15. Nie było nam dane być razem

444 45 15
                                    

*niesprawdzony

Igor

Od: Nieznany
Stare blokowiska pod Warszawą. 22. Przyjdź sam.

Kilka razy przeczytałem treść wiadomości, próbując przyswoić sobie znajdującą się w niej treść. Czyli to już dzisiaj... Dzisiaj prawdopodobnie miałem popełnić jeden z największych błędów w całym moim życiu.

— Wszystko okej? — spytała zaniepokojona Wiktoria, jednocześnie karmiąc małą Igę. Muszę przyznać, że bardzo zżyłem się z tymi dzieciakami. Były cudowne. Ciężko mi się pogodzić z myślą, że po raz kolejny będę musiał je zostawić. —  Strasznie zbladłeś.

— Po prostu trochę boli mnie głowa — palnąłem pierwsze co mi przyszło do głowy. — To nic takiego, zaraz mi przejdzie.

— Jak chcesz, to w szafce koło lodówki powinny być jakieś tabletki przeciwbólowe — oznajmiła.

Skinąłem głową, po czym ruszyłem do kuchni. Myślami cały czas byłem przy treści tej wiadomości. Z minuty na minutę bałem się coraz bardziej. Co jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli źle zrobiłem zgadzając się na tą wymianę?

Ci ludzie chcieli mojej śmierci, byłem tego świadomy. Wiedziałem, że jeśli tam pójdę, zginę prędzej, czy później. To mi po prostu już było pisane. Takie moje przeznaczenie. Przeznaczenie, które miało się wypełnić raptem za kilka godzin.

W całym moim życiu mnóstwo razy cudem uniknąłem śmierci. Sam nie wiem, jak to możliwe. Ze wszystkiego wychodziłem bez najmniejszego szwanku. Nie wiem, czy ktokolwiek stanął ze śmiercią twarzą w twarz tyle razy, co ja i nadal stąpa po tym świecie. Przecież to wszystko wygląda jak akcja z jakiegoś filmu!

Całe moje życie wygląda jak film... Otaczają mnie gangsterzy, mam czwórkę dzieci z trzema kobietami, przeżyłem mnóstwo zdrad, rozstań, a wokół mnie co chwila ktoś umiera. Chore, czyż nie?

— Hej, co się dzieje? — rzuciłem do zapłakanej Ady, która właśnie pojawiła się w pomieszczeniu.

— N...nic — wyszeptała, wycierając policzki. — Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś tu jest.

— Usiądź — poleciłem, wskazując na jedno krzeseł. Kiedy dziewczyna spełniła moje polecenie, zająłem miejsce obok i uważnie przyjrzałem się jej twarzy. — To jak? Powiesz mi co się stało? Przecież ja nikomu nie powiem — zapewniłem.

— Obiecujesz?

— Obiecuję — uderzyłem pięścią w swoją pierś, uśmiechając się do niej lekko.

— Chodzi o to, że spodobał mi się jeden chłopak — wyznała, pociągając nosem. Kłopoty sercowe... To zdecydowanie nie była moja mocna strona. — Ale on mnie nienawidzi. W dodatku uważa, że jestem brzydka i głupia.

— Jesteś śliczną i inteligentną dziewczyną — zauważyłem. — Nie przejmuj się tym, co mówi tamten chłopak. Chłopaki w tym wieku nie myślą o konsekwencjach swoich słów, swojego zachowania. Nam, facetom, dojrzewanie zajmuje dużo więcej czasu — wyznałem.

— A...ale on mi się podoba — szepnęła.

— Jesteś jeszcze bardzo młoda... Wiem, że w tym wieku wielka miłość jest marzeniem wielu nastolatek, jednak nie licz na zbyt wiele — uśmiechnąłem się do niej słabo. — Za jakiś czas, kiedy trochę podrośniesz, natrafisz na chłopaka, który obdarzy cię szczerą, bezwarunkową miłością.

— Skąd będę wiedziała, że to akurat ta prawdziwa miłość? —spojrzała na mnie szarymi, przeszklonymi oczami. Identycznymi, jak te Wiktorii. — Jak ją rozpoznać?

— Kiedy naprawdę się zakochasz, będziesz w stanie zrobić wszystko dla drugiej osoby. Będzie dla ciebie najważniejsza... — dodałem ciszej, przypominając sobie pewną ciemnooką brunetkę, która zmieniła moje życie. — Zawsze będzie przy tobie. Pomoże ci się stać lepszym człowiekiem. Zaakceptuje twoje wszystkie wady i słabości. A przede wszystkim, nigdy nie pozwoli ci odejść.

— A ty ją znalazłeś? — zaciekawiła się, opierając podbródek na dłoni. Niepewnie skinąłem głową. — Jak ma na imię? I dlaczego z nią nie jesteś?

— Miała na imię Klaudia — wyznałem niepewnie. Wszystkie wspomnienia nagle do mnie wróciły, włącznie z tymi złymi. Głównie złymi. Jej pokój... Kruche ciało dziewczyny w moich ramionach... Płacz jej matki, syreny pogotowia. Ten nieszczęsny list. Słowa Olka, które wszystko zmieniły...

— Co się dzieje? — spojrzała na mnie zmartwiona. Szybko starłem łzę, która spłynęła po moim policzku.  — J...ja przepraszam. Nie chciałam wchodzić na niewygodny temat.

— Wszystko okej — zapewniłem, uśmiechając się lekko do dziewczyny. — Klaudia to przeszłość — zapewniłem. — Nie było nam dane być razem.

— Więc czemu nie spróbowałeś z kimś innym? Czemu jesteś sam?

— Uwierz mi, moje życie miłosne, jest zbyt pokręcone żeby je ogarnąć — przyznałem, kręcąc głową.

— A co to za ploteczki? — zaśmiała się Wiktoria, która właśnie weszła do kuchni. — Beze mnie? Byście się wstydzili.

— Mama nie musi słuchać wszystkiego — uśmiechnąłem się, puszczając oko do dziewczyny siedzącej obok. Ta tylko zaśmiała się cicho.

— Buntujesz moją własną córkę przeciwko mnie? — spojrzała na mnie z dezaprobatą. — Ehh, jeszcze trochę i zupełnie wejdzie mi na głowę.

— Ten wiek — zaśmiałem się. — Sama przez to przechodziłaś, wiesz jak to jest.

Bardzo dobrze czułem się w towarzystwie Wiktorii i jej córki. Świadomość, że wkrótce to wszystko stracę, była czymś okropnym. To najprawdopodobniej było nasze ostatnie spotkanie, ostatnia rozmowa. Potem już nie będziemy mieć okazji, aby wspólnie się pośmiać, porozmawiać. Ja nie będę miał tej szansy...

Czy aby na pewno dobrze zrobiłem zgadzając się na ten układ?

DAMNATIO MEMORIAE || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz