III

224 17 91
                                    


Wszystko było przygotowane, przekąski leżały w miskach, na stole stał eksplodujący dureń, szachy czarodziejów oraz gargulki.

- Wyglądasz jakbyś zobaczyła Hipogryfa.

- Nie widziałam ich cały rok.

- Hipogryfów?

- O Colinie i Lunie mówię, dzbanie.

- Dzbanem mnie nazywasz? – spytał urażony i potargał włosy dziewczynie.

- Nie pozwalaj sobie, Malfoy, bo jeszcze sobie coś pomyślę.

- To ty zaprosiłaś mnie na herbatę.

- Ale to nie była randka. – zdzieliła go po głowie.

- Oczywiście, że nie była, nie dałbym ci się zaprosić na randkę. Za wysokie progi, Weasley.

- Oh, Malfoy, jeszcze będziesz błagać, żebym się z tobą umówiła.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Pierwszy zjawił się Blaise.

- Ginny, kochana! – krzyknął i przytulił dziewczynę, a ona zesztywniała.

- Wydaję mi się, czy pomyliłeś osoby? – wycedził Draco trochę zirytowany.

- O, hej, stary. Jak życie?

- Nie po to cię zaprosiłem, byś mi...

Kolejny dzwonek do drzwi.

- COLIN!

- GINNY!

Dziewczyna odepchnęła Blaise'a, który zrobił teatralnie urażoną minę. Dawni przyjaciele z Hogwartu zamknęli się w szczelnym uścisku.

- Ginny, jak ja cię nienawidzę! Jak mogłaś?

- Przepraszam. – wyszeptała do jego klatki piersiowej.

- W ramach przeprosin życzę sobie moje ulubione cukrowe klątwy i czekoladowe kociołki.

- Wszystko, co tylko zechcesz.

Ginny dała przyjacielowi całusa w policzek i obróciła się do reszty. Draco i Blaise pogrążyli się w rozmowie.

- Co oni tu robią?

- To długa historia.

- Jesteś mi winna wiele wyjaśnień.

- Teraz już wszystko będzie dobrze, przysięgam.

Przyszła jeszcze Luna przyprowadzając Nevilla. Ginny od razu rzuciła im się na szyje.

- Świetnie, jeśli wszyscy już są, zapraszam na kanapę. – powiedział Draco.

Neville i Luna dopiero wtedy zauważyli obecność dwóch Ślizgonów.

Chłopcy podeszli do siebie i uściskali sobie ręce.

- Bardzo żałuję. – szepnął Malfoy, a Longbottom wziął go w przyjacielski uścisk.

- Tak jak my wszyscy.

- Dobra, rozkręcamy tę imprezę. – krzyknął Blaise i włączył muzykę.

Mistrzem w szachy czarodziejów został Neville, w eksplodującego durnia najlepiej szło Ginny (lata praktyk przy braciach), a w gargułki Luna była niewątpliwym zwycięzcą, choć Blaise niepogodzony z przegraną kilka razy próbował się zrewanżować i tak nie dał rady pokonać panny Lovegood.

- Piękna sukienka. – szepnął Zabini, gdy tańczył z Ginny do wolnej piosenki.

Dziewczyna już miała odpowiedzieć, ale Malfoy posłał przyjacielowi nieprzyjemne spojrzenie i oznajmił:

Jedyni pozostaliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz