Marie
- O mój Boże! - zapiszczałam, widząc, jak szklana butelka roztrzaskuje się na czaszce Alexandra. - Tony, opanuj się!
W tym samym momencie, Alex podniósł się, jak Feniks z popiołów, chwycił go za gardło i rzucił nim o szklany stolik, jakby był nic nieważącym piórkiem. Nie mogłam oddychać. Dosłownie. Modliłam się w duchu, by Anthony przeżył to, co fundował mu Stone.
- I co, fajnie, Ty głupia kurwo? - Alex splunął na próbującego wstać mężczyznę. Szkło było w całym jego ciele.
- Alex, proszę, chodźmy stąd. - skandowałam, jednak żaden z nich nie zwracał na mnie uwagi. Wkrótce but Alexandra spotkał się najpierw z twarzą, a później brzuchem Tony'ego. Podbiegłam i wsunęłam swoją drobną dłoń w jego ogromną, zakrwawioną. - Proszę, idź już.
Spojrzał na mnie niepewnie, jakby przez moment żałował swojego zachowania.
- Idź, Alex. Zostaw go. Nie jest tego wart. - szepnęłam cicho, patrząc mu prosto w oczy.
- Muszę z Tobą porozmawiać.
- Nie chcę. Nie chcę niczego wiedzieć. Domyśliłam się, co zrobił. I rozmawiałam z Markiem. Nic mi nie jest. A teraz proszę, Alex, idź, póki nie jest za późno.
- Chodź ze mną. - powiedział cicho i niewinnie. Zupełnie tak, jakby całej sytuacji przed chwilą nie było. Jakby nie był tym silnym i postawnym mężczyzną. Pokiwałam głową i dałam mu wziąć się na ręce. Nie wiem, co z Tony'm, jednak on też pozostawił mnie na pastwę losu. Alexander trzymał moje ciało blisko swojego i szedł pewnym krokiem na parking.
- Dziękuję. - westchnęłam, całując płatek jego ucha. Albo mi się zdawało, albo zadrżał pod moim dotykiem. Na szczęście nic nie mówił. Wsadził mnie do cholernie czarnego auta, zapiął pasami i zabrał do swojego mieszkania.Obecnie stałam na przeciwko niego, tuż po drugiej stronie wyspy kuchennej. Trochę rozmawialiśmy, ale z drugiej strony Alex był stosunkowo mrukliwy. Bałam się, że w każdym momencie, może zjawić się tu policja.
- Miło, że tu przyszłaś.
- Zatargałeś mnie, nie miałam wyjścia. - obdarowałam go uśmiechem, który subtelnie odwzajemnił.
- Marie, nie będę owijał w bawełnę. Pozwól mi się Tobą zająć, a później dam Ci spokój, przysięgam. - powiedział to takim głosem, że czułam go w żołądku. Nie wiem dlaczego pokiwałam zgodnie głową. Alex pochwycił mnie ponownie w swoje ramiona i całując mocno i szybko moje usta, poniósł prawdopodobnie do sypialni. Owinęłam ramiona wokół jego szyi, a stopy sunęły po jego pośladkach. Czy ktoś może mi powiedzieć, dlaczego to robię?
- Wygodnie Ci? - szepnął w moje usta, kiedy ułożył mnie na łóżku. Zachichotałam. Bawiło mnie to, jak bardzo dba o moje samopoczucie. Dobrze, że to tylko dziś. Wsunęłam swobodnie dłonie pod jego bluzę. W końcu, nareszcie mogłam spełnić swoje marzenie i poczuć twardość jego mięśni. Marzyłam o tym, odkąd tylko go zobaczyłam. Alexander zszedł z pocałunkami na moją szyję, a później pozbył się mojego topu i całował moje piersi, jednocześnie szeptając.
- Piękna, piękna, moja...
I tak na zmianę. To był cudowny wieczór. Jeden z piękniejszych w moim życiu. Oddałam mu się i wcale tego nie żałowałam. Czułam się bajecznie. Zostałam z nim tak długo, aż zasnął. Później wzięłam prysznic i wymknęłam się cicho z jego wieży. W końcu to miała być jednorazowa przygoda. Nie zamierzam więcej do tego wracać. Po prostu nie i już. Stone mnie nie dostanie.Około godziny 1 w nocy dotarłam do domu. Bezpośrednio usiadłam przed swoim laptopem i nie mówiąc nic Jen, zabukowałam bilet na lot do Finlandii. Całkiem niedaleko było do świąt, w Nowym Jorku żadnych szans na śnieg, a ja chciałam pojeździć na nartach, albo desce. I wypocząć. Wiem, że to ryzykowne, bo w końcu uciekłam ze szpitala i wciąż nie wiem, czy ze mną już dobrze. Ale jeśli nie spróbuję, to się nie dowiem. To chyba nie trudne. Spakowałam kilka rzeczy do walizki i zebrałam się na lotnisko. To tylko 4 dni. Jennifer na pewno nie padnie ze złości.
Alexander
Obudziłem się, mając nadzieję, że po przespaniu się z nią będę czuł się lepiej. Jednak nic z tego. Miałem w sobie jakieś dziwne, ludzkie uczucia. Obszedłem całe mieszkanie, by tylko ją znaleźć i spędzić poranek obok. Niestety najprawdopodobniej bez słowa pożegnania wyszła. Byłem... zawiedziony? Chyba to określenie najlepiej pasowało. Dlaczego Marie była tak nieuchwytna? Czy to to najbardziej mnie w niej fascynowało? Czy to właśnie dlatego nie mogłem o niej zapomnieć? Pierwszy raz sobie ulżyłem, a to i tak nie przyniosło rezultatu.- Cześć, Jennifer. Chciałbym spotkać się z Tobą i Marie, aby omówić kampanię. W przyszłym tygodniu chcemy startować. - oznajmiłem. Marie nie odbierała mojego telefonu, więc musiałem skontaktować się z nią w inny sposób. Poprzez jej menagerkę.
- Alex, oczywiście, postaram się. Jednak nie mam kontaktu z Marie, nie odbiera moich telefonów od wczoraj. Nie wiem, co się dzieje. - dalej jej nie słuchałem. Mój słuch przykuła właśnie inna wiadomość telewizyjna."Marie Had szaleje w najlepsze w Finlandii na nartach."
W takim razie, chyba niedługo się zobaczymy, Marie.
Uśmiechnąłem się pod nosem i zadzwoniłem do Loe, by szykował samolot. Ja w tym czasie spakuję swoją walizkę.
CZYTASZ
Wielkie jabłko
RomancePo raz pierwszy w swoim życiu zobaczyłam mężczyznę tak potężnego, że miałam ochotę paść przed nim na kolana. Czułam jego władczość na kilometr. Tak, to zdecydowanie był on, Alexander Stone. A kim jestem ja? Tego dowiesz się w opowieści... #1 w roman...