Rozdział 5

2.2K 159 6
                                    

Z rana obudził mnie telefon. Na ślepo zaczęłam szukać go na szafce nocnej.

-Halo? - burknęłam, bo ktoś przerwał mój sen z Luke'em z gitarą w roli głównej.

-Młoda. Dziś wieczorem masz przejazd - usłyszałam głos brata.

-Boże! Vic! Jest piąta trzydzieści - warknęłam patrząc na zegarek.

-Mam zegarek. Tori zawiezie cię do Tayler'a. To mój stary kumpel. Będzie miał dla ciebie auto. Ubierz się ... no Victoria ci coś da. A i jeszcze coś ... Wygraj.

-Wiesz, że nienawidzę dwóch rzeczy. Zbyt obcisłych ciuchów i kiedy ktoś powtarza mi rzeczy oczywiste. Z tym pierwszym jeszcze dam radę ale nie myśl, że nie wiem co leży w moim obowiązku. Przy okazji lubię wygrywać. Nie bez powodu mam zwycięskie imię.

Usłyszałam cichy śmiech.

-Tak wiem ale ...

-Wolisz mieć pewność - przerwałam.

-No właśnie. Tęsknie siostrzyczko.

-Tak, tak. Wiem braciszku. Dzwonisz do mnie tak wcześnie tylko o tym, żeby poinformować mnie o wyścigu?

-Tak.

-I nie mogło to zaczekać?

-Nie. Chcę żebyś się przygotowała. Janoskians też tam będą.

-Co kur...

-Wyrażaj się.

-I kto to mówi? Jak mam tam pojechać, wygrać z nimi i nie zwrócić na siebie uwagi tak żebym potem mogła dalej ich zwodzić? Już wczoraj zaczęłam.

-Szybka jesteś.

-Nie. Jestem Crawford. Dobra. Coś wymyślę. Jakie auto dostanę?

-Niespodzianka. Kocham cię Vicky - zaśmiał się i rozłączył.

Jak ja niedzierże niespodziewanych akcji. Wstałam i się ogarnęłam. Po pół godzinie zwlekłam się do kuchni i zajrzałam do lodówki. Była pełna. Jednak wzięłam jogurt a po długich poszukiwaniach znalazłam bananowe musli. Siadłam przy blacie i delektowałam się śniadaniem.

-Za pięć minut w piwnicy - oznajmiła moja "siostra".

-Właściwie już jestem gotowa - wstawiłam pustą miskę do zmywarki.

-No to chodź.

Zeszłyśmy na dół i dostałyśmy się do tajemniczego pokoju.

-Słyszałam, że Victor cię dziś obudził - zaśmiała się.

-Nie przypominaj. Wiesz gdzie jest wyścig? Jaka jest trasa?

-Przecież ja wiem wszystko pierwsza. Wyścig zaczyna się na obrzeżach miasta żeby nie ściągać gliniarzy. Tak naprawdę miałaś już trudniejsze wyścigi.

-Jak długa jest trasa?

-Około pięciu kilometrów w tym trzy ostre zakręty.

-Okey. Kto jeszcze jedzie?

-Trzej Brooks'owie, Tyler Jones, kumpel twojego brata, który będzie cię krył jakby ktoś miał z tobą problem. Amy Tristy łatwa przeciwniczka, bierze udział w wyścigu ze względu na zakład jaki przegrała. Trochę się boi ale to nie jej pierwszy raz. A i jeszcze ja. Ale to ty masz wygrać. I my z Jones'em tego dopilnujemy. Jakieś pytania?

-Jai Brooks jedzie? Przecież to takie urocze dziecko. Jest taki rozgadany i otwarty.

-To tylko pozory. Ale jeździ też nie najgorzej. Zagrożeniem dla ciebie są Beau i Luke.

-Dam radę.

-Po szkole ogarniesz lekcje, ja cię przebiorę i zawiozę do Tayler'a.

-Ale przecież Luke i Jai wiedzą jak wyglądasz.

-Ja też zastosuję kamuflaż.

Po naradzie udałam się do swojego pokoju i zabrałam plecak.

-Zawieziesz mnie do szkoły? - spytałam Tori, która grzebała w szafce koło zlewu.

-Nie będę musiała.

-Jak to? Nie znam drogi do szkoły. A wczoraj się nie przyglądałam jak jechałaś.

-Za dziesięć hmm .... trzynaście sekund ktoś zapuka. I to ty masz otworzyć.

-Ale o co ci chodzi? Tori czy ... - usłyszałam pukanie. - Sąd wiedziałaś? Masz podsłuchy tak?

-Nie. Okno w kuchni.

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam bliźniaków.

-Hej Bella - zaśmiał się Jai.

-Ja mam na imię Victoria.

-Bella to po włosku piękna - wytłumaczył Luke.

-Och dziękuję. To było słodkie.

-To dasz się dzisiaj zaprowadzić do szkoły? - zagadał młodszy.

-Jasne. Dzięki. Veronica! Wychodzę do szkoły. Jai i Luke mnie zaprowadzą.

-Dobrze. Bądź grzeczna.

-Żartujesz? - zaśmiałam się i wyszłam.

Po drodze żartowaliśmy i śmialiśmy się. Zastanowiłam się dlaczego oni od razu są dla mnie tacy mili. Ponieważ jestem zazwyczaj bezpośrednia zadałam to pytanie na głos.

-Ja jestem otwarty do ludzi. Lubię zawierać nowe znajomości. A po za tym Luke mi powiedział, że jakaś laska się koło nas wprowadziła i jest jego a ja na to, że jak ją spotkam to będzie moja.

-Ja nie znam tego chłopca! Wcale nie jest moim bliźniakiem! - zaczął krzyczeć starszy Brooks.

Poczułam, że się rumienie. I zagryzłam wargę.

-Ej! Nie wstydź się. Przynajmniej nie mnie - Luke zatrzymał się i zaszedł mi drogę.

Podniosłam głowę nie wypuszczając wargi z pomiędzy ust.

-Jak ty to zrobiłaś?

-Co? Zagryzłam wargę? No wiesz ogółem się nie da tego opisać ale ...

-Nie. Mi chodzi o twoje oczy.

-Co z nimi nie tak?

-Nosisz soczewki?

-Nie - zdziwiłam się.

-To jakim sposobem wczoraj i dziś rano były jasno błękitne, na lekcjach szare, a teraz są zielonkawe?

-Pewnie patrzysz pod innym światłem.

-Och, Lukey przygląda się twoim oczom? To już możesz szykować sobie kieckę na randkę.

Znów poczułam palące uczucie na policzkach.

-Chodź od tego pacana - chłopak złapał mnie za ramię i zaciągnął na drugą stronę ulicy.

-Uważaj, bo cię zgwałci! - darł się JJ.

~~~~~~~~~~~~

Wiem, rozdział kiepski ale zdaję sobie z tego sprawę. Mimo wszystko czekam na kom/vote :* 

Buziaki i czekajcie na 6 :)

Zapraszam też na moje ff z Calum'em Hodd'em --> http://www.wattpad.com/63965216-mysterious-c-h-mieszka%C5%82am-w-wielu-miejscach

Peril life // JanoskiansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz