Jedną ręką podtrzymywałem oplatające moje biodra uda, a drugą wolną, jak kulturalny człowiek zapukałem do drzwi. Śpiący chłopak powoli zsuwał się z moich pleców razem z zaciśniętą w piąstkach skórzaną kurtką i gdyby nie mój refleks, a także siła, jego tyłek już dawno miałby spotkanie z zimnym betonem.
Po chwili zupełnej ciszy przerywanej jedynie krótkimi wydechami ciepłego powietrza, które w zetknięciu z tym zimnym tworzyły małe obłoczki pary, drewniane drzwi w końcu uchyliły się z przeraźliwym skrzypieniem, a kobieta, która w nich stanęła, zmierzyła mnie wrogim spojrzeniem.
— Czego tutaj szukasz Tanatosie? — zapytała sucho, opierając dłoń o framugę. — Taehyunga już dawno tutaj —
— Wiem, bo właśnie ślini mi kurtkę — przerwałem kobiecie i delikatnie popchnąłem ją w stronę przedpokoju, zamykając za sobą drzwi. Nikt o zdrowych zmysłach nie zaprasza do siebie boga śmierci, więc wszędzie jestem zmuszony do wpychania się na siłę. Kiedyś mi to przeszkadzało, ale teraz już mam na to wywalone. To, jak i wszystko inne jest tylko kwestią przyzwyczajenia.
— Gdzie go mogę zostawić? — zapytałem, jednocześnie podrzucając do góry obsuwającego się z moich pleców chłopaka.
Gdy drżąca dłoń kobiety wskazała na pokój na piętrze, bez słowa powędrowałem w tamtą stronę. Po przejściu kilku skrzypiących ze starości schodów przekroczyłem próg pokoju nastolatka i bez bawienia się w zbędne czułości, zrzuciłem gówniarza na łóżko, co matka Taehyunga obserwowała, stojąc w drzwiach.
— Nie wysłali cię po to, byś go zabił? — zapytała po chwili, a że zabrzmiało to niezwykle głupio, nie mogłem się powstrzymać od wywrócenia oczyma.
— A widzisz, żebym przyniósł ci zwłoki twojego pierworodnego? — Wskazałem podbródkiem w kierunku łóżka.
Kobieta spojrzała na śpiącego półboga, ale nawet widząc swojego syna żywego, wcale nie wydawała się przekonana co do mojej nieszkodliwości. Jakby moja obecność w jej domu miała być powodem czyjegoś końca. Dobra, byłem bogiem śmierci, ale czy wszyscy serio oczekują ode mnie, że się będę otaczał samymi trupami?
— Słuchaj — westchnąłem znużonym tonem, kiedy już oczyściłem kurtkę ze śliny, a czarna skóra z powrotem znalazła się na moich barkach. — Ja wiem, że mnie nie lubisz, jak pewnie większość ludzi i bogów, ale Zeus kazał mi go odnaleźć i o ile mnie pamięć nie myli, nie wspominał nic o zabijaniu. W przeciwnym razie pozwoliłbym na zabicie chłopaka przez łowców już na samej plaży — wyjaśniłem, wsuwając dłonie w kieszenie spodni.
Kobieta przez jeszcze chwilę mierzyła mnie nieodgadnionym spojrzeniem. W końcu jednak bez słowa wyszła z pokoju, a ja podążyłem za nią, nie mogąc się oprzeć wrażeniu, że wbrew pozorom syn zdawał się odziedziczyć po niej znacznie więcej cech niż po ojcu.
— Czyli pewnie sam chce to zrobić — podsumowała cicho brunetka, wchodząc do niewielkiej kuchni.
Tak jak reszta pomieszczeń nie była ona w najlepszym stanie, ale mimo wszystko wyglądała na zadbaną. Widać było jak na dłoni, że matka półboga wkładała sporo wysiłku w utrzymanie ich życia na w miarę dobrym poziomie, jednak nie mogłem się skupiać na tak prozaicznych rzeczach. W końcu nie znalazłem się tutaj po to, żeby oceniać poziom ich majętności.
CZYTASZ
Greek Tragedy | taekook
Fanfiction[zakończone, w trakcie poprawy] ❝ Ludzie ingerują w świat bogów, a bogowie w świat ludzi ❞ Czy XXI wiek jest dobrym czasem dla bogów greckich? Oczywiście, że tak. Tylko jak ich konflikty, wojny, romanse, dzieci, nadprzyrodzone moce i olśniewająca ur...