Rozdział 13

330 24 19
                                    

Weszliśmy do lasu, czujnie rozglądając się na boki. Nie rozmawialiśmy ze sobą, skupieni na zadaniu, więc kiedy w oddali rozległ się krzyk i płacz dziecka, nasze głowy odwróciły się w tamtą stronę. 

- Dziecko... - wyszeptałam przestraszona. Co ono robi w środku lasu? Wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia, a ja zerwałam się do biegu. Po krokach które słyszałam tuż za mną wywnioskowałam, że elf podąża moim śladem. 

Przedzieraliśmy się przez chaszcze, które skutecznie spowalniały nasz bieg i zostawiały zadrapania na moich odsłoniętych ramionach i łydkach, więc odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu udało mi się dotrzeć do miejsca, gdzie roślinność się przerzedza. Nie trwało to jednak długo. Nim zdążyłam jeszcze obeznać się w sytuacji zostałam pociągnięta za drzewo. Ez oparł się o pień plecami, przyciskając mnie ciasno do siebie i zatykając mi usta ręką. 

Zdjęłam jego dłoń z twarzy i przekręciłam delikatnie głowę, żeby móc zobaczyć przed czym się chowamy. Z zaskoczenia zassałam powietrze przez zęby. Przed nami na niewielkiej polance siedziało żółwiopodobne stworzenie i płakało, a niecałe dziesięć metrów od niego krążył ogromny, czarny wilk.

- Blackdog? - zapytałam szeptem swojego towarzysza, zerkając ukradkiem na jego spiętą twarz. Widziałam je już wcześniej, ale tylko na zdjęciach gdyż nie był to ich naturalny teren występowania.

- Tak, ale co on tu robi? - zastanowił się elf, równie cicho. - Cholera, nie mamy żadnej broni, jak mogłem być tak bezmyślny? - warknął na siebie, usilnie zastanawiając się nad rozwiązaniem... Niestety nie mieliśmy na to czasu, bo kółka które zataczał potwór stawały się coraz mniejsze i niechybnie nawet smród i płacz kappy nie były by w stanie go powstrzymać przed atakiem.

-Odciągnę go, ty zabierz małego w bezpieczne miejsce. - zadecydowałam, wykonując krok, który został gwałtownie przerwany przez dłoń Ezarela, zaciskającą się jak imadło na moim nadgarstku.

- Chyba sobie ze mnie żartujesz. - warknął. - To niebezpieczne, musimy wymyślić coś innego. - dodał, a ja cicho jęknęłam, bo jego palce zacisnęły się jeszcze mocniej.

- Nie mamy wyboru, blackdog zaraz zaatakuje, a ty marnujesz czas na bezsensowne spory. - odparłam zdenerwowana, bezskutecznie próbując się wyszarpnąć z bolesnego uścisku. Kiedy zauważyłam, że ma zamiar dalej dyskutować dodałam szybko. - Poza tym to wy proponowaliście użycie mnie jako przynęty, a teraz nadarza się świetna okazja żeby "zgubić mnie w lesie". - zacytowałam jego słowa, a elf skrzywił się. W jego oczach zabłysło coś na kształt poczucia winy. Patrzył na mnie błagalnie, w niemym proteście, ale na nasze nieszczęście kappie kończył się czas i nie mogłam pozwolić sobie nawet na chwilę wahania. 

Postanowiłam zmienić strategię. Zamiast wyszarpywać się zrobiłam krok w jego stronę i objęłam go ciasno w pasie, przyciskając policzek do jego obojczyka. Przez chwilę stał nieruchomo, skamieniały z zaskoczenia i jedyną oznaką życia było jego wciąż przyspieszające bicie serca, jednak kiedy tylko przetrawił wszystko co się dzieje jego reakcja była dokładnie taka jakiej oczekiwałam. Odepchnął mnie z taką siłą, że niemal się wywróciłam.

- Co ty wyrabiasz?! - wrzasnął, ale mnie już nie było. Chwyciłam gałąź leżącą niedaleko i pobiegłam w stronę potwora.

- Hej! Piesku! Tu jestem! - wydarłam się ile sił w płucach, wymachując rękami. Udało mi się zwrócić na siebie uwagę blackdoga, jednak tylko na chwilę, bo zaraz potem ruszył wprost na kappę.

- Biegnij w lewo! - usłyszałam krzyk Ezarela. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Przecież to dokładnie odwrotny kierunek. - Zaufaj mi, BIEGNIJ! - krzyknął desperacko. Postanowiłam tym razem go posłuchać i dobrze zrobiłam, bo chwilę po tym jak wznowiłam bieg bestia z niesłychaną zwrotnością zrobiła obrót i rzuciła się w moją stronę.

Utracone Życie *Eldarya* (HIATUS)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz