ROZDZIAŁ IV - "I co teraz?"

161 18 0
                                    

     Obudziłam się rano w moim łóżku, w moim pokoju, w tej PIZZERII z kartką na brzuchu, na której widniał napis:

<Skarbie, chodź na śniadanie. Dzisiaj ja gotuję. Będą gofry z dżemem^^
                                                   ~Caton>

     Gdy przeczytałaś słowo "skarbie" to poczułaś coś dziwnego... Jakby... Motylki w brzuchu.
-Chyba się zabujałam... Ja głupia.
Wstałam, ubrałam się i poszłam do kuchni. Zjadłam śniadanie jako jedyna. Nikogo nie było. Gdy wyszłam, i przeszłam do pokoju głównego, to zobaczyłam balony! Różowe balony! Wszędzie wstążki, kokardki, a w powietrzu unosił się zapach lukrecji. Poczułam się tak samo, jak w dniu morderstwa. Gdy po raz pierwszy przyszłam do tego miejsca.
-Wszystko gotowe? Można ją wpuścić!
To był mój nowy przyjaciel. Mój... Ekhem... Ukochany.
-O! Widzę, że księżniczka przyjęć wstała?
-Dzień dobry - podeszłam do niego i chciałam przytulić, ale rozdzieliła nas grupka dzieci, na której czele była dziewczynka w przebraniu wróżki.
-Jagódka nie tak szybko! - krzyknęła jakaś kobieta. To pewnie jej mama, a ta młoda to jubilatka. Pierwsze co zrobiła, to pobiegła do Mangle. Nie rozkładała jej, to było dziwne. Kokardka, która była na jej łapach została z powrotem przywiązana do szyi. Poprawiła jej wąsy, by były prosto. Wyszczotkowała jej ogon, a z jej ciała ułożyła piękną pozę! Mangle nie wyglądała teraz jak sterta kabli, tylko jak kotek leżący na fioletowym kocu! Była taka piękna... Młoda nakleiła na wstążkę kartkę z napisem "Przepraszam! Nieczynne!" i przywiązała od jednego rogu do drugiego kąta pokoju tworząc 90° luzu dla Kocicy. Była w trójkącie, i nikt nie mógł jej rozbierać. Widziałam, iż była szczęśliwa więc nie kazałam jej przestać. Zerknęłam na Foxiego i zobaczyłam, że dziewczynka wyczyściła mu hak! Błyszczał się. Wyszczotkowała mu ogon i brzuszek, bo tylko do tego dosięgała. Foxy kucnął, wziął ją na kolana, a ona zdjęła mu opaskę na oczy, i założyła różową po czym przytuliła go i odeszła. Podbiegła do Bon Bonów i dała im nowe gitary, na których zaczęli grać, a Freddiemu dała nowiutki mikrofon, więc śpiewał piosenkę "kolorowe kredki, w pudełeczku noszę, kolorowe kredki bardzo lubią mnie...". Było cudownie! Zapomniałam całkowicie o wczorajszym przyjęciu i tym strasznym wypadku. Niestety nic nie trwa wiecznie. Nawet me życie w tym kostiumie nie będzie na zawsze, kiedyś z niego wyjdę. Wieczorem, gdy już przyjęcie zbliżało się ku końcowi, zdarzyło się coś o czym nie pomyślał nikt.  Najlepszy dzień Jagody zamienił się w jej najgorszy i ostatni dzień w życiu... Czemu ostatni? Ahhh... Pewnie się już domyślacie...

Moja przygoda w Freddy Fazbear Pizza Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz