Victoria starała się mnie uspokoić i zaprowadziła do mojego pokoju. Nadal nie dałam się dotknąć Luke'owi. Brunetka ułożyła moje roztrzęsione ciało na łóżku.
-Idę po wodę. Pilnuj jej - mruknęła do chłopaka.
Widziałam jednak, że to nie był jej jedyny cel. Musiała zadzwonić do mojego brata. Mój ostatni koszmar miał miejsce dokładnie z 7 na 8 lipca 2012. To było pół roku temu. Wtedy po prostu z tego wyszłam. Zaczęłam brać jakieś leki na uspokojenie i nie śniło mi się już nic strasznego.
Leżałam na łóżku, przykryta moim ulubionym, niebieskim kocem. Na rogu posłania siedział zaniepokojony i smutny Brooks. Nie ruszał się. Jego wzrok wlepiony był tępo w drzwi za którymi zniknęła Tori.
-Luke - szepnęłam.
Spojrzał na mnie niepewnie.
-Przepraszam.
-Nie masz za co.
-Mam. To był mój koszmar a ja uwierzyłam, że to naprawdę mogłeś być ty.
-Spokojnie. To... no cóż jak śni Ci się coś złego to normalne, że jak od razu się budzisz to jeszcze... tak jakby... jesteś w tym śnie.
-Ja się tak strasznie bałam.
-Wiem.
Wzięłam kilka głębokich wdechów po czym wysunęłam się spod koca i przysunęłam do bruneta. Miałam pewność, że to był tylko koszmar a prawdziwy Luke nie zrobi mi nic złego. Objęłam go niepewnie. Był trochę zaskoczony jednak odwzajemnił mój gest. Wtuliłam się w niego czując jego perfumy. Tak to był mój Lukey. Nie wiedziałam co mam dalej zrobić. Ale tak było nam obojgu dobrze. Kiedy Tori weszła do pokoju z butelką wody odsunęliśmy się od siebie. Brunetka podała mi napój, który od razu wypiłam duszkiem. Puls zdążył się już ustabilizować jednak cały czas dyszałam jak zwierzę po długim i szybkim biegu oraz drżałam. Przez piętnaście minut nie odezwało się żadne z naszej trójki. Doncasto wyszła pozostawiając nas samych. Minęło kolejne kilkanaście minut po których on wstał i ruszył do drzwi.
-Luke... - zatrzymałam go. - Zostań ze mną.
Kiwną głową i położył się po drugiej stronie łóżka. Spojrzałam na niego jednak wzrok utkwił w czymś nad nami.
-Co Cię tak ciekawi w moim suficie? - zażartowałam a on parskną śmiechem.
-Nic. Ale dziś nigdzie nie wyskoczymy - mrukną. - Trochę za późno.
-Właściwie to która jest godzina?
-Trzecia... - wyciągnął telefon i sprawdził czas. - ... trzydzieści sześć.
-O matko. Tak późno? - zdziwiłam się a chłopak potwierdził skinieniem. - Jak to się stało, że tu jesteś?
-Veronica zadzwoniła do mnie cała roztrzęsiona. Gadała bez składni. Najpierw myślałem, że się upiła czy coś ale jak powiedziała dwa magiczne słowa to wciągnąłem na siebie spodnie i buty i od razu przybiegłem.
-Jakie słowa?
-Vicky płacze.
-Płakałam?
-Przez sen. Krzyczałaś, kopałaś, rzucałaś się jak opętana.
Przyswajałam nabytą wiedzę. Dokładnie tak samo jak wtedy.
-Luke...
-Hm...?
-Przytul mnie.
-A mogę?
Uśmiechnęłam się pogodnie i kiwnęłam głową po czym obróciłam się aby chłopak mógł objąć mnie w tali i przysunąć do swojego ciała. Moje plecy ściśle przylegały do jego brzucha i klatki piersiowej. Złapałam jego rękę i splotłam ze swoją. Kreślił kciukiem wzorki na mojej dłoni dopóki nie zasnęłam.
CZYTASZ
Peril life // Janoskians
FanfictionPo zniknięciu rodziców nie mieliśmy zamiaru wyprowadzać się ze słonecznego LA. Nigdy nie miałam przyjaciółek, bo jaka normalna laska chciałaby się przyjaźnić z dziewczyną, która cały swój czas spędza na grzebaniu przy samochodach w towarzystwie kil...