13. To wygląda jak słaba telenowela

432 50 1
                                    

Kuba

— Mówiłem, że zadzwonię — zaśmiał się mężczyzna. — Więc słucham. Jaką decyzję podjąłeś? Jesteś gotowy na wymianę?

Ja... — zaczął niepewnie. Bał się. To zrozumiałe. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie aż tak głupi.

— Nie zgadzaj się! — krzyknąłem, na co jeden z mężczyzn kopnął mnie w brzuch. Skuliłem się, sycząc z bólu.

Kuba?! — dobiegł mnie przerażony głos szatyna. — Kuba, jesteś tam?!

— Twój synek najwyraźniej potrzebuje jeszcze kilku porządnych lekcji dyscypliny — stwierdził mężczyzna, piorunując mnie wzrokiem. — Jest strasznie nieposłuszny.

Dajcie mu spokój!

— Znasz moje warunki — prychnął. — To od ciebie zależy, czy twój syn odejdzie od nas w jednym kawałku. Zawsze mogę go pozbawić jakichś części ciała — przyjrzał mi się badawczo. — Myślisz, że dobrze czułby się bez palców? Albo gdy uszkodzę mu te śliczne, brązowe oczka? — zasugerował, na co głośno przełknąłem ślinę. Ten człowiek był do tego zdolny, to akurat nie ulegało wątpliwości.

— Zostawcie go... — rzucił błagalnie. Cierpiał. Ciężko było tego nie zauważyć. A to wszystko przeze mnie. Nie powinienem był tak łatwo dać się złapać. — Proszę.

Jego bezpieczeństwo zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Od twojej decyzji.

— Skąd mam mieć pewność, że wypuścicie go jeśli się zgodzę?

— Jestem słownym człowiekiem, mam swoje zasady — rzucił obojętnie. — Więc jak? Zgadzasz się?

Tak — wyszeptał, a mnie totalnie zamurowało.

Igor

— Tak — wyszeptałem, ścierając łzy z policzków. — Zgadzam się. Tylko nie róbcie mu krzywdy, on nic nie zrobił.

Jednak nie jesteś aż tak głupi — mężczyzna po drugiej stronie słuchawki zaśmiał się szyderczo. — Czekaj na wiadomość z miejscem spotkania. I nawet nie próbuj powiadamiać policji — ostrzegł. — To może się źle dla was skończyć — dodał, a po chwili usłyszałem charakterystyczny dźwięk zakończonego połączenia.

Rzuciłem telefon na drugą stronę kanapy, po czym wyzerowałem stojącą przede mną szklankę z whiskey. Odchyliłem głowę do tyłu, krzywiąc się na smak trunku, a łzy po raz kolejny napłynęły do moich oczu.

Nie byłem pewien słuszności swojej decyzji. Ba, czułem, że źle zrobiłem. Bardzo źle. Jednak Kuba był dla mnie strasznie ważny. Kiedy tylko usłyszałem jego słaby krzyk w słuchawce, zrozumiałem, że za wszelką cenę muszę mu pomóc. Innego wyjścia nie było. To mój syn, powinienem zapewnić mu bezpieczeństwo. Nawet jeśli będzie to oznaczało moją całkowitą zgubę.

×××

— Co jest? — spytała zaniepokojona brunetka, podając mi kubek z kawą. Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością, a następnie wróciłem spojrzeniem do dzieci śpiących w łóżeczku. Były naprawdę urocze. — Jesteś jakiś nieobecny dzisiaj. Stało się coś?

— Może to, że mój syn został porwany? — zasugerowałem, unosząc brwi. — Ciężko być szczęśliwym w takiej sytuacji.

Nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Nikt nie mógł wiedzieć, że zgodziłem się na wymianę. Nie mogłem ryzykować, nie mogłem ich jeszcze bardziej narażać. Im mniej osób o tym wie, tym lepiej. A skoro nie powiedziałem nikomu, musiałem pilnować, aby nikt się nie zorientował. Nie potrzebowałem ich w tym momencie. Zamierzałem załatwić to po cichu, bez zbędnych sprzeciwów moich najbliższych. Dowiedzą się po wszystkim. Tak będzie najłatwiej.

— Trochę cię znam. I w dodatku jestem psychologiem — rzuciła, zajmując miejsce obok mnie. — Widzę, że chodzi o coś jeszcze. Wcześniej zachowywałeś się inaczej.

— Wiki, odpuść, proszę — spojrzałem na nią błagalnie. — Naprawdę jest mi teraz ciężko, nie dobijaj mnie jeszcze bardziej.

— W porządku — uśmiechnęła się lekko, po czym oparła głowę na moim ramieniu. — Wiesz... Myślałam sobie ostatnio o tym wszystkim — westchnęła głośno. — Nasza historia jest nieźle pojebana, nie sądzisz?

— Co masz na myśli? — zmarszczyłem brwi.

— No zobacz... Spotykaliśmy się za gówniarza, a potem rozeszliśmy w okropnych okolicznościach. Po kilkunastu latach znów się spotykamy, a po jakimś czasie lądujemy razem w łóżku. Teraz mamy razem dzieci... — uśmiechnęła się lekko. — To wygląda, jak słaba telenowela.

— Moje życie jest gorsze, niż jakaś telenowela — zauważyłem, kręcąc głową z niedowierzaniem. — Czuję się tak, jakbym grał w jakimś filmie, poważnie. Szkoda tylko, że na razie nic nie wskazuje na happy end — westchnąłem.

— Takie historie zawsze mają szczęśliwe zakończenia — zauważyła.

— Może i tak. Niestety, życie to nie jest pieprzony film. Zakończenia nie da się przewidzieć — mruknąłem cicho. Czy nie dało się go przewidzieć? Niezupełnie. Ja swojego byłem już pewien. Było mi ono pisane od samego początku...

Byle umrzeć i ułatwić życie najbliższym.

DAMNATIO MEMORIAE || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz