Slytherin Things | PL

n°20 & Eve's bullshit

ślizgoni, jak i krukoni dostają pierdolca, gdy ktoś, kto się na czymś nie zna, zaczyna instruować innych jak to mają robić.

Dobra, czas na moje pierdolenie. Kto nie chce, niech nie czyta.
Będę mówić o właśnie tych rzeczach.
Właściwie wszystko ma coś ze sobą wspólnego tutaj.

Pierwsze na ogień pójdzie to, co mój łosoś olał, gdy pisałam do niej.

Z racji tego, że rysuję (ekhm, artbook, ekhm) oraz troszkę interesuję się stylem vintage (konkretnie lata 40) dostaję czegoś, gdy ktoś nie robi chociaż małego rozeznania w temacie i uznaje, że będzie wszystko spoko. Moi drodzy, tak to niestety nie działa.
Anyway, chciałam się trochę zagłębić w fotografię, ale nie wiadomo jakim cudem, znalazłam się na blogu jakiejś kobiety, która pisze coś o paznokciach i innych takich. Pech tak chciał, że był to artykuł o jej outficie z lat 40 XX wieku. Well, gdyby błędy zabijały, byłabym martwa.

I moje zwłoki jeszcze pewnie by zostały odkopane, poćwiartowane i wystrzelone z armaty daleeeeko.

Koniec nawiązań.
Nie mam pojęcia od czego zacząć.
Cóż, mimo wszystko bardzo dużo jest popularnych rzeczy, które tak naprawdę z prawdą nie mają wspólnego absolutnie nic (ekhm, sukienka z lat 20 do połowy uda, ekhm). Nie będę pokazywać screenów, bo jakieś zasady jeszcze mam.
Nie zmienia to faktu, że jak takie coś widzę, to resztki mojego dobrego wychowania idą robić dokładnie to, co Armia Czerwona Polkom w 1945.

Mianowicie jebać.

Miał być koniec nawiązań.

Wiecie co mnie dobiło?
Czarny eyeliner.
W 1940.

Gardzę.

Dobra, przechodzę chyba do drugiej części, bo tamtego nie ma co komentować.

Opinia o Slytherinie.
Doczekaliście się.
Jak obiecałam na początku, piszę.

Ale to dopiero w kolejnym, bo mam idealny headcannon.

Już moja grzywka bardziej się w to wpisuje.