47

2.8K 113 5
                                    

Jutro jest już Boże Narodzenie, a ja jeszcze nie mam żadnego prezentu dla Luke'a. Jak ustaliliśmy razem on jak i jego bracia Ben i Jack przychodzą do nas, więc im też muszę coś kupić. Razem z Hayley i Kiersey wychodzimy dziś na zakupy. Dokładnie za dziesięć minut brunetka wraz z blondynką mają pod jechać po mnie. Schodząc po schodach poczułam wibracje w kieszeni bluzy. Wyciągnęłam telefon i przyłożyłam do ucha.

-Halo?

-Cześć skarbie. - cichy i łagodny głos Luke'a rozbrzmiał w słuchawce.

-Hejka. Co tam? - zapytałam jedząc płatki, które przygotowała mi mama.

-Masz może ochotę na kino?

-Przepraszam skarbie ale umówiłam się już dziś z dziewczynami i wiesz. - delikatnie przygryzłam wargę.

-Rozumiem, jutro i tak będziesz miała mnie na głowie. - zaśmiał się.

-Ej, nie mów tak. Dobrze wiesz, że moi rodzice cię uwielbiają. Chłopcy też lubią tu bywać.

-Kocham cię wiesz?

-Wiem, ja ciebie też. - w tym momencie usłyszałam klakson. -Dobra ja już lecę, do zobaczenia.

Rozłączyłam się.

Szybko ubrałam na siebie buty i kurtkę i wyszłam na dwór uprzednio rzegnając się z mamą.

-Nadal nie mam pojęcia co mu dać. - mruknęła Hayley. Blondynka ma już trzy torby z zabawkami oraz ubrankami dla malucha. Chodź jej brzuch nie jest jeszcze tak wielki jak mojej rodzicielki to ona i tak już szaleje z rzeczami dla dziecka.

-Ty myślisz, że ja wiem? - zapytałam.

-Zróbcie tak jak ja. - powiedziała Kier jedząc swojego rogalika z czekoladą. Dziewczyna kupiła Michael'owi czerwoną oraz żółtą farbę do włosów, bo stwierdziła, że będzie on wyglądać jak ketchup i musztarda. Do tego kupiła mu dwie kostki do gry.

-Nie wiem, chciałabym mu podarować coś wyjątkowego. - zamyśliłam się.

-Czy ty twierdzisz, że mój jakże świetny prezent nie jest wyjątkowy? - brunetka zaśmiała się.

-Nie, nie o to mi chodziło.

-Wiem przecież. Żartuje sobie tylko.

Już dziś jest Wigilia. Nie mogę się już doczekać aż Luke wraz ze swoim rodzeństwem przyjdą do nas. Mam nadzieję, że prezent, który chcę podarować blondynowi będzie idealny. Po całym dniu chodzenia po sklepach w największej galerii w Sydney mam dość do następnego roku.

-Skarbie! Chodź mi pomóż, bo goście zaraz będą! - głos mojej mamy rozbrzmiał w mojej głowie. Wstałam z wygodnego krzesła przy biurku i lekko dłonią poprawiłam niebieską sukienkę do połowy ud, którą miałam na sobie. Na stopy włożyłam czarne, nie za wielkie szpilki.

-W czym ci pomóc? - zapytałam wchodząc do jadalni. Mama jak szalona biegała po kuchni i jadalni. Tata za to biegał za nią i odmawiał tak wielkiej pracy fizycznej.

Gdy wszystko było już na swoim miejscu czekaliśmy tylko na chłopaków. Już po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na moją rodzicielkę, a ta tylko puściła mi oczko abym to ja poszła otworzyć. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do drzwi po czym szeroko je otworzyłam.

Przede mną stała trójka przystojnych mężczyzn. Ben jak i Jack byli ubrani w małe garniturki. Ja jednak największą uwagę zwróciam na blondyna po środku. Miał na sobie idelanie wyprasowaną, białą koszulę. Cała trójka weszła do środka i ściągnęła swoje kurtki.

-To zapraszamy. - powiedziałam i wszyscy weszliśmy do jadalni.

Po złożeniu sobie życzeń, śpiewaniu kolęd oraz jedzeniu przyszedł czas na prezenty. Pierwszy prezent był od rodziców. Dostałam od nich nowego laptopa. Jestem mega szczęśliwa, ponieważ mój stary już dawno się psuł. Następni byli to Jack i Ben. Podarowali mi bransoletkę z wielką literką N. Gdy przyszedł czas na Luke'a o lekko się zestresowałam. Podeszłam powolnym krokiem w jego kierunku. Trzymał w swoich rękach małe pudełeczko. Mniej więcej takiej samej wielkości. On wręczył mi swój prezent, a ja mu swój.

-To kto pierwszy? - zapytał spoglądając głęboko w moje oczy.

-Możemy na trzy. - mruknęłam.

-Raz.

-Dwa.

-Trzy. - oboje w tym samym momencie o tworzyliśmy pudełka. Moim oczom ukazał się srebrny naszyjnik z połówka serca, a na nim litera L. Spojrzałam rozbawiona na Luke'a w tym samym czasie co on na mnie.

-Zbieg okoliczności? - zapytał i zmarszczył brwi.

Jako prezent podarowałam mu breloczek do kluczyków z auta. Było w tym samym kształcie i z tyłu widniała literka L.

-Daj mi tylko ten naszyjnik. - powiedział i wyciągnął dłoń. Gdy połączył naszyjnik wraz z breloczkiem oba kawałki serca połączyły się.

-To musi być znak, że idealnie do siebie pasujemy. - mruknęłam i wpiłam się w jego cudne usta.

Ludki jeszcze epilog i koniec TC!! Przepraszam za błędy..

Too Close | l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz