[5]

121 6 12
                                    

Biegłam właśnie w moje ukochane miejsce, jedyne które mnie uspokaja; na błonia pod stary dąb. Jak mogłam być taka naiwna i myśleć, że on naprawdę chciał naprawić ze mną przyjacielskie relacje? Jest mi tak cholernie przykro, myślałam, że będziemy przyjaciółmi na dobre i na złe... On najwidoczniej ma problem ze zrozumieniem tego, co się do niego mówi. 

Oddalałam się coraz bardziej od zamku. Nagle moje nogi stawały się coraz bardziej zmęczone. Jeszcze nic dziś nie jadłam... w pewnym momencie poczułam jak spadam i jedyne co widzę przed oczami to pogłębiająca się ciemność...

*Draco*

Niedługo po Granger i wiewiórce zszedłem na śniadanie razem z Blaisem. 

-No co tam Diable, już wiesz jak poderwać Rudą?-zagaiłem do przyjaciela.

-Niby ja miałbym chcieć uwieść GRYFONKĘ? Nigdy w życiu-odpowiedział sarkastycznie

-No no Zabini, powodzenia, ona nie wydaje się łatwa.

Naszą rozmowę przerwał gwar panujący w Wielkiej Sali. Od razu dostrzegłem Wieprzleja z kwiatami w ręku, wpatrującego się w jedno miejsce, a obok jego siostrę, która go pocieszała. Jedyne co przeszło mi teraz przez myśl to: Granger. Bez zastanowienia podbiegłem do Ginny.

-Co się stało Ruda?

-H..hermiona ona wybiegła na błonia, proszę idź tam i sprawdź czy wszystko z nią dobrze, BŁAGAM, ja muszę się zająć Ronem, przeżył szok po tym jaką rozmowę przeprowadzili-powiedziała histerycznie.

Nic nie odpowiedziałem tylko pobiegłem ile sił w nogach we wskazane miejsce. Nie wiem dlaczego. Ona już tyle przykrości doznała w życiu, że zwyczajnie mi jej żal... a może ja coś czuję? Nie.. na pewno nie...

Właśnie w tej sekundzie zobaczyłem ją, leżącą na ziemi. Nieprzytomną. Rzuciłem się na miejsce obok niej i zacząłem do niej nawoływać.

-GRANGER CHOLERA CO SIĘ STAŁO? HALO OBUDŹ SIĘ PROSZĘ!-krzyczałem jednocześnie potrząsając jej delikatnymi i małymi ramionami. 

Żadnej reakcji z jej strony. Nie było wyjścia. Wziąłem ją na ręce i pobiegłem w stronę skrzydła szpitalnego, nie zwracając uwagi na tysiące niezrozumiałych spojrzeń w naszą stronę. Nic nie może się jej stać. Po prostu nie. Nie pozwolę na to znów. Tym razem mogę temu zapobiec. 

Dotarłem na miejsce i od razu opowiedziałem Pani Pomfrey co się stało, po czym lekarka zaczęła ją dokładnie badać.

-Panie Malfoy, proszę się nie martwić. Wygląda na to, że zemdlała na wskutek szoku, rozżalenia oraz prawdopodobnie z powodu długiego nie jedzenia. Trzeba czekać aż się wybudzi.-powiedziała i poszła. 

Usiadłem obok jej łóżka na krześle, odruchowo chwyciłem ją za rękę i zacząłem mówić.

-Kurde Granger... Nie wiem co ten idiota powiedział ale przysięgam, że go zabiję. 

*Hermiona*

Słyszałam tak jakby przez mgłę jakiś głos... ale czyj? Dracona? Czułam jak mnie niósł, ale nie byłam w stanie otworzyć oczu, ani niczego powiedzieć. 

Poczułam jak chyba mnie chwyta za rękę... Nie, to musi mi się wydawać. On by tego nie zrobił. Mówił do mnie, tak jakby wiedział, że go słyszę, pewnie miał przynajmniej taką nadzieję. 

Nagle moje powieki zaczęły się rozluźniać, dzięki czemu mogłam powoli otwierać oczy.

-Nie histeryzuj tak fretko-powiedziałam słabym głosikiem.

-Granger! W końcu się obudziłaś, no ile można było czekać? Wiesz kto jest twoim bohaterem? O TAK, TO JA! Teraz możesz być mi wdzięczna do końca swoich dni-odrzekł ze swoim wrednym uśmieszkiem. 

No tak, wracamy do szarej rzeczywistości.

-Ah, Malfoy. Ty to masz gest!-krzyknęłam sarkastycznie. Ale dziękuję, to bardzo miłe biorąc pod uwagę, że mogłeś mnie tam zostawić na pastwę losu. 

Właśnie w tym momencie do skrzydła szpitalnego wparował Blaise, Ginny, Ron i Harry.

-Jezu Mionka, ty to jesteś człowiek wypadku! Mam nadzieję, że cię wypuszczą do wieczora bo mamy patrol a nie chcę sam chodzić w nocy po zamku.-stwierdził Diabeł, na co ja się zaśmiałam. On zawsze potrafił mnie rozśmieszyć. Cieszę się, że się z nim zaprzyjaźniłam.

Nastała cisza, którą przerwał nie kto inny jak Rudy. 

-Taa, tak myślałem, że nie chcesz być ze mną przez tego śmierciożerce, pewnie już wcześniej mnie z nim zdradzałaś, mogłem się domyślić.

O nie, tym razem wyprowadził mnie z równowagi. 

-Ty sobie kurwa żartujesz Ronald? Po tylu latach przyjaźni mówisz mi coś takiego? Bez żadnych dowodów? NAWET JEŚLI BY TAK BYŁO TO GDYBYŚ BYŁ PRAWDZIWYM PRZYJACIELEM ZAAKCEPTOWAŁBYŚ TO. PRZYJACIELE SĄ ZAWSZE, BEZ WZGLĘDU NA TO Z KIM SIĘ ZWIĄŻEMY I CZY IM SIĘ TO PODOBA CZY NIE, WSPIERAJĄ SIEBIE NAWZAJEM.-wrzasnęłam, na co Malfoy starał się mnie uspokajać. Zaszkliły mi się oczy, to tak cholernie boli.

-Po prostu się puszczasz za kasę i musisz to przyznać-odpowiedział spokojnie.

-WIEPRZLEJ, NIE WIDZISZ ILE ZŁA JEJ WYRZĄDZIŁEŚ? WYPIERDALAJ STĄD ZANIM ZNÓW COŚ JEJ SIĘ STANIE PRZEZ CIEBIE.-krzyknął Draco. 

-Zamknij się-odpowiedział i wyszedł trzaskając drzwiami, a za nim poszedł Harry.

Jestem zszokowana jego postawą. On mnie broni? Arystokrata DRACO MALFOY broni szlamę HERMIONĘ GRANGER? Świat zwariował.

-Dzięki Malfoy...-powiedziałam niepewnie

-Już drugi raz jestem dziś twoim bohaterem-uśmiechnął się zalotnie, po czym wtrącił się Zabini.

-Kochani nie chcę wam przeszkadzać, ale McCnotka kazała mi przekazać, że Pani Pomfrey ma cie wypuścić o godzinie 18, po czym będziesz mogła iść do siebie.

-Ughh.. to jeszcze 5 godzin... A zaraz zaczyna się obiad, jestem taka głodna-jęknęłam z niezadowolenia.

-Pójdziemy na obiad i resztę lekcji, a potem przyjdę po ciebie o tej 18-powiedziała Ginny, po czym wyszła razem z Blaisem. 

Zostałam sama z Draco w skrzydle szpitalnym.

-Wiem, że jesteś bohaterem, ale też musisz coś jeść-zaczepiłam Malfoya.

-Toteż pójdę po jedzenie dla mnie i dla ciebie i zjemy tutaj!-odpowiedział po czym wyszedł.

Wrócił po niecałych 20 minutach z tacą całą jedzenia. Tak, tego mi było trzeba. Został ze mną jeszcze te parę godzin, które spędziliśmy na plotkowaniu, tak jakbyśmy zapomnieli o tym, że jesteśmy wrogami. 

W końcu mogłam stąd wyjść. Razem z Draco, Ginny i Blaisem wróciliśmy do naszego dormitorium. Blondyn poszedł do swojego pokoju, a Ruda i Zabinii udali się na błonia. Powinnam mu podziękować. Podeszłam do jego drzwi, zapukałam i weszłam za jego zgodą. 

Usiadłam obok niego na jego łóżku. Wydawał się zamyślony i nieobecny. 

-Dziękuję Draco... za to co dziś dla mnie zrobiłeś. Bardzo to doceniam.-powiedziałam i gdy miałam już wychodzić, usłyszałam jak mnie zawołał.

-Czekaj! Mogłabyś jutro o 19 się ze mną spotkać na spacer na błoniach? Chcę z tobą porozmawiać.

-Ehm... tak.-odpowiedziałam, po czym wyszłam.

*Draco*

Po raz pierwszy powiedziała do mnie po imieniu, to tak pięknie brzmi w jej ustach.

xxx

Nie było 4 gwiazdek, ale tym razem 3 gwiazdki i będzie kolejny!

Słony smak jego łez//DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz