Dylemat

33 7 51
                                    

“Nie, nie, nie, nie. Nie znowu, błagam...”
To tak bolało. To znowu bolało. Po tylu latach. Znowu.

Czemu on się w niej zakochał? Co w niej widział? Zabawkę, której uczuciami miał grać do woli?

— To takie nie fair... Czemu ja zawsze muszę cierpieć...? — wyszlochała cicho i zadrżała z zimna.

Stała na balkonie. Noc była chłodna na dworze. Powietrze potrafiło odświeżyć jej umysł. Słychać było szczekanie psów, szum liści drzew.

Spojrzała w niebo wciąż zaszklonymi oczami, a na niewyraźny widok gwiazd zmarszczyła brwi.

— ...nie, ja nie mogę tak myśleć. Muszę z nią porozmawiać. Muszę. — otarła oczy, aby założyć okulary na poczerwieniałe oczy.

Weszła z powrotem do domu, a słysząc wibrowanie telefonu, sprawdziła kto dzwoni.

On. Fred dzwonił.

Zawiesiła się na chwilkę, a kiedy w końcu się ocknęła, po jej policzkach płynęły łzy. Odrzuciła połączenie, po czym wyłączyła telefon. Przed tym mignął jej jeszcze przed oczami widok tony wiadomości od tego samego chłopaka.

Ale to nie o niego teraz chodziło.

Sięgnęła po “telefon międzyplanetarny”. Najpierw wyszukała w kontaktach jej przyjaciela od serca, Benaize'a. Wsłuchiwała się w buczenie w słuchawce, aż w końcu kobiecy głos ją powiadomił, że chłopak był niedostępny, na co okularnica zmarszczyła brwi niezadowolona.

— Akurat teraz jak cię potrzebuję...? Serio, Benaize?

I został jej jeszcze jeden kontakt.

Ceeli.

Jej najlepsza przyjaciółka. Najlepsiejsza ze wszystkich.
Ostatnio była u nich w domu, na co się niesamowicie ucieszyli. Tyle że sama nie wiedziała, czy już serce jej przyjaciółki się zdążyło wykurować po wiadomości, że Rafael znalazł kogoś innego.

Wahała się chwilę, nie wiedząc, czy chce ją trapić.

Ale zamknęła oczy.

Wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.

Po paru sekundach dziewczyna z drugiej strony odebrała.

— Cześć, młoda! Jak się trzymasz? — usłyszała radosny głos Ceeli.

— Ehm... W-więc... T-to znowu się stało.— mulatka żałowała, że nie mogła opanować trzęsącego się głosu.

— ...czy ty płaczesz? Ari, jeju, co się stało? Kogo mam zabić?! Znowu jeden z tych idiotów ci-

— Zakochałam się. — zapadła cisza między obiema dziewczynami. Słychać było roztrzaskanie się o podłogę szkła czy tam porcelany. Sama nie wiedziała.

— T-ty?! Po tylu zawo- W kim?

— W Fredzie Guide. Nie znasz go. Ale powinien ci się skojarzyć Besuvis. — można było usłyszeć mały zduszony okrzyk ze strony kosmitki.

— Besuvis?! Przecież tam kontroluje to wszystko Stowarzyszenie...! Istna komuna... Jak on uciekł? Jak przeżył? Okej, może nie. Wypytam go, jak go spotkam. A teraz mów dalej.

— Więc... — okularnica wzięła kocyk, którym się okryła i udała się na balkon.
— Byłam się z nim spotkać... Starałam się pominąć to zakochanie, chciałam je zignorować, bo nie chciałam się zranić na nowo... — w oczach dziewczyny zebrały się łzy.
— I-i... I mi w pewnymś momencie powiedział, że musi mi coś powiedzieć... To ja kazałam mu mówić... I... — wstrzymała głos.

— Powiedział, że mnie kocha... — jej gardło ścisnął żal i płacz. Zaczęła na nowo płakać, bo znowu pozwoliła, żeby ktoś zawładnął jej sercem. I znowu się sparzy. I znowu nie będzie mogła jeść, spać. Rozmawiać. Będzie tak samo.

— ...Ari... — w głosie Ceeli można było usłyszeć współczucie.
— Jezu, czemu akurat w momencie, kiedy mnie potrzebujesz, nie ma mnie przy tobie... Uspokój się po pierwsze, okej?

— Mhm... — Arize pociągnęła nosem.

— Dzielna dziewczyna. Po drugie... Jaki jest dla ciebie? To znaczy... Jest super miły, dokuczacie sobie?

— Złapałam go na patrzeniu na mnie parę razy... Zarumienił się i odwrócił wzrok za każdym razem...

— To już o czymś świadczy.

— Przytulał mnie, kiedy tego potrzebowałam... Był zawsze obok mnie, chwaląc mnie raz po raz... Kiedy zapytałam, czy on mnie podrywa, spalił buraka i przeprosił... — uśmiechnęła się na wspomnienie, a turkusowowłosa zaśmiała się.

— Jak słodko~~ Coś jeszcze?

— I... Chodzimy często za rękę... I oboje jesteśmy strasznymi burakami. — teraz i Arize się zaczerwieniła na wspomnienie tego chłopaka.

— Kochana, on cię naprawdę kocha. Czy któryś z tych matołów tak reagował na wszystko w ten sposób?

— Nie... Niestety...

— To daj mu szansę. Chłopak jest z trudnego, ale to tak wyjebiście trudnego środowiska, więc wie, co to ból. Na pewno nie zakochałby się w byle kim. Uwierz w niego, hm?

Arize się zawahała. Czy ona ma podjąć ryzyko dla kogoś, kogo kocha najmocniej na świecie, ale może ją zranić?

— Ari, może się z tym prześpij po prostu. To ty decydujesz. Jak coś to przylecę i go wykopię na drugi koniec wszechświata. — imienniczka zachichotała.

— Dzięki Ceeli... Jesteś cudowna, wiesz?

— Oj no wiem, ja wiem. A teraz leć spać, bo patrząc na ziemski zegar, to już nieco późno. Wyśpij się.

— Okej. Jeszcze raz ci strasznie dziękuję. I opieprz Benaize'a, bo nie odebrał ode mnie.

— Co za szmata! No wiesz co? Dostanie po dupie. Ale ty się nie przejmuj, ja się zajmę wszystkim~ Baj baj, całuski! —rozłączyła się.

“Ceeli wiedziała, co mówi. Sama przeżyła w mnóstwo zawodów miłosnych.” pomyślała. Tymczasem weszła do środka i położyła telefon na stoliku. Wzięła do ręki ziemski i z powrotem go włączyła. Nie zastanawiając się chwili dłużej weszła w kontakty, a widząc, ile razy dzwonił Fred, aż się zrobiło jej go szkoda.

Musiał się o nią martwić.

Oddzwoniła do niego. Czekała z niecierpliwością, aż odbierze, bo miała wrażenie, że stres z każdą chwilą narastał.

— Jezu, Ari! W końcu odebrałaś. Tak strasznie się martwiłem... Co się stało? — słuchać było, że chłopak powiedział to na jednym tchu, na co dziewczyna się uśmiechnęła.

— Przepraszam no... Powiem ci jutro. Spotkajmy się u ciebie koło 16:30. Mam ci coś do powiedzenia. Jestem u siebie w domu, spokojnie. Trzymaj się. Też cię kocham. — rozłączyła się, po czym odłożyła telefon, aby poczuć, jak na nowo jej policzki płoną.

Postanowiła mu zaufać i dać mu tą jedną szansę.

Czego się w końcu nie robi dla osoby, którą się tak mocno kocha?

~~~~~~~~~~~
Dzień dobry! Nie wiem, co ja robię, ale postanowiłam tu to wstawić. Więc, uhh... Jest to część książki nad którą pracuję. Może dam ją na Wttpd.

Arize i Ceeli przynależą do mnie.
Fred i Benaize do Sandrleaa.

Dziękuję ludziom, którzy tracą czas czytając moje shoty! Kocham was <3

will it ever work out? || oc one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz