SZKLANKA

8 1 0
                                    

Na 6 krzesłach dookoła stołu nikt nie siedział. Samotna szklanka zabłąkała się pośrodku pustej przestrzeni. Zapomniana, do połowy wypełniona jednak pusta. Czekała aż ktoś ją zauważy, podniesie, użyje. Czekała długo.

6 krzeseł , 6 domowników. A szklanka wpadła do ręki ojca.

Ojca alkoholika. Przeźroczysta ciecz w szklance nie była wodą. Piekła w gardle a z głową robiła mnóstwo głupstw.

Szklanka wylądowała na ścianie. Z hukiem pobiła się w drobny mak. Była świadkiem i obserwatorem przykrych wydarzeń. Widziała gdy ktoś wypił o połowę szklanki za dużo. Resztki szkła trafiły w stopę innego domownika. Dziecka. Płacz.

Łzy czyste jak przeźroczysty płyn lecz były niewinne.

Do stołu usiedli inni domownicy ale już nie ojciec. Ten zniknął z pola zasięgu słyszalności. Wyruszył w podróż od baru do baru. To osoby przy stole zajęły się szklanką. Część zgarnęli miotełką, część wyjęli szczypcami ale ona nadal obserwowała. Widziała łzy, widziała troskę i strach. Patrzyła dokładnie żałując iż była napełniona. Gdyby tylko o niej zapomniano może nie trafiła by do kosza.

Czarny worek nie był przyjemnym miejscem. Ani dla szklanki ani dla agresywnego alkoholika.

I am a writerWhere stories live. Discover now