy i zobaczyć, gdzie i z kim jestem. Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy przede mną stał nikt inny, jak Alexander. - Co ja tu robię?
Podniosłam się na łokciach, zadając swemu ciału masę bólu.
- Znalazłem Cię w klubowej toalecie nad ranem. Byłaś ranna. - przejechał palcami po moim czole. Mimowolnie syknęłam z bólu.
- Nie pamiętam absolutnie nic. - westchnęłam, układając się ponownie na wygodnej kanapie.
- Ja także nie mam pojęcia, ale wezwałem policję, by się tym zajęli. Nie chcę, by w moim klubie działy się takie rzeczy. Szmatławce wszystko wyciągną na światło dzienne, jeśli rozumiesz.
Rozumiem, aż za bardzo doskonale.
- Prześpij się jeszcze, na pewno jesteś zmęczona. Później mój przyjaciel lekarz Cię zbada. Obecnie ma dyżur w szpitalu.
Pokiwałam głową, ponownie zamykając powieki. Byłam cholernie zmęczona.

Alexander
- Stone, słucham. - powiedziałem oficjalnie, odbierając dudniący telefon. Akurat miałem trening na siłowni i nie znosiłem, gdy ktokolwiek mi przeszkadzał. Jednak wplątałem się w sytuację z Marie i nie miałem wyjścia.
- Szefie, brukowce coś zaczęły węszyć. Policja kończy robić oględziny. Powiedzieli, że warto byłoby ją przebadać, jak najszybciej. Mogła zostać zgwałcona, albo otrzymała pigułkę gwałtu. W toalecie jest bardzo dużo krwi. - oznajmił mi Loe, moja prawa i lewa ręka jednocześnie.
- Dobrze, dziękuję za informację. - odparłem, jednocześnie się rozłączając. Kiedy wziąłem prysznic i wróciłem do salonu, Marie nie było. Przejrzałem dokładnie każdy kąt mojego mieszkania. Po prostu poszła. Jest kurewsko nieodpowiedzialną osobą, ale bardzo mocno mnie intryguje.
- Loe. - wrzasnąłem do telefonu, chcąc wydać pracownikowi polecenie. - Marie zniknęła. Zajmij się jej poszukiwaniem. Może być wszędzie.

Marie
Nie zamierzałam spędzać czasu w domu Alexandra. Nawet go nie znam i nie wiem, co się stało. Prawdopodobnie byłam bardzo pijana, ale to tyle. Oczywiście mógł się mną zająć i jestem mu za to wdzięczna. Ale mam swój rozum, jestem dorosła i to pora wrócić do domu. Westchnęłam, szukając kluczy w torebce. Z rany na głowie jeszcze trochę sączyła się krew. Czasem miałam mroczki przed oczami i robiło mi się słabo. Ale to wszystko. Postanowiłam wziąć prysznic, aby zmyć to wszystko z siebie. Byłam zmęczona. Nim odłożyłam torbę na szafkę, rozdzwonił się mój telefon. Nie zwracając uwagi, kto dzwoni, odebrałam.
- Halo? - przyciskając telefon ramieniem do ucha, przeszłam szybko do sypialni.
- Gdzie jesteś, Marie? - głos Alexandra przywrócił mnie do życia. Kolejnym razem dobrze sprawdzę, kto dzwoni.
- Posłuchaj, Alex, wcale, a wcale się nie znamy i nie chcę, żebyś mi pomagał. Dałeś mi się u siebie przespać, super, jestem wdzięczna. Ale chcę już wrócić do swojego życia. Tobie także radzę. - odparłam prędko i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Nie zamierzam dłużej dyskutować i rozczulać się nad jedną nocą, która nic nie znaczyła. Upiłam się mocniej, niż zwykle i uderzyłam gdzieś głową, a później zemdlałam. Nie trzeba być filozofem, by to rozumieć. Nie dociera do mnie wciąż, po co ten szum wokół sytuacji. I nie zamierzam się zastanawiać. Czeka mnie teraz ciepła kąpiel, a jutro robię sobie wolny dzień od wszystkiego. Zamykam się na 4 spusty i nie odbieram żadnych telefonów. Tylko ja i Netflix. No i oczywiście niezdrowe jedzenie, o którym nie zamierzam nawet informować Jenny. Chyba by oszalała ze złości, zbija na mnie największy hajs.

Wielkie jabłkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz