22. Jeden z woreczków się rozsypał

435 51 13
                                    

Dwa dni później

Igor

Kiedy po raz kolejny otworzyłem oczy, oślepiło mnie intensywne światło, padające wprost na moją twarz. Zamrugałem kilkakrotnie, aby przyzwyczaić się do wszechobecnej jasności, po czym rozejrzałem się dookoła.

— Idealne wyczucie czasu — rzuciła młoda blondynka, układająca jakieś przedmioty w szafce. Uważnie jej się przyjrzałem, z mojej perspektywy zdawała się być całkiem ładna. Jednak nie miała więcej, niż dwadzieścia pięć lat. Młodziutka. — Właśnie zakończyliśmy zabieg.

— J...jaki zabieg? — spojrzałem na nią zdezorientowany.

— Umieszczenia kilku działek sproszkowanej heroiny — odparł za nią mężczyzna, który pojawił się w pomieszczeniu. — Zgodziłeś się z nami współpracować, więc jednocześnie przystałeś na wszelkie rodzaje tej współpracy.

— Żartujecie, prawda? — spojrzałem na nich przerażony. Przecież coś takiego może mnie zabić, do chuja! Jak można robić ludziom coś takiego?!

— Pamiętaj, że od powodzenia twojej "misji", zależy życie tego uroczego chłopca — zaśmiał się mężczyzna, po czym złapał za moje ramię i jednym ruchem poderwał mnie na równe nogi. — Nie kombinuj, jeśli chcesz go zobaczyć w jednym kawałku.

***

— Hej, budzimy się — rzucił mężczyzna, dość mocno uderzając w mój policzek.

Otworzyłem oczy, jednocześnie krzywiąc się, kiedy poczułem nieprzyjemne ukłucie w prawym boku. Miałem dziwne odczucia, co do tego, co mogło się stać, jednakże na razie nie chciałem wyciągać pochopnych wniosków, zawsze mogło to być spowodowane czymś innym, czyż nie?

— Dojeżdżamy do granicy, lepiej żebyś był przytomny — oznajmił ostro. — I dobrze ci radzę, nie kombinuj. Zrobimy to szybko, a potem będziesz miał swoją upragnioną wolność.

To wszystko idzie zbyt łatwo...

Kuba

— Kto by pomyślał, że słynny młody Bugajczyk może być aż tak słaby — dobiegł mnie znajomy, szyderczy głos. Zszokowany, podniosłem wzrok, chcąc upewnić się, czy aby na pewno nie mam żadnych omamów. Jednak kiedy rozpoznałem stojącego przede mną blondyna, poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu. Wcześniej wzbraniałem się przed uwierzeniem w to, że Dominik jest w to wszystko zamieszany, jednak kiedy ten stanął przede mną z perfidnym uśmiechem na ustach, przestałem mieć jakiekolwiek wątpliwości. 

— Dlaczego to zrobiłeś? — spytałem, patrząc na niego z żalem. Bolało mnie to, bolała mnie jego zdrada. — Myślałem, że się przyjaźnimy. Byłeś dla mnie jak brat, do kurwy! — podniosłem głos, czego od razu pożałowałem. Bolało mnie dosłownie wszystko, a takie rzeczy zdecydowanie mi nie pomagały.

— Jak brat? — spojrzał na mnie, kręcąc głową z dezaprobatą. — Bracia nie robią sobie takich świństw. Bracia nie zabierają sobie lasek — zauważył.

— Narażasz moje życie, tylko dlatego, że zacząłem spotykać się z Oliwią?! — spojrzałem na niego z niedowierzaniem. — Ty ewidentnie masz coś z głową.

— Może i tak — wzruszył ramionami, kucając naprzeciwko mnie. — Ale uwierz mi, było warto. Kto by pomyślał, że ta mała kurewka jest taka głośna — wyszczerzył się.

W tym momencie nie wytrzymałem. Ignorując wszechobecny ból, rzuciłem się na chłopaka, przewracając go na ziemię. Dopiero po chwili, kiedy to ja wylądowałem pod nim, zrozumiałem, jak zły to był pomysł. Byłem zbyt słaby, aby mieć jakiekolwiek szanse na to, aby go pokonać.

— Uspokój się, debilu — warknął, niepewnie zerkając na drzwi. Spojrzałem na niego zdezorientowany. Skąd ten brak pewności siebie? Czyżby coś ukrywał? — Dobra, przespałem się z nią — rzucił szeptem, cały czas patrząc na drzwi. — Byłem naćpany. Mam problemy z prochami, narobiłem sobie długów. Przepraszam, że cię wydałem — spojrzał na mnie przeszklonymi oczami. — Zamierzam naprawić ten błąd, więc się uspokój i zachowuj się normalnie do diabła.

Wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem. Powinienem mu uwierzyć? To mógł być kolejny podstęp, nie miałem żadnych podstaw, aby stwierdzić, że to, co mówił było prawdą. Jednak z drugiej strony, nie miałem nic do stracenia. Tutaj i tak nie miałem większych szans na przeżycie. 

— Oskar niedługo pojawi się tutaj z kilkoma ludźmi, musimy jakoś przeczekać do tego czasu — oznajmił szeptem.

— A Igor? — spytałem równie cicho. — Zabrali go gdzieś, nie wiem gdzie. Nie możemy go tutaj zostawić. 

— O to się nie martw — polecił, a w tym samym momencie drzwi od pomieszczenia otworzyły się z impetem. Na twarzy blondyna od razu pojawił się szyderczy uśmiech, a twarz przybrała obojętny wyraz. — Nie podskakuj do silniejszych, bo oberwiesz — warknął w moją stronę, po czym zszedł ze mnie i wstał na równe nogi. 

— Bardzo się rzucał? — prychnął nowo przybyły mężczyzna, patrząc na mnie z pogardą. 

— Dałem sobie radę — zapewnił. — Nieźle go załatwiliście.

— Wiesz, że lubię takie rzeczy — wyszczerzył się. Po chwili jednak podszedł do mnie i natychmiast podwinął moją bluzę, na co syknąłem z bólu. — Nie wygląda to ciekawie — zauważył z uśmiechem. Spuściłem wzrok i spojrzałem wprost na trzy, podłużne rany, z których cały czas wypływała jakaś ciecz, pomieszana z krwią. Wyglądało to wręcz tragicznie, a przede wszystkim cholernie mnie to bolało. Momentami ból stawał się nie do wytrzymania, poważnie.

— Co mu się stało? — spytał Dominik, który wpatrywał się we mnie zaniepokojony.

— Był niegrzeczny, to otrzymał karę. Proste — wzruszył ramionami, ponownie naciągając materiał bluzy na ranę. 

— Chyba wypadałoby to opatrzyć — zauważył.

— Po co? — uniósł brwi. — Przecież on i tak prędzej, czy później tutaj zdechnie. Bez sensu jest marnować bandaże na kogoś, kto prawie jest trupem. 

Przymknąłem powieki, opierając się o ścianę. Nie zamierzałem odzywać się ani słowem, doskonale wiedziałem, że to bez sensu. Gdybym powiedział coś, co by mu nie podpasowało, oberwałbym po raz kolejny. A naprawdę miałem już dość tego cierpienia. 

— Szefie — w pomieszczeniu pojawił się młody, rudowłosy chłopak. — Mamy mały problem.

— Co znowu? — westchnął zrezygnowany, odwracając się w stronę przybysza.

— Bugajczyk wkurwił Pluskwę, a tamten się uniósł i zaczął go lać — wyjaśnił niepewnie. — Jeden z woreczków się rozsypał, facet jest ledwie żywy.

— Te debile nie rozumieją, co znaczy, że ma być żywy?! — wrzasnął wściekły. Byłem przerażony. Przecież Igor przez jakiś czas miał być bezpieczny... Cholera, czemu to wszystko musi się jebać?!

Coż... To miał być dopiero początek...

DAMNATIO MEMORIAE || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz