Chapter #2

185 14 6
                                    

Damon's POV

Rano. Znów Nowy York i czterdzieste pierwsze piętro. Tym razem mieszkanie rozświetla mroźne grudniowe słońce, a ja budzę się i widzę leżącą obok Elenę. Wróciła nad ranem, ale nawet nie wiem kiedy. Spałem jak zabity.

Nachylam się nad nią i uśmiecham, bo nawet nie ściągnęła sukienki i śpi niczym księżniczka w złotej nocnej koszuli.

- Dzień dobry słodka księżniczko - żartuję z niej i całuję ją w usta.

- Dzień dobry? - pyta i zerka na zegarek - jest siódma, to środek nocy - odpowiada sama sobie.

- Niektórzy zaczynają dzień o tej godzinie - mówię wstając i obchodząc łóżko dookoła, żeby usiąść na brzegu po jej stronie jak każdego ranka i rozpinam jej sukienkę na plecach. Chcę ją zdjąć z niej żeby mogła się dobrze wyspać, a ponieważ nie bardzo mi się to udaje, wstaję i szarpię się z nią przez chwilę.

- To jacyś szaleńcy ci co wstają tak wcześnie - marudzi, ale lekko się uśmiecha. Siada na łóżku i podnosi ręce do góry, żeby mi pomóc.

- Chcesz mi powiedzieć, że jestem szalony? - pytam, skoro już zaczęła ze mną rozmowę.

- Nie, ty jesteś psycholem - mówi i uwalnia pierwsze ramię z pierwszego rękawa - Dziękuję kochanie - mamrocze, uwalniając drugie ramię z drugiego rękawa.

- Dla ciebie wszystko - odpowiadam z przekorą i całuję ją w skroń po tym jak sukienka prześlizguje się przez jej głowę i ląduje na podłodze, a ona opada na poduszkę, znów zwijając się w kłębek.

Siadam na chwilę obok niej i patrzę na nią. Jej ciało wydaje się być jeszcze szczuplejsze niż zwykle kiedy leży z podkulonymi nogami na naszym wielkim łóżku. Ma rozmazany makijaż, potargane włosy, a twarz jej opuchła i na policzku ma odbitą poduszkę. Śpi jak dziecko. Biorę do ręki płatek kosmetyczny i jakiś dziwny płyn, który zawsze stoi na jej szafce i przytykam go jej do twarzy. Uśmiecha się i uchyla jedno oko.

- Wspominałam, że jesteś psycholem, prawda? - pyta, odbierając płatek z mojej ręki i dokańcza co zacząłem. Po wszystkim wpycha mi zużyty płatek do ręki i leży chwilę na plecach.

- Owszem, a skąd ten wniosek? - zadaję pytanie, a ona odwraca się znów na bok i otwiera oczy.

- Bo tylko psychopaci przyglądają się ludziom kiedy śpią - śmieje się ze mnie i przyciąga mnie za koszulkę do siebie - zostań - mruczy przytykając usta do moich ust.

Całuje mnie krótko i kusi żebym się z nią położył z powrotem do łóżka.

- Nic z tego, mam dziś zebranie zarządu - odwzajemniam pocałunek i kręcę przecząco głową, bo choć chciałbym zostać jak diabli, i kochać się z nią tak jak właśnie tego chce, to zwyczajnie nie mogę.

- Zarząd, zarząd - wydyma usta i przewraca oczami.

- A ty co dziś robisz? - pytam i siadam znów na brzegu łóżka. Podnoszę z podłogi sukienkę i rzucam na krzesło.

- Popołudniu mam zdjęcia dla Billboard Magazine - odpowiada.

- Billboard, Billboard - wydymam usta jak ona przed chwilą i tak samo przewracam oczami.

Elena śmieje się ze mnie, a ja znów się nad nią pochylam i całuję w usta. Przytula mnie za szyję i nie mogę się wyprostować.

- Jesteś okropny - mówi z ustami przytkniętymi do moich i wciąż nie chce mnie puścić.

- Wiem, ale cię kocham i dlatego ciągle mi to wybaczasz - mówię i uwalniam się z jej ramion, wstając z łóżka.

Idę do łazienki podnosząc jej walające się po podłodze złote szpilki i stawiam je na szafce. Przypomina mi się, że dziś przylatuje mój ojciec i odwracam się znów w jej stronę.

Chasing ElenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz