Już szóstego listopada, dwa tysiące trzydziestego ósmego roku, o pierwszej czterdzieści jeden rozpoczęło się przesłuchanie defekta.Najpierw próbowała to zrobić Jade,
a później Hank.
Jednak nic to nie dawało, android wciąż milczał.
Podczas, gdy porucznik próbował coś
z niego wycisnąć, czerwonowłosa wraz z córką, jej znajomym policjantem Brettem Nortonem, Connorem oraz innym policyjnym detektywem, Gavinem Reedem, wpatrywała się
w przesłuchanie zza lustra weneckiego.W końcu zrezygnowany Anderson uderzył pięściami w stół, do którego defekt był przykuty.
- Powiedz coś, do cholery!- zawołał mężczyzna, a gdy nie uzyskał odpowiedzi dodał- Jebać to. Idę stąd.-
Po tych jakże zacnych słowach Hank opuścił pokój przesłuchań i wrócił do swoich towarzyszy.
- Marnujemy czas, przesłuchując maszynę. Nic nam nie powie!- stwierdził zdenerwowany Anderson.
- Trzeba go było zastrzelić na miejscu. A nie, że teraz musimy się z nim bawić w jakiegoś jebanego kotka i myszkę.- stwierdził Brett Norton.
- Oszalałeś?-spytała Laura- A co byś miał z jego śmierci?-
- Satysfakcje i jeden nabój mniej.- odparł młody policjant zgodnie
z prawdą, a brunetka posłała mu mordercze spojrzenie.- Chory cwel.- mruknęła do siebie.
- Może by go trochę przycisnąć?- zaproponował Gavin Reed, który aktualnie podpierał ścianę- Jakby nie patrzeć to nie człowiek.-
- Doskonale wiecie, że to nic nie da.- stwierdziła Jade- To coś jest uparte jak stado osłów.-
- Takie rozwiązanie nie ma szansy na powodzenie.- powiedział Connor- Androidy nie czują bólu. Uszkodziłby się ale nadal by milczał. Defekty często same się niszczą, jeśli znajdą się pod silną presją-
- Okej, mądralo...- detektyw Reed
w końcu przestał podpierać ścianę- To co mamy zrobić?-- Może ja go przesłucham?- zapytał szatyn- Albo, detektyw Humpries.- tu wskazał na Laurę.
Reed wyraził swoją dezaprobatę poprzez głośny wybuch śmiechu podobnie jak Brett.
- Ona?- zapytał po czym zwrócił się do zielonookiej- Sorry skarbie ale co ty zrobisz? Pogłaskasz go?-
- Co mamy do stracenia?- zapytał Hank, zamykając tym samym usta chichoczącym mężczyznom- Śmiało, jest wasz.-
Brunetka i RK800 przeszli na drugą stronę lustra weneckiego.
Connor wskazał na krzesło, sugerując tym samym, żeby jego towarzyszka usiadła. Chcąc nie chcąc kobieta to zrobiła.Android natomiast otworzył teczkę
z aktami i wysunął z niej zdjęcia dokumentujące miejsce zbrodni po czym dokonał analizy defekta.
Według jego skanerów przesłuchiwany miał na sobie ślady obrażeń sprzed co najmniej dziewiętnastu miesięcy.- Poznajesz go?- spytał szatyn pokazując rozmówcy zdjęcia z domu zamordowanego mężczyzny- To jest Carlos Ortiz. Zadźgany, dwadzieścia osiem ciosów.-
Laura przełożyła dwa zdjęcia zwłok na bok i pokazała androidowi inne.
- A to napisano na ścianie jego krwią...- stwierdziła wskazując na idealnie równe litery ułożone w zdanie „ Jestem żywy".
- Masz uszkodzenia...- RK800 wskazał głową na ręce przesłuchiwanego- Twój właściciel? On cię pobił?-
Defekt milczał, podobnie jak zielonooka, która starała się wybrać odpowiednie podejście. W końcu kobieta się odezwała.
CZYTASZ
Y.E.A.R. Z.E.R.O |dbh ff|
Fanfic" Idee to wirusy, które szerzą się jak epidemie. Czy pragnienie wolności, jest chorobą zakaźną?" ----------------------------------------------------- #6 w "Detroit Become Human" 18.10.2018 #133 w " OC" 20.10.2018 #1 w My Oc 26.10.2018 #2 w Androidy...