Prolog

410 19 33
                                    


Harry przeszedł pod peleryną niewidką obok Ginny, która klęcząc rozmawiała z małą dziewczynką. Żałował, że przez tyle lat ją odrzucał, chociaż przynajmniej teraz, gdy zaraz umrze, nie będzie jej aż tak przykro. Szedł do zakazanego lasu powoli, wiedział, że musi to zrobić, jednak perspektywa śmierci nie wydawała mu się cudowną opcją.
Poczuł coś na piersi i przypomniał sobie o złotym zniczu. Wyjął go z wiszącego na szyi woreczka i po raz kolejny przeczytał napis:

Otwieram się na sam koniec.

To jest koniec, kilka minut i będę martwy. - pomyślał Harry. Zbliżył znicz do ust, a ten otworzył się. Od razu rozpoznał, co znajduje się w środku. Oto on, Harry Potter, mógł pochwalić się tytułem Pana Śmierci. Należała do niego peleryna niewidka, kamień wskrzeszenia i czarna różdżka.

Obrócił kamień w dłoni, a chwilę później pojawili się oni: mama, tata, Syriusz, Remus. Wszyscy uśmiechali się do niego.

- Przepraszam. – powiedział szybko Harry mrużąc powieki - Nigdy nie chciałem, by ktokolwiek z was przeze mnie umarł.

W oczach zebrały mu się łzy, tyle osób, tyle osób już przez niego umarło lub zostało skrzywdzonych.

- Czy to boli? Umieranie?

- To jak zasypianie, tylko o wiele szybsze. - odrzekł Syriusz.

- Zostaniecie ze mną? - spytał cicho.

- Aż do końca. - odpowiedziała Lily, którą James obejmował.

Harry wypuścił kamień z ręki. Ostrożnie sunął dalej pod peleryną niewidką.
W ostatnich minutach spaceru myślał o Ronie i Hermionie. Co teraz z nimi będzie? Co z Luną, Nevillem, Ginny? Poświęcił nawet chwilę Malfoy'owi. Męczyło go jedno pytanie: co z ludźmi, których spotkał?

Miał nadzieję, że jego pogrzeb będzie skromny.

Harry nie zatrzymywał się, bał się, że jeśli choć na chwilę zwolni tępo to wróci biegiem do zamku, by znów zobaczyć przyjaciół.

- Już myślałem, że się nie zjawisz, Harry Potterze. – wszyscy drgnęli słysząc zimny głos Lorda Voldemorta. - Dzisiaj umrzesz. Tak właśnie kończy wielki Harry Potter! Przyjaciel szlam i mugoli! Chłopiec, który niegdyś przeżył, za chwilę będzie martwy. - zaśmiał się jadowicie.

Harry znosił to cierpliwie. Wiedział, że musi umrzeć, to był jedyny sposób.

- Avada Kedavra!

W ostatnich sekundach myślał o wszystkich szczęśliwych rzeczach, które go spotkały. O przyjaciołach, przygodach i Hogwarcie.

_-*-_

A potem się obudził. Niedaleko stał Dumbledore.

- Profesorze, czy ja umarłem?

- Tak, Harry.

- Ale gdzie my jesteśmy?

- Podobno każdy znajduje się tam, gdzie chce. Ty mi, więc powiedz.

- To wygląda jak dworzec King's Cross.

Dumbledore uśmiechnął się delikatnie.

- I co teraz? - dopytywał się Harry.

- Skoro jesteśmy na dworcu, w każdej chwili możesz odjechać pociągiem.

- Gdzie on mnie zabierze?

- Dalej.

Harry usiadł. Nie tak to sobie wyobrażał.

Profesor uśmiechnął się do niego, tak jak zawsze się uśmiechał i posłał mu spojrzenie pełne uprzejmości. Harry mógł podziwiać wesołe ogniki w oczach Dumbledora.

_-*-_

Narcyza Malfoy podeszła z wolna do Harry'ego. Pochyliła się, sprawdziła puls, przełknęła ogromną gulę w gardle i oświadczyła poważnie:

- Nie żyje.

Hagrid wziął martwe ciało swojego przyjaciela na ręce. Łzy leciały mu po policzkach. Mimo, że z lasu na dziedziniec szli nie aż tak długo, dla półolbrzyma trwało to całą wieczność.
Wszyscy żyjący stali na dziedzińcu Hogwartu. Piękny i wysoki zamek, był niemal całkowicie zniszczony. Gruzy walały się wszędzie. Obraz resztek pozostałych przy życiu uczniów, nauczycieli i członków Zakonu Feniksa był mizerny.

- Co niesie Hagrid?

- Harry Potter nie żyje! - krzyknął Voldemort. Duma tryskała, trudno to sobie wyobrazić, ale przepełniało go szczęście. Tylko za jaką cenę? Śmierciożercy zanieśli się śmiechem, wszyscy prócz państwa Malfoy'ów. Narcyza patrzyła na syna stojącego obok Luny, bolało ją przez, co musiał przejść przez własnych rodziców.

- Przejdźcie na moją stronę, a oszczędzę was. Nie lubię marnotrawstwa.

Neville pokuśtykał do przodu.

- To nic, że Harry nie żyje. On zawsze będzie z nami. Za mną stoją wszyscy jego przyjaciele i nie poddamy się. Harry walczył w imię dobra, pomścimy go pokonując ciebie!

I jak na komendę, wszyscy, nieważne jak bardzo zmęczeni, zrozpaczeni i ranni byli, wyciągnęli swoje różdżki. Dobro vs Zło.
Wokół zaczęły latać zaklęcia. Nie liczyło się już nic. Nawet najbardziej moralni wyzbyli się sumienia i z zimną krwią zaczęli zabijać. Teraz albo nigdy.

Dokładnie rok później Ginny wspomniała wszystko, co się wydarzyło potem. Jak Neville bohatersko zabił ostatniego horkruksa, którym była Nagini. Jak jej mama – Molly – pokonała Bellatrix. I najważniejsze: jak Ron i Hermiona wspólnymi siłami zabili Voldemorta tracąc przy tym własne życia.

Drugi maja 1998 roku był klęską wszystkich, zbyt wiele dusz odeszło. Zarówno dobrych jak i złych.

Po śmierci Voldemorta śmierciożercy wiedzieli, że to koniec, resztki tych, którzy przeżyli uciekło, lecz nie na długo. Sprawiedliwość dotknęła wszystkich, bez wyjątku.

Wojna się skończyła, ale nikt nie świętował. Nie wypito szmpana, nie zorganizowano balu. Ministrem Magii został Kingsley Shacklebolt. Hogwart odbudowano, a posada dyrektora należała do Minerwy McGonagall. 

Jedyni pozostaliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz