Z rana obudził mnie telefon. Na ślepo zaczęłam szukać go na szafce nocnej.
-Halo? - burknęłam, bo ktoś przerwał mój sen z Luke'em z gitarą w roli głównej.
-Młoda. Dziś wieczorem masz przejazd - usłyszałam głos brata.
-Boże! Vic! Jest piąta trzydzieści - warknęłam patrząc na zegarek.
-Mam zegarek. Tori zawiezie cię do Tayler'a. To mój stary kumpel. Będzie miał dla ciebie auto. Ubierz się ... no Victoria ci coś da. A i jeszcze coś ... Wygraj.
-Wiesz, że nienawidzę dwóch rzeczy. Zbyt obcisłych ciuchów i kiedy ktoś powtarza mi rzeczy oczywiste. Z tym pierwszym jeszcze dam radę ale nie myśl, że nie wiem co leży w moim obowiązku. Przy okazji lubię wygrywać. Nie bez powodu mam zwycięskie imię.
Usłyszałam cichy śmiech.
-Tak wiem ale ...
-Wolisz mieć pewność - przerwałam.
-No właśnie. Tęsknie siostrzyczko.
-Tak, tak. Wiem braciszku. Dzwonisz do mnie tak wcześnie tylko o tym, żeby poinformować mnie o wyścigu?
-Tak.
-I nie mogło to zaczekać?
-Nie. Chcę żebyś się przygotowała. Janoskians też tam będą.
-Co kur...
-Wyrażaj się.
-I kto to mówi? Jak mam tam pojechać, wygrać z nimi i nie zwrócić na siebie uwagi tak żebym potem mogła dalej ich zwodzić? Już wczoraj zaczęłam.
-Szybka jesteś.
-Nie. Jestem Crawford. Dobra. Coś wymyślę. Jakie auto dostanę?
-Niespodzianka. Kocham cię Vicky - zaśmiał się i rozłączył.
Jak ja niedzierże niespodziewanych akcji. Wstałam i się ogarnęłam. Po pół godzinie zwlekłam się do kuchni i zajrzałam do lodówki. Była pełna. Jednak wzięłam jogurt a po długich poszukiwaniach znalazłam bananowe musli. Siadłam przy blacie i delektowałam się śniadaniem.
-Za pięć minut w piwnicy - oznajmiła moja "siostra".
-Właściwie już jestem gotowa - wstawiłam pustą miskę do zmywarki.
-No to chodź.
Zeszłyśmy na dół i dostałyśmy się do tajemniczego pokoju.
-Słyszałam, że Victor cię dziś obudził - zaśmiała się.
-Nie przypominaj. Wiesz gdzie jest wyścig? Jaka jest trasa?
-Przecież ja wiem wszystko pierwsza. Wyścig zaczyna się na obrzeżach miasta żeby nie ściągać gliniarzy. Tak naprawdę miałaś już trudniejsze wyścigi.
-Jak długa jest trasa?
-Około pięciu kilometrów w tym trzy ostre zakręty.
-Okey. Kto jeszcze jedzie?
-Trzej Brooks'owie, Tyler Jones, kumpel twojego brata, który będzie cię krył jakby ktoś miał z tobą problem. Amy Tristy łatwa przeciwniczka, bierze udział w wyścigu ze względu na zakład jaki przegrała. Trochę się boi ale to nie jej pierwszy raz. A i jeszcze ja. Ale to ty masz wygrać. I my z Jones'em tego dopilnujemy. Jakieś pytania?
-Jai Brooks jedzie? Przecież to takie urocze dziecko. Jest taki rozgadany i otwarty.
-To tylko pozory. Ale jeździ też nie najgorzej. Zagrożeniem dla ciebie są Beau i Luke.
-Dam radę.
-Po szkole ogarniesz lekcje, ja cię przebiorę i zawiozę do Tayler'a.
-Ale przecież Luke i Jai wiedzą jak wyglądasz.
-Ja też zastosuję kamuflaż.
Po naradzie udałam się do swojego pokoju i zabrałam plecak.
-Zawieziesz mnie do szkoły? - spytałam Tori, która grzebała w szafce koło zlewu.
-Nie będę musiała.
-Jak to? Nie znam drogi do szkoły. A wczoraj się nie przyglądałam jak jechałaś.
-Za dziesięć hmm .... trzynaście sekund ktoś zapuka. I to ty masz otworzyć.
-Ale o co ci chodzi? Tori czy ... - usłyszałam pukanie. - Sąd wiedziałaś? Masz podsłuchy tak?
-Nie. Okno w kuchni.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam bliźniaków.
-Hej Bella - zaśmiał się Jai.
-Ja mam na imię Victoria.
-Bella to po włosku piękna - wytłumaczył Luke.
-Och dziękuję. To było słodkie.
-To dasz się dzisiaj zaprowadzić do szkoły? - zagadał młodszy.
-Jasne. Dzięki. Veronica! Wychodzę do szkoły. Jai i Luke mnie zaprowadzą.
-Dobrze. Bądź grzeczna.
-Żartujesz? - zaśmiałam się i wyszłam.
Po drodze żartowaliśmy i śmialiśmy się. Zastanowiłam się dlaczego oni od razu są dla mnie tacy mili. Ponieważ jestem zazwyczaj bezpośrednia zadałam to pytanie na głos.
-Ja jestem otwarty do ludzi. Lubię zawierać nowe znajomości. A po za tym Luke mi powiedział, że jakaś laska się koło nas wprowadziła i jest jego a ja na to, że jak ją spotkam to będzie moja.
-Ja nie znam tego chłopca! Wcale nie jest moim bliźniakiem! - zaczął krzyczeć starszy Brooks.
Poczułam, że się rumienie. I zagryzłam wargę.
-Ej! Nie wstydź się. Przynajmniej nie mnie - Luke zatrzymał się i zaszedł mi drogę.
Podniosłam głowę nie wypuszczając wargi z pomiędzy ust.
-Jak ty to zrobiłaś?
-Co? Zagryzłam wargę? No wiesz ogółem się nie da tego opisać ale ...
-Nie. Mi chodzi o twoje oczy.
-Co z nimi nie tak?
-Nosisz soczewki?
-Nie - zdziwiłam się.
-To jakim sposobem wczoraj i dziś rano były jasno błękitne, na lekcjach szare, a teraz są zielonkawe?
-Pewnie patrzysz pod innym światłem.
-Och, Lukey przygląda się twoim oczom? To już możesz szykować sobie kieckę na randkę.
Znów poczułam palące uczucie na policzkach.
-Chodź od tego pacana - chłopak złapał mnie za ramię i zaciągnął na drugą stronę ulicy.
-Uważaj, bo cię zgwałci! - darł się JJ.
~~~~~~~~~~~~
Wiem, rozdział kiepski ale zdaję sobie z tego sprawę. Mimo wszystko czekam na kom/vote :*
Buziaki i czekajcie na 6 :)
Zapraszam też na moje ff z Calum'em Hodd'em --> http://www.wattpad.com/63965216-mysterious-c-h-mieszka%C5%82am-w-wielu-miejscach
CZYTASZ
Peril life // Janoskians
FanfictionPo zniknięciu rodziców nie mieliśmy zamiaru wyprowadzać się ze słonecznego LA. Nigdy nie miałam przyjaciółek, bo jaka normalna laska chciałaby się przyjaźnić z dziewczyną, która cały swój czas spędza na grzebaniu przy samochodach w towarzystwie kil...