Życie na Nessie nabrało nowego, szybszego tempa dzięki rządom Weneta, który porzucił większość radykalnych poglądów swojego poprzednika i zaczął poszerzać swoje granice na to, co dawała mu Federacja. Zmiany te dały odczuć się także na innych, podległych im planetach, w tym również i na Ziemi. Od czasu, kiedy dziewczyny opuściły ich dawny dom, życie ludzi zmieniło się nie do poznania. Przyjaciele dziewczyn, którzy uszli z życiem podczas spędów ziemian w duże skupiska, zajmowali się teraz zupełnie innymi rzeczami, niż jeszcze parę miesięcy temu, kiedy to nie mieli oni pojęcia o istnieniu innych form życia.
Pewnego ranka młody chłopak jak co dzień obudził się skoro świt słysząc drażniący dźwięk syreny, rozlegający się po całym budynku. Siadając na łóżku przetarł on twarz i rozejrzał się po pokoju w którym spało jego trzech współlokatorów na pryczach, przypominających te więzienne. Wszyscy niechętnie podnosili się z miękkich materaców, mając świadomość, że każda minuta jest dla nich na wagę złota. Młody chłopak jako pierwszy skierował się w stronę łaźni, gdzie mógł się on nieco odświeżyć przed opuszczeniem części sypialnianej. W budynku, który zamieszkiwał, posiadali kilka oddzielnych pryszniców, jednak znał on miejsca, gdzie łazienka składała się jedynie z kilku natrysków nie oddzielonych nawet zwykłą zasłoną
- Pener! Rusz się! - usłyszał znajomy głos zza drzwi. - Chcesz się spóźnić na śniadanie? Zostało niewiele czasu!
- Już... - mruknął niezadowolony, zakręcając kurek i opuszczając łazienkę okryty jedynie ręcznikiem. - Raster poczekam na ciebie w pokoju.
- Daj mi sekundę. - zawołał młodzieniec znikając za drzwiami.
Nie tracąc czasu chłopak narzucił na siebie codzienny uniform i przyjrzał się odruchowo niewielkiej bliźnie, która została mu na nadgarstku.
- No już! - zawołał Raster zarzucając kombinezon i poś piesznie opuszczając pokój.
Pener, nie ociągając się, ruszył wraz za nim wiedząc, że jeśli się nie pospieszy, ominie go śniadanie. Młodzi ziemianie zeszli na sam dół i udali się do największego pomieszczenia w całym gmachu, który krył ogromną stołówkę. Wchodząc tu o tej porze słychać było duży gwar, gdyż wszyscy mieszkańcy okolicznych budynków zbierali się tu w porach posiłków. Do bufetu prowadziło kilka kolejek przez co rozdawanie jadła szło dość sprawnie i młodzieńcy nie musieli zbyt długo czekać. Podchodząc do lady Pener przyłożył nadgarstek do czytnika, gdzie po kliknięciu starsza kobieta podała mu tacę z posiłkiem.
- I co masz? - Zapytał Raster, zerkając przyjacielowi zza ramienia. - Ooo... dzisiaj dostałeś mięso!
- Odrabiałem nadgodziny, podczas gdy ty przewróciłeś się śpiąc na drugi bok! - Zażartował Pener zerkając na posiłek Rastera. Na jego tacy była jedynie duża porcja rozgotowanej kaszy i kilka surowych warzyw.
- Skąd ty masz tyle siły?! - Jęknął młodzieniec. - Ja ledwo żyje po całym dniu...
- Pracowałem w barze... - Pener wzruszył ramionami. - Jestem przyzwyczajony do małej ilości snu.
Chłopcy zajęli miejsce przy oknie, gdzie siadali zazwyczaj i bez ociągania zjedli swe posiłki. Śniadanie było najbardziej obfitym daniem, które dostawali z przydziału, by nabrać siły przed swymi obowiązkami. Pener, pracując dłużej, zyskiwał dodatkowe punkty, które mógł wykorzystać na dodatkowe porcje jedzenia czy nowe ubrania.
- Dużo dostajesz punktów za te nadgodziny? - Zapytał Raster z pełnymi ustami
- Dziesięć punktów...
- Dziesięć?! Chyba i ja zacznę chodzić wieczorami!
- Próbuj... - Zaśmiał się Pener żując niedosolony kawałek mięsa. - Ale nie pociągnę tak długo, dzisiaj muszę odpocząć.
CZYTASZ
DNA
Science FictionHistoria, która swój początek ujrzała bardzo dawno temu. Towarzyszyła nam od wielu lat, rozgrzewając serca w gorsze dni. Mamy nadzieję że niezwykłe przygody Seri i Lei, dwóch dziewczyn, które krok po kroku odkrywają swoją przeszłość, spodobają się r...