short

62 12 12
                                    

Nastał świt. Słońce powoli opatulało swoim ciepłym światłem całą polanę, wciąż skroploną rosą poranną.

[A] podeszła do nagrobka z białego jak śnieg marmuru, a wydrążone było tam imię i nazwisko - [B], które przeczytała w myślach. Nie miała w rękach nic, żadnych kwiatów, żadnych świec. Nie musiała ich mieć.

Spojrzała w dół, gdzie zobaczyła jakby dywan usłany z narcyzów. Uśmiechnęła się na ten widok, w końcu codziennie było to samo.

Codziennie ktoś przychodził, aby wymienić kwiaty, świece i zostawiał "listy", które były po prostu kartkami z fragmentami wierszy, które w jakiś sposób się odnosiły do [B], a dzisiejszy brzmiał w ten sposób:

"*[B]*
*There's more to the story,*
*than what just appears.*
*A war written story,*
*from blood and from tears.*"

Wzięła do ręki jedną świecę, którą zgasiła podmuchem, a do jej nozdrzy dotarł zapach narcyzów.

Uśmiech na twarzy [A] poszerzył się nieznacznie, aby potem zostać zastąpionym wzdechnięciem.

  - Oj [członek rodziny], co ukrywałaś/łeś za życia? Wiesz, codziennie dostajesz kwiaty i świece. Dzisiaj akurat narcyzy... Wiedziałaś/łeś, że narcyzy to znak nadziei...? - po czym nastała cisza przerwana prychnięciem.

  - Po co ja pytam, oczywiście ze wiedziałaś/łeś... Byłaś/łeś najmądrzejszą osobą, jaką znałam. Ale i tak... - i znowu ta sama pogadanka, jak wręcz codziennie.

A na pograniczu lasu i polany stała jedna osoba. Widok [A] przy nagrobku sprawił, że po twarzy nieznajomego przebiegł niewielki uśmiech, a ciemno zielona peleryna zniknęła w leśnej gęstwinie.

Więc... Proszę o ocenę, nawet tą najprostszą. Byłabym naprawdę wdzięczna~

will it ever work out? || oc one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz