Rozdział 5 - Nowy dom, Nessa

379 9 18
                                    

                Mimo późnej pory załoga ogromnego okrętu była w pełnej gotowości, po tak długiej podróży w końcu wrócili do domu. Statek był już prawie na orbicie Nessy od lądowania dzieliły ich jedynie minuty. Wszyscy zebrali się w głównej sali przygotowując się do zejścia na powierzchnię planety. Był to ważny element gdyż to właśnie wtedy cała Nessa miała poznać zmiane jaka zaszła w czasie podróży oraz nowego członka rodu Cohan. Arranz co raz zerkał w stronę Eburona zastanawiał się cały czas który z nich jest ojcem dziecka Lei. Seri wyjrzała przez okno aby zobaczyć nową planetę na której przyjdzie jej teraz mieszkać. W sumie na pierwszy rzut oka niewiele różniła się od Ziemii, zwróciła jedynie uwagę na to iż planeta posiada mniej wód a więcej lądu. Z jednej strony chciała się już tam znaleźć jednak z drugiej czuła strach. Zerknęła w stronę Kaleta a kiedy ich oczy się spotkały skinęła na niego aby do niej podszedł.

- Nessa? – zapytała cicho nie chcąc zbudzić Soli która spała jej na rękach.

- Tak. Podoba ci się?

- Okaże się... - powiedziała z zadziornym uśmiechem. Młody książę zerknął na córkę która spokojnie spała w jej ramionach. Do tej pory ani raz nawet na nią nie spojrzał. Długo zajęło mu oswojenie się z myślą że wszystko się już zmieni i nie ma od tego odwrotu. Narodziny Soli, śmierć ojca, dwa chyba najistotniejsze wydarzenia w jego życiu spadły na niego tak nagle. Cały czas czuł obawę że nie jest jeszcze na to gotowy. Westchnął ciężko i poczochrał maleństwo po niesfornych czarnych kosmykach, ten gest wywołał zaskoczenie na twarzy Seri. Statek zaczął się delikatnie trząść co oznaczało, że zaraz wylądują. Kalet objął ją mocniej ramieniem. Lądowanie takim olbrzymem nigdy nie należało do najprzyjemniejszych.

                 W głównym holu ogromnego zamku panowało nerwowe poruszenie. Wszyscy członkowie rady królewskiej oraz ich rodziny gromadzili się na lądowisku aby powitać króla i jego synów. Statek cumował w specjalnie przygotowanych do tego grodziach. Nie obyło się bez dużej ilości kurzu który roznosił się dookoła. Słońce już prawie schowało się za horyzontem ustępując miejsca dwóm księżycom Nessy które leniwie krążyły po niebie co nadawało tej sytuacji jeszcze więcej majestatu. Ogromny żelazny właz otworzył się z hukiem na oścież. Na lądowisku zapanowała cisza wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na króla. W końcu kiedy maszyna się uspokoiła, a kurz opadł ze statku, dostojnym i pewnym krokiem zszedł Kalet. Wszyscy byli ciekawi czy owa wyprawa zbliżyła go do Elainy, która to z taką pewnością opuszczała Nessę, szczycąc się swoją prawie już zdobytą pozycją nowej królowej. Jednak kiedy młody książę pojawił się w głównym włazie statku a u jego boku stała tajemnicza blondynka trzymająca na rękach niemowlę wszystko stało się jasne. Jednak wszystkie oczy starszych członków rady jak i ich bliskich zwróciły się ku Lei kiedy zobaczyli znajome zielone oczy i mahoniowe loki. Przez chwilę zamarli nie wiedząc czy to co widzą to prawda, czy mają jakieś omamy. Na Nessę zeszła dziewczyna wręcz łudząco podobna do młodszej siostry Kaleta. Wszyscy dobrze wiedzieli jak młody książę był z nią związany i bardzo przeżywał jej stratę cały czas obwiniając się o jej przedwczesną śmierć. Cisza która zapanowała na widok Lei szybko przerodziła się w nerwowe szepty. Młoda dziewczyna czuła się niepewnie, nie wiedziała co się dookoła niej dzieje, jednak widząc w oddali Arranza i Eburona starała się chodź trochę uspokoić. Nie znała tutejszej kultury a nie chciała zrobić czegoś co wystawiło by ją na kolejne kłopoty. Całe widowisko nie trwało długo w związku z późną porą wszyscy porozchodzili się po swoich komnatach chcąc odpocząć po długiej i trudnej podróży. Wygląd zamku na każdym kroku przeplata w sobie subtelną barokową nutę z ogromem nowoczesności. Był piękny, majestatycznym chodź napawał młode dziewczyny obawą. Ogromne korytarze mimo dużej ilości paneli i innych urządzeń pozostawały w starodawnym stylu łącząc surowość stalowych ścian i piękno barokowych zdobień. Pokornie szły za mężczyznami obserwując z uwagą wszystko co je otaczało. Miał to być ich nowy dom więc chciały go jak najlepiej i najszybciej poznać. Wchodząc do bardziej przytulnej części w jasnych beżowo-bordowych kolorach, dziewczyny zostały rozdzielone. Lea została zakwaterowana tymczasowo w niewielkiej komnacie która pełniła rolę pokoju dla gości. Przypominała ona część mieszkalną która dziewczyna dobrze znała z wahadłowca. Seri zaś wraz z młodym królem zamieszkała w apartamencie królewskim, który był znacznie większy od wcześniej jej znanych komnat. Chwile później została sama w pokoju oczekując na służbę o której przybyciu poinformował ją Kalet. Nieco zrezygnowana opadła na łóżko przyglądając się białemu sufitowi ozdobionemu różnorodnymi freskami w kształcie winorośli. Wodziła wzrokiem po długich wiciach niczym po labiryncie bez wyjścia. Po raz pierwszy od porodu żałowała że nie ma przy niej małej Soli, którą oddała nianiom zaraz po opuszczeniu lotniskowca. Ta głucha cisza panująca w komnacie doprowadzała ją do szału, jednak całe szczęście nie trwała ona zbyt długo by dziewczyna zdążyła wpaść na jakiś szalony pomysł. Cichy jęk zawiasów zwiastował przyjście gości i dziewczyna szybko poderwała się z miękkiej pościeli. Nie zobaczyła jednak żadnej znajomej twarzy a jedynie dwie młode Audenianki wystrojone w bogato zdobione suknie które skłoniły się na jej widok.

DNAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz