Chapter #10

185 14 9
                                    

Damon's POV

Rano. Godzina szósta. Pościel szeleści za moimi plecami i odwracam się w stronę Eleny, która właśnie próbuje wstać z łóżka. Obejmuję ją w talii i przyciągam plecami do siebie. Momentalnie zwija się w kłębek i zastyga w moich ramionach. Całuje mnie w dłoń, którą następnie przytula do policzka i leżymy tak przez chwilę.

- Proszę nie idź tam - mówię zaspany i wtulam się w jej kark, całując go z czułością.

- Muszę, mam sesję - odpowiada mi wesoło i obraca się przodem do mnie, całując mnie krótko w usta i znów przytula się do mnie.

- To zostań tylko jeszcze jedną chwilkę - proszę i całuję ją w szyję.

- Tylko chwilkę - powtarza tonem nie znoszącym sprzeciwu i układa się żeby było jej przy mnie wygodniej.

Wdycham jej zapach i leżę bez ruchu, wsłuchując się w jej spokojny oddech. Jej ciało jest ciepłe i delikatne i jak zawsze wywołuje we mnie poczucie bezpieczeństwa. Dziś jednak mam wrażenie, że leżę obok niej, a mimo to za nią tęsknię. Dawno nie czułem takiej potrzeby bliskości z nią, choć wiem dlaczego akurat dziś to czuję.

- Chwilka minęła - odzywa się i podnosi się na łokciu.

- Za krótka była - narzekam cicho, a ona uśmiecha się do mnie i całuje przelotnie.

- Dla ciebie zawsze jest za krótka - skarży się na mnie, ale obejmuje moją twarz dłońmi i znów całuje czule nieco dłużej niż przed chwilą - kocham cię - szepcze.

- A ja kocham ciebie - odpowiadam jej i wzdycham ciężko - to może i ja wstanę do pracy skoro ty już wstajesz? - pytam, a ona siada na brzegu łóżka.

- Przydałoby się, leniu - mówi z udawanym wyrzutem i marszczy brwi robiąc przy tym minę do mnie.

- Skoro muszę - odpowiadam jej, marszcząc przy tym nos - widzimy się na lunchu?

- Widzimy - odpowiada i wsuwa kapcie na stopy - o szesnastej w chińskiej knajpie? - pyta, wstając i kierując się w stronę łazienki.

- Może być, tylko że do szesnastej umrę z tęsknoty za tobą - mówię zakładając ręce za głowę i wlepiam wzrok w sufit, a ona znika w drzwiach łazienki, a po chwili znów się z nich wychyla. 

Zerkam na nią, a ona stoi, patrzy na mnie i przez chwilę się nad czymś zastanawia.

- Co ci jest? - pyta i czeka w drzwiach na moją odpowiedź.

- Nie wiem - wzruszam ramionami - chyba się starzeję - próbuję ją zbyć.

Elena chichocze i wraca z powrotem do łóżka. Opada na miejsce obok mnie i spogląda na mnie.

- Zostanę dziś jeśli chcesz? - pyta i wtula się znów we mnie, a ja przytulam ją i całuję w czubek głowy.

- Nieee no co ty, idź bo się spóźnisz - wyganiam ją, choć tak naprawdę to mam ochotę leżeć z nią cały dzień w łóżku.

Leży ze mną chwilę, a potem znów idzie do łazienki. Kiedy z niej wychodzi jest ubrana i wychodzi z mieszkania, zarzucając torebkę na ramię. Posyła mi buziaka kiedy stoi w drzwiach.

Posyłam jej też i leżę znów patrząc w sufit.

Wciąż mieszkamy na czterdziestym pierwszym piętrze apartamentowca na Manhattanie. Wciąż kochamy się jakbyśmy mieli kilkanaście lat i kłócimy jak pijani faceci w barze.

Od wydarzeń tej feralnej wiosny minęły już cztery lata.

Wróciliśmy wtedy do domu z Mystic Falls i próbowaliśmy wszystko bezsilnie poukładać. To były najszczęśliwsze chwile jakie pamiętam w życiu, choć wszystko waliło nam się na głowę. Gazety rozpisywały się o nas, ale to już się nie liczyło. Cieszyliśmy się jej rosnącym pomalutku brzuszkiem i układaliśmy scenariusz jak będzie nam we trójkę. Wszystko co złe, przestało mieć znaczenie. 

Chasing ElenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz