Kazałam innym się odsunąć, a sama zbliżyłam się do poszkodowanego. Z mojej sukienki oderwałam kawałek materiału i zrobiłam z niego opatrunek. Zaczęłam płakać.
-Caton, nie opuszczaj mnie - nachyliłam się nad nim. Purple Guy patrzył na mnie znacząco: "Ocal go. Proszę".
-Mangle, pomóż mi go podnieść.
-Ale on zabija - odrzuciła mnie.
-Ale jest to jeden z naszych, a my sobie pomagamy - dałam soczysty argument.
Pomogła mu, z odrazą, ale pomogła. Caton stanął na nogi, ale jego brzuch był cały we krwi.
-Foxy, biegnij do kuchni i przynieś szklankę wody. Trzeba mu przemyć ranę, by nie dostały się żadne zarazki.
Jak chciałam, tak zrobił. Chwilę później chłopak miał mniejszy krwotok, dzięki czemu mogłam go przetransportować do mojego pokoju. Kazałam mu się położyć na łóżku, a sama usiadłam na krześle.
-Toy Chico, dziękuję. Gdyby nie ty...
-Nic nie mów. Dalej jestem na ciebie i twojego kolegę zła, ale ja nie potrafię długo się gniewać - przerwałam mu i spojrzałam na Dave'a. Był zadowolnoy, iż jego druh żyje.
-Jestem z ciebie dumny - powiedział Freddy - mimo, że cię zranił i skrzywdził innych, ty się nie dałaś. Jesteś bardzo dzielna i wyrozumiała - dodał.
-Dziękuję za pochwałę. Również jestem z siebie dumna.
Kazałam wszystkim się rozejść, ale zostałam sama na sam z Kartonem. Patrzałam na niego i widziałam, że cierpi.
-Widzisz? Już wiesz jak się czują dzieci podczas śmierci...
-Mogę umrzeć. Dużo przeżyłem. Będę dużo pamiętać, ale nigdy o tobie nie zapomnę - dotknął mojego policzka. Zaczęłam płakać.
-Nie możesz umrzeć. Będzie mi ciebie brakowało - odpowiedziałam załamanym głosem.
(PERSPEKTYWA CATONA)
-Nie płacz, kochana. Nie zostawię cię. Nigdy! Mimo złego, strachu i bólu. Nigdy cię nie opuszczę. Obiecuję - powiedziałem jej to. W sumie... Dobrze.
-Ale jak umrzesz...
-Pozostanę w twoim sercu. Będę częścią ciebie - Chica się uśmiechnęła, ale na policzkach dalej miała łzy.
-Już jesteś - zamknęła oczy i spuściła głowę w dół. Jej włosy zasłoniły jej twarz i nie wiedziałem jaką ma teraz minę. Odgarnąłem je na bok i na mnie spojrzała. Ma przepiękne oczy. Duże, złote i pełne radości.
-Wiesz... Przy tobie nie czuję bólu - usiadłem na łóżku i pokazałem ręką, aby zrobiła to samo. Usiadła... Na moim kolanie. - Masz śliczne oczka - dodałem.
-Moje oczy? Moje oczy zostaw w spokoju - powiedziała.
-Nie zamknęłaś ich - zdziwiłem się.
-Nie muszę. Martw się o swoje oczy - odpowiedziała.
-Słucham? Nie rozumiem...
(PERSPEKTYWA TOY CHICI)
Dlaczego nie zamknęłam oczu? Hmmm... Dziwne pytanie, a raczej trudne. Po prostu nie mogłam oderwać wzroku od ocząt Catona. Siedziałam mu na kolanach, patrzałam w jego oczy a on mi. Czego można więcej chcieć? Wpatrywałam się, jak jego źrenice robią się niebieskie. Błękitne niebo... Jeszcze gwiazd brakuje. Pojawiły się oświetlając jego twarz. Był cudowny. Zaczęłam patrzeć się na jego usta... Pragnęłam tego i doczekałam...(ZNÓW NASZ PAN)
Toy Chica spojrzała na me usta... Wiem co to oznacza, albo że mam coś na zębach, albo że chce się całować. Kurde... Nie wytrzymam... Zaraz jej powiem.
-Jestem okropny.
-Nie prawda.
-Prawda.
-Chcesz się kłócić?
-Nie. A ty?
-Nie... Pragnę czegoś innego.
-Dwóch słów?
Podniosła jedną brew do góry. To był sygnał.
-Te kilka dni w twoim towarzystwie mnie całkowicie odmieniły... Może na gorsze... Bądź na dobre. Nie wiem, ale wiem, że ich nie zapomnę. Jesteś dla mnie kimś więcej niż znajoma...
-Koleżanką? - zapytała.
-Nie - odpowiedziałem.
-Przyjaciółką?
-Nope - strzelaj dalej mała.
-Nie mam pojęcia...
(WRACAMY)
No nie wiem! Odpowiedz!!!
-Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu. Kocham Cię - no nie wierzę!! Powiedział to! Ale się cieszę! Nie wytrzymałam... Pocałowałam go. Czułam coś nowego... Coś, czego nigdy wcześniej nie czułam. Byłam lekka jak piórko, a w brzuchu latały mi motyle. Nagle do pokoju wszedł on...
-Caton! Zdradziłeś mnie! - powiedział. Odsunęłam się od towarzysza jak poparzona. Zarumieniłam się, a on? On się wstydził!
-Nie prawda!
-Przecież widzę.
-Nie widzisz nic, bo nic nie zaszło.
-Słyszałem waszą rozmowę. "Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię" ahh jakie to wzruszające. Chyba się popłaczę!
-To nie tak jak myślisz! - patrzyłam na Catona jak na wroga. Albo mnie okłamał, albo kłamie Dave'a.
-Mówiłeś... Mówiłeś, że jestem jedyny. Zdradziłeś mnie, Old Sport. Zdradziłeś, a ja ci tego nie zapomnę.
-Przepraszam. Miłość nie może trwać wiecznie, a ja kocham teraz ją.
-Ale przecież miłość nie może trwać wiecznie! Nie chcę cię znać! - wykrzyczałam mu to i wybiegłam z pokoju. Z mojego pokoju! Pobiegłam do Freddiego, niestety spał i nie mogłam u niego zostać, więc poszłam do Toy Bonniego. Był sam.
-Hej? - zaczęłam rozmowę.
-Ooo! Cześć! A co ty tu robisz? - posmutniałam - Co cię gryzie? Opowiadaj.
Usiadłam na fotelu i zaczęłam mówić. Gdy już kończyłam, to się popłakałam.
-Jezu... Nie płacz. Za często ostatnio płaczesz.
-Wiem... Ale to nie moja wina - przytuliłam się do niego. - Jak ja mogłam się w nim zakochać?
-Nie mam pojęcia... To zwykły dupek. - chłopak odwzajemnił uścisk. Czułam, że jeszcze mnie kocha.
-Ale wiesz, że jak do ciebie przyszłam i się przytuliłam to i tak cię już nie kocham. Potrzebowałam tylko wsparcia, a Freddy śpi - wytłumaczyłam mu to na spokojnie. Zrozumiał to i jeszcze mocniej mnie przytulił, a ja zasnęłam wtulona w jego ramię.
![](https://img.wattpad.com/cover/162269635-288-k592605.jpg)
CZYTASZ
Moja przygoda w Freddy Fazbear Pizza
De TodoZapraszam serdecznie do przeczytania mojego opowiadania o Catonie! Nawet jeżeli go nie znasz, to przeczytaj hehe. Może Ci się spodoba i będziesz chciał/a go poznać... A może interesuje Cię tylko FNaF? To jest coś dla Ciebie!